Dziki instynkt przetrwania
i długoletniej terapii kobieta nadal lubi spać zwinięta w kłębek, wpada w szał, gdy ktoś zabierze należący do niej przedmiot, a wszystko, co dostanie, natychmiast chowa, niczym pies kość.
– Brak jej obeznania ze społecznymi normami. Nie rozumie mechanizmu dawania i brania ani idei kompromisu. Jest bezbronna – mówi Lyn Fry, psycholog z Ulster University, która kilka lat temu jako pierwszy zagraniczny ekspert przeprowadziła na Ukraince liczne testy. Zdaniem badaczki Oksana jest na poziomie rozwoju sześcioletniego dziecka. Wielkim sukcesem jest to, że nauczyła się mówić, choć bardzo nieskładnie. Nie potrafi przeczytać ani poprawnie przeliterować swojego imienia. Ma też ogromne problemy z nauką i koncentracją. Przez wiele lat lekarze błędnie diagnozowali u niej autyzm, dziś wiadomo, że za obecny stan psychiczny kobiety odpowiada trauma z dzieciństwa.
Przypadek Oksany nie jest odosobniony, a przykładów dzieci z równie drastyczną historią jest więcej. Wszystkie łączy jedno – ogromny problem z ponownym włączeniem ich do społeczeństwa.
Dramatyczne wspomnienia
W tym samym roku, w którym ukraińscy milicjanci znaleźli szczekającą Oksanę, mieszkańcy Ugandy żyli historią pięcioletniego Johna Ssebunya. Odnaleźli go robotnicy, którzy pracując przy wyrębie drzew, natrafili na ślad chłopca pośród stada małp. Odebranie go zwierzętom nie było najłatwiejszym zadaniem – rozwścieczone małpy rzucały w mężczyzn kamieniami i wszystkim, co wpadło im w łapy. Dziecko nie mówiło, całe było w bliznach i ranach. Kolana miało zrogowaciałe od czołgania i raczkowania. Okazało się, że upośledzonego umysłowo chłopca porzucił w dżungli jego ojciec, gdy maluch miał zaledwie dwa lata. W dziczy znalazł nową rodzinę – stado małp, z którymi mieszkał przez kolejne trzy lata. Na początku John jadł to, co mu przyniosły zwierzęta, później razem ze stadem kradł ludziom banany i maniok. Choć od wielu lat żyje już wśród ludzi, a nawet brał udział w paraolimpiadzie, nadal ma problemy z komunikacją.
Pełnej sprawności nigdy nie odzyskał również Sujit Kumar, mieszkaniec Fidżi, który większą połowę swojego 40-letniego życia spędził w izolacji. Znaleziono go w 1982 r., kiedy bezradnie błąkał się przy jednej z autostrad. Z chłopcem nie było żadnego kontaktu, nie potrafił mówić, jedynie gdakał i wymachiwał rękami. Takie nawyki wyrobił sobie w kurniku, gdzie od szóstego roku życia był regularnie zamykany. Rodzina myślała, że jest opętany, i w ten okrutny sposób pozbywała się go z domu (po latach okazało się, że były to ataki padaczkowe).
Gdy w wieku dziewięciu lat trafił do domu opieki na obrzeżach Suvy, stolicy Fidżi, zachowywał się jak kura: wskakiwał na krzesło i udawał, że siedzi na grzędzie. Niestety, w placówce opiekuńczej nie otrzymał odpowiedniej pomocy. W związku z tym, że Sujit nie mówił i nie było z nim kontaktu, przez kolejne 20 lat pracownicy szpitala trzymali go w osobnym pokoju, a gdy robił się nadpobudliwy, przywiązywali go do łóżka prześcieradłami. Dla personelu był po prostu Kurczakiem. W takim stanie w 2004 r. znalazła go Elizabeth Clayton, australijska psycholog i prezes międzynarodowej organizacji humanitarnej Rotary. Gdy poznała jego historię, postanowiła przygarnąć dorosłego już Sujita. Mężczyzna początkowo trafił do prowadzonego