Dzień aresztowań Rosja
Tysiące Rosjan w ponad 30 miastach wyszły na ulice w protestach pod hasłami walki z korupcją.
12 czerwca w całym kraju oficjalnie obchodzono Dzień Rosji, ale obywatele wzięli udział nie tylko w zorganizowanych przez władze oficjalnych uroczystościach. Władywostok, Nowosybirsk, Kazań, Ułan-Ude, Omsk... Wszędzie tam na ulicach żądano demokratycznych przemian i wypowiedzenia realnej wojny korupcji na wszystkich szczeblach władzy.
Najliczniejsze demonstracje odbyły się w Petersburgu oraz oczywiście w Moskwie. W stolicy szef opozycyjnej Fundacji Walki z Korupcją Aleksiej Nawalny zamierzał wyprowadzić swoich zwolenników na ulicę Twerską, ale stołeczne merostwo odmówiło z powodu planowanych tam oficjalnych imprez. Jako alternatywę wybrano więc prospekt Sacharowa.
Jednak Nawalny wkrótce oskarżył władze o wywieranie nacisków na ekipy techniczne, które jedna za drugą pod najróżniejszymi pretekstami odmawiały mu zainstalowania sceny w uzgodnionym miejscu. To samo działo się z firmami, które miały udostępnić telebimy, z których podczas akcji miał być pokazany film demaskujący jako korupcjonistę premiera Dmitrija Miedwiediewa. Do tego wszystkiego ktoś zaatakował serwery sztabu Nawalnego i poprzecinał kable niezbędne do transmisji online z demonstracji.
Nawalny stwierdził, że to nic innego jak próby storpedowania akcji i wezwał wszystkich do wyjścia na Twerską, tam gdzie manifestacja miała odbyć się początkowo. Później musiała robić to jego żona, bo polityka prewencyjnie zatrzymano jeszcze przed początkiem zgromadzenia.
Nawalny został oskarżony o powtórne naruszenie przepisów dotyczących organizacji zgromadzeń maso- wych i błyskawicznie skazany na 30 dni aresztu. Ale jego zatrzymanie było tylko preludium. Tego dnia w całej Rosji taki sam los spotkał ponad 1,5 tysiąca przeciwników Kremla.
Milicja i siły specjalne przystąpiły bowiem do równie systematycznej co brutalnej pacyfikacji tych, którzy już bez swojego lidera wyszli jednak na ulice. Wszędzie schemat był podobny do tego, według którego wydarzenia rozgrywały się w Moskwie. Tam demonstrantów, którzy nie przestraszyli się barykad z worków z piaskiem i zapór przeciwczołgowych (wystawionych ponoć na potrzeby świątecznej rekonstrukcji historycznej), otoczyły ze wszystkich stron oddziały milicji i Gwardii Narodowej.
W ścisku doszło do przepychanek, a potem ludzi, którzy nie mogli będą wymagane wizy. Nie potrzeba ich do czterech państw – które, chociaż nie są członkami UE, ale należą do strefy Schengen – Islandii, Liechtensteinu, Norwegii i Szwajcarii.
Ukraińcy nie powinni jednak zapominać, że użyty przez Federicę Mogherini termin „wyjazdy krótkoterminowe” nie był przypadkowy. – Ruch bezwizowy nie obejmuje zatrudnienia, zamieszkania i nauczania. Za te naruszenia Europejczycy mogą zawrócić na pięć lat i ukarać grzywną w wysokości co najmniej trzech tysięcy euro – przypomina kijowski portal Diełowaja Stolica.
Ukraińcy przyzwyczajają się do nowych zasad. – Żadnego szturmu nie było – podkreślają dziennikarze „Komsomolskiej Prawdy” w Ukrainie, którzy obserwowali sytuację w kijowskim porcie lotniczym Żuliany. Przyznawali to też pracownicy lotniska i Straż Graniczna. – Według stanu na 15.00 już ponad 1100 naszych rodaków przekroczyło granicę państwową z krajami Unii Europejskiej bez wiz. Większość wybrała drogowe przejścia graniczne (69 proc.), pozostali preferowali połączenia lotnicze (31 proc.) – raportowali ukraińscy pogranicznicy pierwszego dnia po zniesieniu wiz. ani ruszyć do przodu, ani się wycofać, zaczęto wyłapywać i zaciągać do przygotowanych zawczasu policyjnych bud. Podano, że zatrzymano tam 866 osób. Demonstrantów bito, ciągnięto za włosy i traktowano gazem łzawiącym.
Łapano kogo popadnie. Internet obiegło nagranie, na którym ewidentny zwolennik Putina rozpuszcza złośliwe plotki, że opozycjoniści chcieli wnieść ze sobą materiały wybuchowe. Nie udaje mu się nawet skończyć zdania, kiedy zostaje złapany pod pachy i zawleczony do suki przez dwóch rosłych funkcjonariuszy w czarnych mundurach i kaskach z przyłbicami zasłaniającymi twarze.
Nie wszystkim udało się jednak dobrze zakryć. Internauci wypatrzyli, że rozpędzaniem i zatrzymywaniem demonstrantów w Moskwie dowodził były dowódca pułku jednostki specjalnej Bierkut z Kijowa. Podejrzany o strzelanie do manifestantów na Majdanie płk Serhij Kusiuk zbiegł na zaanektowany przez Rosjan Krym, a teraz zjawił się na ulicach Moskwy w mundurze moskiewskiego OMON-u z krótkofalówką w dłoni. Powtórka z historii? Zdaniem władz, absolutnie nie. Według szacunków merostwa Moskwy w demonstracji na Twerskiej wzięło udział zaledwie 5 tysięcy osób, a więc „nikły procent” w porównaniu z 2,5 mln, które uczestniczyły w oficjalnych obchodach Dnia Rosji w stolicy. (CEZ)
Wśród podróżnych, którzy bez wiz wylecieli wtedy z lotniska na Żulianach, była cała rodzina. Wybierała się do Polski. – Postanowiliśmy polecieć do krewnych na kilka dni, a ponieważ teraz wszystko jest znacznie łatwiejsze, to można latać częściej. I na wizach teraz oszczędzamy. A jeżeli uda się znaleźć pracę, to zostanę popracować na jakiś czas – przyznała się szczerze kijowianka Ołena, której mama już pracuje w Polsce i od dawna zaprasza do siebie.
Najwięcej Ukraińców skorzystało z nowych zasad właśnie po to, aby wjechać do Polski. Na portalach społecznościowych pojawiły się ich komentarze: – Ukraina wypuściła bez pytań i dodatkowych dokumentów, zobaczymy, jak powita Polska – napisała Marina Serhijenko. – Polska powitała. Wszystko działa – pojawił się nowy wpis.
W pierwszej dobie granicę z naszym krajem przekroczyło 2817 obywateli Ukrainy, którzy skorzystali z trybu bezwizowego. Dwóm odmówiono wjazdu. (CEZ)