Morderca z wózkiem
Fajbusiewicz na tropie
20 sierpnia 1992 roku w Raciborzu zamordowano 43-letnią kobietę. Przedstawiam portret pamięciowy mężczyzny podejrzanego o dokonanie tego zabójstwa. Tuż przed popełnieniem zbrodni (a było to około godziny pierwszej) spacerował z wózkiem dziecięcym.
Mężczyzna, którego poszukujemy, ma około 170 cm wzrostu, jest krępej budowy ciała, łysiejący, z ciemnymi włosami po obu stronach czoła. Gdy widziano go w pobliżu miejsca zbrodni, ubrany był w kurtkę dżinsową z jasnymi naszywkami (z tyłu na wysokości pasa) i spodnie ciemniejsze niż kurtka.
20 sierpnia 1992 roku około godziny 1.40 do dyżurnego Komendy Rejonowej Policji w Raciborzu zgłosił się policjant – starszy sierżant. Był zaniepokojony krzykami dochodzącymi z kępy krzaków przy skrzyżowaniu ul. Dąbrowskiego i Stalmacha. Mógł to być tylko głośny finał nocnej popijawy, mogło to być też coś poważniejszego...
Dyżurny wysłał tam radiowóz. W krzakach przy skrzyżowaniu poli- cjanci znaleźli ciało obnażonej kobiety. Lekarz stwierdził zgon. Pies tropiący najpierw doprowadził policjantów na ul. Kozielską. Okazało się, że mieszkała tam zamordowana kobieta. Ustalono, że nazywała się Ewa G. Miała 43 lata. Psa sprowadzono z powrotem na miejsce zbrodni, ruszył w zupełnie innym kierunku. Zatrzymał się dopiero na ulicy Kossaka, dokładnie pod domem, w którym mieszkał znany policji Robert N. Miał już na koncie kilka czynów lubieżnych. Wydawało się, że sprawa jest jasna, że to on jest zabójcą. Okazało się jednak, że ma alibi. Policjanci przeprowadzili dokładne rozpoznanie okolic skrzyżowania. Znaleźli kobietę, która w nocy z 19 na 20 sierpnia nie mogła zasnąć. Stała w oknie i patrzyła na ulicę, przy której zaparkowany był jej samochód. Zauważyła, że około godziny pierwszej jasnowłosa kobieta szła tą ulicą. Po drugiej stronie chodnika w tym samym kierunku szedł mężczyzna. Pchał dziecięcą spacerówkę. Dwoje nieznajomych zmierzało w kie- runku skrzyżowania. W pewnej chwili kobietę w oknie dobiegł płacz, potem jakby ciche skomlenie. Gdy zapadła cisza, ulicą przebiegł mężczyzna z wózkiem.
Policja miała duże trudności z odtworzeniem ostatnich godzin życia pani Ewy. Kobieta była alkoholiczką. Bywała w najgorszych melinach i knajpach Raciborza. Tej nocy także była pijana. Od rana 19 sierpnia urzędowała w piwiarni „Bar Starowiejski”. Nie udało się ustalić szczegółów tego „posie- dzenia”, ale jakiś bywalec pamiętał jak przez mgłę, że Ewa zaczepiała różnych mężczyzn, prosząc o postawienie kufla piwa. Większość tych prób kończyła się awanturą. Około południa pani Ewa zmieniła lokal. Poszła do „Karczmy Śląskiej”. Personel piwiarni twierdził, że tu znalazła „sponsorów”. Upiła się i zasnęła wsparta o stolik.
Około godz. 16 zjawiła się w centrum miasta w delikatesach. Stamtąd razem ze znajomym poszła na melinę, którą opuściła późnym wieczorem. O północy widziano ją na dworcu PKP, potem śpiącą na ławeczce na przystanku autobusowym. Najprawdopodobniej tam zauważył ją mężczyzna z wózkiem. Musiał spostrzec, że jest pijana. Szedł za nią. Zaatakował w krzakach w rejonie ulicy Dąbrowskiego i Stalmacha. Tamtędy pani Ewa szła w kierunku domu... Morderstwo miało tło seksualne. Napastnik ściągnął kobiecie spodnie i podłożył pod jej głowę. Spodnie były porządnie złożone w kostkę...
Policja przyjęła więc, że zabójca to mężczyzna pedant lub ktoś skoszarowany – tam, gdzie zwraca się uwagę na sposób ułożenia odzieży przed snem.
Na informacje o mężczyźnie oczekuje policja w Katowicach: rzecznik@ ka.policja.gov.pl