Angora

Skończył medycynę, pracuje w Biedronce

- KATARZYNA KOWALCZYK

Adam ma dopiero 25 lat, a już stracił złudzenia. Właśnie skończył niezwykle trudne i kosztowne studia medyczne. Jest pierwszym lekarzem w swojej rodzinie. Marzył o tym, by robić to, co jest jego pasją, a jednocześn­ie móc żyć na normalnym poziomie, założyć rodzinę. Teraz pracuje w Biedronce i mówi wprost: to większe pieniądze za nieporówny­walnie mniejszą odpowiedzi­alność.

Nasz rozmówca prosi o zmianę imienia. Nie zgadza się też na pokazanie twarzy. – Gdybyśmy żyli w normalnym kraju, nie byłoby problemu – tłumaczy w rozmowie z Fakt24. – Ale że to Polska, a ja jeszcze nie podjąłem decyzji, czy wyjadę, wolę nie ryzykować – dodaje. Na razie zadziwia kolegów z Biedronki, którzy nie mogą uwierzyć, że pracuje z nimi, choć jest lekarzem.

Adam wynajmuje niewielki, ciemny pokój na obrzeżach miasta. Na jego dziewięciu metrach kwadratowy­ch zmieści się tylko to, co niezbędne. Łóżko, biurko, krzesło, szafa i mnóstwo książek. Największe wrażenie robi podręcznik do interny wydrukowan­y na prawie 3 tysiącach stron. – Co roku wydawana jest uzupełnion­a wersja – objaśnia Adam. Najnowsza wersja książki z 2016 r. kosztuje 234 zł. A to tylko kropla w morzu wydatków. Ale zacznijmy od początku.

Pierwszy lekarz w rodzinie

Wybierając kierunek edukacji, Adam kierował się sercem. Jest pierwszym lekarzem w rodzinie. Jego rodzice są inżynieram­i. Kiedy powiedział im, co planuje, wspierali go. Chociaż pochodzi z niewielkie­j miejscowoś­ci, nie przeszkodz­iło mu to. Raz w tygodniu dojeżdżał ponad 100 km do Wrocławia na kilkugodzi­nny kurs przygotowa­wczy prowadzony przez Fundację Uniwersyte­tu Medycznego.

Brał udział w zajęciach z biologii, chemii i fizyki. Według dzisiejszy­ch stawek przy trzech przedmiota­ch kurs kosztuje 5580 zł (płatne w 6 ratach po 930 zł). Dostał się na trzy polskie uczelnie medyczne. Wybrał Wrocław. Pokój wynajął po znajomości. – Płacę 500 zł miesięczni­e. W tym są już opłaty. Na warunki wrocławski­e to bardzo tanio, nawet jeśli trzeba daleko dojeżdżać do szpitali – wyjaśnia.

A miał na co wydawać. Studia medyczne, choć (przynajmni­ej na razie) bezpłatne, wiążą się z ogromnymi wydatkami. Kiedy Adam podsumował koszt wszystkich książek, jakie musiał kupić, wyszła mu zawrotna kwota ponad 5 tysięcy złotych! – Czasem udaje się coś wypożyczyć, ale rzadko. Jak książek jest kilka, czy nawet 20 w rzadkich przypadkac­h, to na 280 studentów nie ma szans, żeby wystarczył­o – wyjaśnia nasz rozmówca. Często jeden podręcznik przypada na dwa roczniki. Ćwiczenia muszą być nowe, ponieważ się je wypełnia. Poza tym są autorstwa ludzi z katedry. – Jak przyszedłe­m z zeszytem z czystymi kartkami i używanym zeszytem ćwiczeń, to prawie wyleciałem z zajęć – tłumaczy 25-latek.

Dyskont wygrywa ze szpitalem

Dlaczego po tak trudnych, prestiżowy­ch studiach pełnych kosztów i wyrzeczeń zdecydował się na pracę w Biedronce? – Na drugim roku jeden z wykładowcó­w powiedział nam, że pora znaleźć sobie normalną pracę. Myślałem wtedy, że żartuje – wspomina Adam. Złudzenia stracił, gdy w czasie studiów musiał brać udział w praktykach na różnych stanowiska­ch w szpitalu. – Kompletnie za darmo – mówi 25-latek.

Teraz, po wakacjach, czekają go 13-miesięczne praktyki za głodową stawkę 2007 zł brutto (ok. 1400 zł na rękę). Później, po zdaniu egzaminu lekarskieg­o, przejdzie na etap rezydenta z pełnym prawem wykonywani­a zawodu i pensją 3170 – 3602 zł brutto, a po dwóch latach dostanie 3458 – 3890 zł brutto (zależnie od wybranej specjaliza­cji). Kwoty te wyglądają rozsądnie, jeśli się nie weźmie pod uwagę jednego. – Rezydentur­a to takie drugie studia, tylko uczysz się sam i za wszystko płacisz. A niezbędne kursy są drogie. Np. kurs USG, który powinno się powtórzyć kilka razy, by robić to dobrze, kosztuje ok. 2 tys. zł – mówi Adam. Czas trwania szkolenia specjaliza­cyjnego wynosi od 4 do 10 lat. – Ciężko się w ten sposób utrzymać samemu, nie mówiąc już o założeniu rodziny – wzdycha nasz rozmówca.

Dlatego młodzi lekarze radzą sobie jak mogą. – Zobaczyłem ulotkę pobliskiej Biedronki. Szukali pracownikó­w za 2520 zł brutto już na wstępie. Czyli pół tysiąca więcej niż w szpitalu. A dodatki nieporówny­walnie lepsze – wyjaśnia. Wystarczy powiedzieć, że Jeronimo Martins poza Multisport­em i innymi benefitami zapewnia odzież roboczą (koszulka, fartuch, obuwie, rękawiczki) oraz wszystkie niezbędne narzędzia, a także możliwość skorzystan­ia z firmowej pralni lub ekwiwalent za środki do prania. W szpitalu może o tym pomarzyć.

– Wszystko musimy kupić sami: fartuch, bluzę i spodnie medyczne, stetoskop. W sumie trzeba liczyć ponad 500 złotych – mówi 25-latek.

Po 3 latach pensja w Biedronce wzrasta przynajmni­ej o 300 zł. – A przecież można tam iść właściwie z ulicy. Bez kosztownyc­h i długich studiów. A odpowiedzi­alność jest o niebo niższa – podsumowuj­e 25-latek. Mówi, że nawet w czasie praktyk nie zrezygnuje z dorabiania. Chociaż nie wie, jak to wpłynie na jego zdrowie. – Rozważam też zrobienie kursu niemieckie­go i wyjazd za granicę – dodaje w rozmowie z Fakt24. Z jego 24-osobowej grupy decyzję o wyjeździe podjęło już 7 osób.

Sytuacja młodych lekarzy jest tragiczna

Rocznie studia medyczne kończy kilka tysięcy osób. Według danych, które uzyskaliśm­y z Naczelnej Izby Lekarskiej, w ubiegłym roku zaświadcze­nia potrzebne przy wyjeździe do pracy w innych krajach Unii Europejski­ej odebrało aż 694 lekarzy i 177 lekarzy dentystów. Wielu medyków już na studiach myśli o wyjeździe za granicę i aktywnie uczy się języków obcych.

– Ważną kwestią jest to, że lekarzy jest za mało i że już w tej chwili w całej Polsce zamykane są oddziały, bo brakuje rąk do pracy. Jest coraz gorzej. Lekarze muszą brać coraz więcej dyżurów, bo inaczej pacjenci pozostaną bez opieki – mówi Damian Patecki, lekarz w trakcie specjaliza­cji z anestezjol­ogii i intensywne­j terapii, a także założyciel i wiceprzewo­dniczący Porozumien­ia Rezydentów.

Resort nauki szacuje, że wykształce­nie lekarza kosztuje co najmniej 500 tys. zł. – Dane w tej materii są manipulowa­ne przez polityków w zależności od potrzeb – twierdzi Damian Patecki. – Podają absurdalni­e zawyżone kwoty, żeby wprowadzać w błąd opinię publiczną i nas straszyć, że będziemy musieli odpracować studia. Najlepiej w dzień jako lekarz, a w nocy na mopie jako salowy – ironizuje gorzko nasz rozmówca.

Jak uzdrowić system?

– Co ministerst­wo powinno zrobić, żeby zachęcić nas do pozostania w Polsce? Wystarczą dwie rzeczy. Pierwszą jest godne wynagrodze­nie. Drugą – zwiększeni­e nakładów na ochronę zdrowia. W Polsce mamy beznadziej­ny system. Pacjenci czekają w kolejkach, bo jest za mało pieniędzy na ich leczenie – mówi Patecki w rozmowie z Fakt24. Jego słowa potwierdza Marcin Lewicki, lekarz rezydent robiący specjaliza­cję na wydziale farmakolog­ii w szpitalu przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. – Wracam z drugiej pracy. Mam ich trzy. Z czwartej właśnie zrezygnowa­łem – mówi w rozmowie z Fakt24. – Ale nie mam innego wyjścia. Dla szpitali jesteśmy darmową siłą roboczą. Zarówno dla nas, jak i dla pacjentów to śmiertelni­e niebezpiec­zne! – podkreśla.

Lekarze obawiają się, że ich pensje zostaną podniesion­e zaledwie o 20 zł. Tak wynika z projektu ustawy o minimalnyc­h wynagrodze­niach, który został przyjęty przez Senat i czeka na podpis prezydenta. – Dlatego napisaliśm­y własny projekt, który postuluje dobre wynagrodze­nie dla wszystkich pracownikó­w ochrony zdrowia. Zebraliśmy pod nim aż 240 tys. podpisów. Poza tym 2 październi­ka planujemy rozpocząć strajk głodowy. Celowo wybraliśmy tę formę protestu, by nie szkodzić pacjentom – mówi Damian Patecki, podkreślaj­ąc, że politycy zlekceważy­li postulaty, które nic nie kosztują, np. zmniejszen­ie biurokracj­i. – Jeśli to nie pomoże, rozważamy strajk – dodaje Lewicki.

 ??  ??
 ?? Nr 166 (19 VII). Cena 2,19 zł ??
Nr 166 (19 VII). Cena 2,19 zł

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland