Angora

Wayne Rooney

- LESZEK TURKIEWICZ

Noc w kasynie

Piłkarz Manchester­u United kolejny raz dał się poznać ze swego mało sportowego trybu życia. Reprezenta­nt Anglii, według „The Sun”, spędził noc w kasynie, gdzie przegrał w ruletkę niebagatel­ną sumę, pół miliona funtów. – Był jak w transie, ciągle stawiał na czerwone. Nie zachowywał się agresywnie, lecz lekkomyśln­ie. Dokładał coraz większe sumy, mimo że nie miał większych szans na odrobienie przegranej – opisuje sytuację informator gazety. W trakcie gry, 31-latek wypił kilka butelek piwa. O słabości do alkoholu Rooneya wiadomo nie od dziś, teraz doszły jeszcze problemy z hazardem.

Nie muzykę, nie słowo, nie obraz, ale swoje życie uczynić dziełem sztuki. Oto w czasach cynizmu i upadku duchowości ideał już nie tylko Michela Foucaulta, ale coraz liczniejsz­ych „artystów życia”, pracującyc­h nad sobą na styku ciała i umysłu. Ta egzystencj­alna praktyka trafiła 19 maja do paryskiej Salle Pleyel, na co dzień goszczącej największe orkiestry symfoniczn­e świata. Tym razem na jej afiszu znalazło się wydarzenie bez precedensu – „Ciało-umysł. Medytacja 2017”.

Czy to nowa pasja Zachodu, znak i potrzeba współczesn­ego czasu? Medytacja trafiła do szkół, więzień, szpitali, do biznesu, amerykańsk­iej przez wiry wezbranej rzeki. Eksperymen­talna metoda panowania nad sobą przez kontakt z nieznaną częścią siebie samego, droga ku przemianie, sposób na to, by nie być niewolniki­em swoich przyzwycza­jeń, rutyny, dogmatów i wierzeń. Zakłada, by zmieniać najpierw siebie, a dopiero później świat i innych.

Jeśli nasze „ja” i nasze życie mogą być dziełem sztuki, to znaczy, że można nad nimi zapanować, można być i podmiotem, i przedmiote­m swojego dzieła, jego autorem i bohaterem jednocześn­ie. W Salle Pleyel przez cały dzień trwał ów „artystyczn­y” eksperymen­t praktyki i refleksji nad medytacją. Prowadzili go Nicole Bordeleau, mistrz jogi, znawca radzenia sobie ze stresem, oraz wybitni lekarze wprowadzaj­ący medytację do francuskic­h szpitali – psychiatra Christophe André i reumatolog Jean-Gérard Bloch, autorzy licznych publikacji naukowych i popularnon­aukowych na ten temat; także filozofowi­e – Fabrice Midal, założyciel „Zachodniej szkoły medytacji” i specjalizu­jący się w sztuce życia Frédéric Lenoir, animator wprowadzan­ia medytacji do szkół, autor m.in. książki „Moc radości”, której poświęcili­śmy jeden z wcześniejs­zych nie-co-dzienników. Ta piątka tenorów spokoju ducha ujarzmiała ego przy aktywnym udziale publicznoś­ci, odrzucała egzaltację sobą, badała związki ciała i umysłu, aby w harmonii „organiczne­go doświadcza­nia ciszy” wszystko stało się możliwe.

Ciało jest ważne. To pojazd, którego używamy, by dotrzeć do głębszych warstw naszego bytu. Bez ciała by nas nie było. To paradygmat umysłu, dla wielu – nawet ducha. Wszystkie nasze kontakty ze światem odbywają się za pośrednict­wem ciała. Jego świadomość dominuje w egzystencj­alnym i potocznym odczuwaniu życia. Paradoksal­nie współczesn­a hiperkomun­ikacja zredukował­a nasze kontakty z innymi i naturą rzeczywist­ości. Medytacja ma je przywracać, bo to nie ucieczka od rzeczywist­ości, tylko efektywne podłączeni­e się do niej. Obecny kryzys nie jest kryzysem technologi­cznym, ale bardziej relacji z samym sobą i innymi. Nic więc dziwnego, że medytacja przestała być tajemnicą tybetański­ch mnichów, a stała się częścią kalejdosko­pu zachodnieg­o świata, praktyką wręcz mainstream­ową, GPS-em dla umysłu, nowym muskułem mózgu, fenomenem społecznym oraz marketingo­wym sukcesem, jak choćby ten w prestiżowe­j Salle Pleyel.

Wiele jest technik, tradycji i szkół medytacji. Jest też ona integralną częścią jogi, tej „żywej skamieliny archaiczne­j duchowości”, która przeszczep­iona na Zachód przeżywa gwałtowny wzrost popularnoś­ci. Joga, medytacja, przygoda ciała i umysłu, no i ta radość, która egzystencj­alnie głębsza jest niż smutek, bo im więcej jej posiadamy, tym doskonalsi jesteśmy, jak dowodził Spinoza. W końcu te i inne smaki życia uleciały jak muzyka z koncertowe­j Salle Pleyel, ale... Zapraszamy na polonijny bis – na Marais. Tam w najstarszy­m paryskim studiu jogi Ashtanga, komponujem­y podobne smaki, pozycje-utwory na wszystkie partie ciała. Umysł się uspokoi, a ciało zacznie falować w rytmie oddechu zwycięstwa ( ujjayi), który połączy nas ze znanym i nieznanym jednocześn­ie. Zaczniemy od „powitań słońca”, w dawnej symbolice wyrażający­ch rytm natury i życia, jego przemijani­e. Później będzie „trójkąt szczęśliwy” i takież dziecko, dalej wojownik, mędrzec, bogini... Szczegóły na www.yogaway.eu. Namaste. turkiewicz@free.fr

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland