Opera Krakowska w Lanckoronie
Zaprosili nas...
Pani Basia na co dzień wozi ludzi po Warszawie tramwajem. Pewnego dnia musiała pożyczyć trochę pieniędzy. I pożyczyła 20 tys. zł. W lichwiarskiej firmie pożyczkowej. Za kilka dni ma przyjść komornik, by ją wyrzucić z mieszkania. Okazało się, że notariusz przeczytał jej tylko początek i koniec aktu notarialnego. Kiedy chciała doczytać resztę, zaczęto ją poganiać. Kiedy przeczytała w domu, okazało się, że sprzedała mieszkanie za 200 tys. zł, których oczywiście nikt jej nigdy nie dał.
Dwóch lichwiarzy siedzi już w areszcie. Siedzi też nieuczciwy notariusz. W sądzie okazało się, że osób w ten sposób poszkodowanych jest ponad 50. Sęk w tym, że ci przestępcy zdążyli mieszkanie sprzedać. A „nabywca w dobrej wierze” na podstawie aktu notarialnego kupna-sprzedaży właśnie panią Basię eksmituje donikąd. Nawet nie można wystąpić do miasta o lokal socjalny, bo formalnie rzecz biorąc, pani Basia niedawno „sprzedała” mieszkanie własnościowe. W dodatku pani Basia, która zdążyła już spłacić połowę lichwiarskiej pożyczki, bardzo się zadłużyła w banku na adwokata, który okazał się partaczem i niczemu nie zapobiegł. Za to nachodził ją nawet nocami, żądając coraz to większych sum za swe bezużyteczne usługi.
I tak jest już lepiej, bo złodziei zaczęto u nas ścigać, ale wciąż nasz system prawny nie potrafi należycie zadbać o ofiary przestępstw. Co z tego, że sprawcy siedzą, skoro skutki przestępstwa w postaci bezdomności dzieją się w majestacie prawa. Teraz eksmisję może w sądzie zablokować tylko prokurator io ile nam wiadomo taki wniosek został złożony. Ale czy zdąży, to się okaże. Jak nie zdąży, to będziemy eksmisję blokować, narażając się na zarzuty łamania prawa. W imię sprawiedliwości. A swoją drogą, kim trzeba być, co trzeba mieć w głowie i w sercu, aby nabywszy od przestępców mieszkanie, twardo eksmitować ich ofiarę, nie zważając na to, że ci, którzy mieszkanie sprzedali, przebywają już w areszcie?
Problem jest szerszy. Tysiące rodzin czeka na jakieś zadośćuczynienie, po tym jak straciły dach nad głową i zostały potężnie zadłużone przez mafię reprywatyzacyjną. Śledztwa przeciw mafii wprawdzie się toczą, ale nikt nadal nie pomaga poszkodowanym.
Ponad 120 więźniów w okręgu warszawskim zażądało posiłków albo bez mięsa wieprzowego, albo bez mięsa w ogóle. Jako powód część z nich podała przejście na islam. Zgodnie z przepisami zatwierdzonymi przez ministra sprawiedliwości służba więzienna powinna dopełnić starań, by spełnić te żądania. Inaczej naraża się na proces sądowy o odszkodowanie.
W więziennych stołówkach obowiązuje (z pewnymi wyjątkami) zasada „mówisz i masz”. Każdy osadzony ma prawo do diety zgodnej z własnymi przekonaniami lub religią. Służba więzienna na ogół respektuje to prawo. Jedyną przyczyną odmowy może być brak warunków do przygotowania indywidualnych posiłków w więziennej kuchni. Przepisy są w tej sprawie jednoznaczne i stoją po stronie osadzonych. Więzień, który pozwał Skarb Państwa za nieszanowanie jego oczekiwań żywieniowych, po odwołaniu do sądu drugiej instancji otrzymał 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Skazany ten poznał smak więziennego wiktu najpierw w areszcie śledczym, a potem w dwóch zakładach karnych. W areszcie otrzymywał posiłki wegetariańskie. W pierwszym zakładzie karnym otrzymywał takie potrawy jak wszyscy, a więc również z mięsem. W kolejnym więzieniu zażądał posiłków wegańskich, ale dyrektor odmówił spełnienia jego prośby. Skazany w proteście urządził głodówkę i składał skargi, aż w końcu wystąpił do sądu o zadośćuczynienie z tytułu „naruszenia dóbr osobistych”. Dyrektor generalny służby więziennej przychylił się w końcu do próśb więźnia i zapewnił mu dania wegańskie, jednak ten po dwóch miesiącach z nich zrezygnował. Jak ustalił potem sąd, „z powodu niezapewnienia przez tę dietę odpowiedniej ilości składników odżywczych, a nadto z powodu zbyt małej ilości owoców w diecie”. Sprawą finalnie zajmował się sąd, ponieważ więzień nie zrezygnował z pozwania Skarbu Państwa. Zażądał 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia za nierespektowanie jego próśb dotyczących żywienia.
Mięso go obrzydza
Sąd Okręgowy w Szczecinie stwierdził, że „możliwość wyboru produktów do spożycia można uznać za swego rodzaju dobro, jednakże nie dobro osobiste” i oddalił w całości żądania więźnia. Uznał również, że „nieograniczona swoboda w wyborze spożywanych produktów doznaje ograniczeń w warunkach pozbawienia wolności. Zasadniczym elementem każdej kary jest bowiem jej dolegliwość” – argumentował. Sąd podkreślił, że skazany ma prawo do posiłków uwzględniających wymogi religijne czy kulturowe, zauważył jednocześnie, że ten konkretny więzień przekonywał jedynie, że mięso go obrzydza.
Dwa tygodnie w celi izolacyjnej
Sprawa w efekcie trafiła do drugiej instancji, bo więzień nie zgodził się z wyrokiem sądu okręgowego. To właśnie Sąd Apelacyjny w Szczecinie przyznał osadzonemu 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Stwierdził bowiem, że naruszono prawa więźnia do zachowania tajemnicy na temat przekonań religijnych, wyznania lub światopoglądu. Sędzia wytknął zakładowi karnemu, że kiedy skazany zażądał wegańskich posiłków, wymierzono mu karę dyscyplinarną za „wykazywanie postawy roszczeniowej” i „próbę manipulowania” służbą więzienną. Mężczyzna spędził dwa tygodnie w celi izolacyjnej. W wyroku przyznającym skazanemu zadośćuczynienie została przywołana Konstytucja RP, zgodnie z którą nikt nie może być obowiązany przez
Tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu artystycznego Opera Krakowska zaprasza na spektakl „Napój miłosny” Gaetana Donizettiego, który odbędzie się 9 września o godz. 18 na lanckorońskim rynku. Spektakl operowy po raz pierwszy zagości w pięknej i malowniczej scenerii Lanckorony, gdzie muzyka będzie współbrzmieć z gwarem miasteczka. Cały rynek zamieni się w widownię i miejsce akcji przedstawienia, w którego realizację zaangażowani będą także mieszkańcy Lanckorony. W przedstawieniu wystąpią: Iwona Socha (Adina), Andrzej Lampert (Nemorino), Michał Kutnik (Belcore), Przemysław Firek (Dulcamara), Monika Korybalska (Gianetta). Towarzyszyć im będą Balet, Chór i Orkiestra Opery Krakowskiej pod dyrekcją Evgeny’a Volynskiego. organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania. Sąd apelacyjny uznał, że ani zakład karny, ani sąd okręgowy nie miały podstaw, by badać światopogląd więźnia żądającego wegańskich posiłków (...). Sąd nie badał też warunków przygotowywania posiłków w więziennych kuchniach. Stwierdził tylko, że zakład karny miał możliwości przygotowywania wegańskich posiłków, o czym miało świadczyć wcześniejsze uwzględnienie skargi więźnia przez okręgowego dyrektora służby więziennej.
Przyjazne więźniom przepisy Ziobry
10 tysięcy złotych zadośćuczynienia sąd przyznał więźniowi dwa lata temu. Proces o „naruszenie dóbr osobistych” przez nieuwzględnienie preferencji żywieniowych skazanego zbiegł się w czasie z intensywną wymianą korespondencji między rzecznikiem praw obywatelskich a dyrektorem generalnym służby więziennej. Efektem tamtego procesu i działań rzecznika są obecnie obowiązujące zasady żywienia więźniów. Osadzonym w zakładach karnych przysługuje pięć rodzajów diet: normalna, dla młodocianych, dla chorych, dla najciężej pracujących oraz posiłki przygotowywane z uwzględnieniem wymogów religijno-kulturowych. Zasad tych dotyczy rozporządzenie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z marca ubiegłego roku. Wprowadza ono między innymi zasadę, że jeżeli więzień jest przewożony z jednego zakładu karnego do innego, nie musi za każdym razem żądać indywidualnej diety. Wystarczy, że zażąda raz (...).
Przez ostatnie dwa lata ponad 120 na 6300 więźniów z okręgu warszawskiego zażądało diety bezwieprzowej, bezmięsnej bądź wegańskiej. Część z nich powoływała się na wymogi religijne. aw.