Na ulice w Polsce wyszło samo dobro I dobro zwycięży
Donald Tusk:
– Jeśli ludzie dobrej woli wychodzą na ulice, nie agresywnie, jeśli są bezinteresowni, to prędzej czy później coś dobrego się stanie. Ludzie wyszli po to, żeby bronić wolności i niezawisłości sądów. To jest rzecz piękna. Dzisiaj, kiedy widzę te twarze na ulicach – nie chcę być tutaj politycznie stronniczy, ale tutaj nie ma mowy o żadnej symetrii – to są tysiące dobrych ludzi, którzy mają co innego do roboty w życiu. To są ludzie bez nienawiści, którzy wyszli w takiej masie na ulice nie we własnym wąsko pojętym interesie. Oni wyszli po to, żeby bronić wolności i niezawisłości sądów. To jest rzecz piękna. Ja bym ze strony władzy i prezydenta potraktował to jako wielką szansę. Wychodzą tysiące ludzi nie z nienawiści czy z negatywnych emocji, tylko ewidentnie z pięknej troski, żeby Polska była lepsza. Nie mogę o tym mówić bez wzruszenia, bo to przypomniało mi najlepsze chwile z historii Polski, w których ja miałem okazję uczestniczyć. Tej energii nie można za żadne skarby zmarnować, bo to byłby grzech wyjątkowy. I nie należy na pewno komentować, tak jak słyszę czasami z ust ministrów, że to są turyści, przypadkowi spacerowicze, już nie mówiąc o kanaliach, i tak dalej. Pomysły na konfrontacyjne, siłowe rozwiązania w Polsce są najgorsze z możliwych. Nikomu bym nie wybaczył, gdyby wpadł na pomysł, że można coś siłą w Polsce rozwiązać. Być może trzeba będzie odrobinę cierpliwości. Najważniejsze, żeby ci, którzy tak głośno, a równocześnie tak serdecznie zareagowali na to, co się dzieje w Polsce, żeby się nie zniechęcili. Ja nie namawiam nikogo do manifestowania, ale żeby tego nastroju zaangażowania w życie publiczne, żeby tego nie utracili. I tu też, cytując klasyka – dobro zwycięży – mówił przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.
Zapytany, czy jest rozczarowany odmową spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą, odparł, że zbyt wielkich nadziei na to spotkanie nie miał. – Ale trzeba wykorzystać każdą możliwość, aby pomóc wyjść Polsce z tego zakrętu, na jakim się niewątpliwie znalazła – powiedział. – Mam własną opinię na temat tego, co dzieje się w kraju. Ona jest bardzo krytyczna. Uważam, że dobrze byłoby, żeby prezydent i polski rząd mieli wiedzę, jakie konsekwencje mogą pójść za tym, co się dzieje w tej chwili z reformą prawa. Sytuacja jest, moim zdaniem, naprawdę poważna. To, co się dzieje, jest przedmiotem wielkich emocji, niepokoju, smutku Unii Europejskiej. My przez te 25 lat i wcześniej zbudowaliśmy podwaliny bardzo zdrowej demokracji, w której państwo jest tak budowane, żeby możliwie mało szkodzić obywatelowi i możliwie skutecznie mu pomagać – skomentował. – Dalej jestem gotów dalej jechać do prezydenta. To jest moja praca, choćby jutro, nie mam z tym żadnego problemu; tak samo z premier Szydło. Chciałbym, żeby wiedzieli, że to można odwrócić, że nie trzeba być więźniem jednego złego pomysłu; jednego w złych emocjach działającego człowieka – ocenił przewodniczący Rady Europejskiej (...).