Garbine Muguruza Roger Federer Szampan i truskawki dla największych
Uchodzący za najbardziej prestiżowy turniej tenisowy – londyński Wimbledon – przeszedł w tym roku do historii nie tylko światowego, ale i polskiego tenisa. Wszystko za sprawą Łukasza Kubota, który zwyciężył w deblu, grając w parze z Brazylijczykiem Marcelem Melo. Emocji nie brakowało także w grach pojedynczych, w których siłę pokazały stare, niezniszczalne gwiazdy białego sportu, z Rogerem Federerem na czele.
Mający swoje początki w 1877 roku Wimbledon co roku przykuwa uwagę miłośników tenisa z całego świata. Olbrzymia ranga i wieloletnia tradycja, jaką tworzą m. in. obowiązkowy dla zawodników „dress code” w postaci białych strojów, obecność na trybunach członków brytyjskiej rodziny królewskiej i światowych celebrytów czy wszechobecna przekąska, jaką są serwowane na każdym kroku truskawki z bitą śmietaną, tworzą wyjątkową otoczkę. Wygrać Wimbledon to coś więcej, niż triumfować w jakimkolwiek innym turnieju.
Sztuka ta udała się po raz pierwszy w dziejach Polakowi. Łukasz Kubot przystąpił do deblowej rywalizacji w parze z Marcelem Melo. Polsko- brazylijska para jeszcze przed startem Wimbledonu była uznawana za pretendentów do wygranej. 35- letni lubinianin świetnie radzi sobie w grze podwójnej, czego najlepszym dowodem jest triumf w wielko szlemowym Australian Open w 2014 roku. Wówczas nasz zawodnik miał u boku Szweda Roberta Lindstedta. Po tym spektakularnym sukcesie drogi tenisistów się rozeszły i Kubot nawiązał współpracę z młodszym o dwa lata Melo. Z nowym partnerem pochodzący z Dolnego Śląska tenisista rozumie się doskonale. Dość powiedzieć, że w tym roku ta dwójka jest niepokonana na trawie. W wielkim finale doszło do emocjonującego i niezwykle wyrównanego pięciosetowego pojedynku. Po drugiej stronie siatki stanęli Austriak Oliver Marach i Chorwat Mate Pavić. W decydującej partii, która, wydawało się, będzie trwała w nieskończoność, Kubot wraz z partnerem wygrał 13: 11. Wycieńczeni zwycięzcy po ostatniej piłce padli na kolana, po czym szybko utonęli w długim przyjacielskim uścisku. Sam Kubot zaprezentował po raz kolejny londyńskiej widowni swój popisowy numer i frywolnie odtańczył kankana. Oprócz zapisania się w historii sportu, zwycięzcy dostali do podziału 400 tysięcy funtów.
Dominator Federer
Turniej singlistów, czyli rozgrywki skupiające największą uwagę kibiców, zdominował genialny Szwajcar Roger Federer. Mimo że mogłoby się wydawać, że 36-latek powinien mieć już za sobą najlepsze sportowe lata, to rzeczywistość mocno zaskakuje. W 2017 roku Szwajcar wygrywa praktycznie wszystkie mecze. Na początku roku triumfował w Australian Open. Z drugiego w cyklu Wielkiego Szlema, francuskiego Rolanda Garrosa, postanowił się wycofać, aby szlifować formę na Wimbledon. Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Federer na trawiastych kortach był nie do zatrzymania. Do swojego jedenastego w karierze finału Wimbledonu dotarł bez straty seta! Po drugiej stronie siatki, w ostatnim meczu turnieju, czekał Chorwat Marin Čilić. Zawodnik z Bałkanów również nie był trudną przeszkodą dla legendy tenisa (6:3, 6:1, 6:4) i dziewiętnasty (!) wielkoszlemowy triumf Szwajcara stał się faktem. Dzień po zwycięstwie szczęśliwy Federer przyznał, że wygrana w Londynie ucieszyła go na tyle mocno, że dał się ponieść szalonej imprezie: – Balowałem do 5 rano. Wypiłem mnóstwo drinków, przez co następnego dnia pękała mi głowa. Świętowało ze mną 40 znajomych. Jestem szczęśliwy i wiem, że rozgrywam naprawdę szalony sezon – wyznał na łamach brytyjskiego „The Telegraph”.
Powody do radości miał także Polak Jerzy Janowicz, który powrócił do wielkiego grania. Łodzianin, po wielu miesiącach tenisowego niebytu, „zaskoczył” na londyńskiej trawie. Nasz zawodnik dotarł do trzeciej rundy, w której uległ faworyzowanemu, rozstawionemu z czternastką Francuzowi BenoÎt Paire’owi. W dwóch wcześniejszych grach Jerzyk wygrał z Lucasem Pouille’em i Denisem Shapovalovem, prezentując tenis na naprawdę wysokim poziomie. Dzięki temu realny staje się