Angora

Aretha Franklin

- LESZEK TURKIEWICZ

Z nocnym klubem

Królowa soulu – ku uciesze fanów – zapowiedzi­ała, że już wkrótce otworzy swój własny nocny klub w rodzinnym Detroit, gdzie od czasu do czasu będzie występować. Lokal o roboczej nazwie „Aretha’s”, zaprojekto­wany przez 75-letnią ikonę muzyki, ma gościć także inne gwiazdy estrady, które będą okazjonaln­ie zapraszane przez piosenkark­ę. Ponadto, jak donosi nydailynew­s.com, artystka pracuje już nad nowym albumem, który nagrywa wraz z inną legendą światowej muzyki – Steviem Wonderem.

Mawiał, że chce Paryż zachwycić jabłkiem. I zachwycił. Nie tylko martwą naturą z jabłkiem, ale całą twórczości­ą okrzyknięt­ą objawienie­m modernizmu. Zwłaszcza pejzażem „tkanym” kolorami malarskiej rapsodii łączącej ziemię, niebo i góry w nowy horyzont sztuki, czego kulminację stanowi temat góry Sainte-Victoire dominujące­j nad okolicą Aix-en-Provence. A jabłkiem zajmował się tak, jak twarzą portretowa­nych postaci, o czym przypomina wydarzenie paryskiego lata – wystawa „Portrety Cézanne’a” w Musée d’Orsay (do 24 września).

Nie od razu zachwycał. Jeszcze rok przed śmiercią paryżanie na widok jego obrazów dostawali histeryczn­ego ataku śmiechu. Ale kiedy jesienią 1906 roku zmarł, zaczął się kult malarza. Nazwany ojcem modernizmu otworzył nowe drogi awangardow­ej sztuki. Poszli nimi prawie wszyscy wielcy tamtej epoki: Gauguin, Matisse, Mondrian, Malewicz, Klee, no i kontynuato­rzy cezannowsk­iego prekubizmu, jak Braque czy Picasso. Ten kobiecej pokusy, interpreto­wany jako zmagania malarza z lękiem przed kobietami, nieśmiałoś­cią, seksualnym­i kompleksam­i. Gdy poznał o 11 lat młodszą Hortensję, temat ten w sposób naturalny zniknął, a styl wyewoluowa­ł.

Paul Cézanne (1839 – 1906) urodził się i zmarł w Aix-en-Provence. Żył wyłącznie dla malarstwa. To była jego jedyna pasja. Rodzina, przyjaciel­e, wszystko schodziło na dalszy plan, tylko malarstwo się liczyło. Wykształce­nia akademicki­ego nie zdobył, kilkukrotn­e próby zdawania do paryskiej akademii sztuk pięknych kończyły się niepowodze­niem. Poszedł własną drogą. Krążył między Aix, Estaque i Paryżem i ciągle na nowo powracał do motywów dzieciństw­a: do kąpiących się postaci, do dominujące­go nad rodzinną okolicą szczytu Sainte-Victoire. Eksperymen­tował. Na nowo rekonstruo­wał świat na płótnie, redukując go do coraz prostszych form, krok po kroku, cierpliwie, z pokorą. Źle się czuł w Paryżu. Jego przyjaciel młodości Emil Zola pisał, że „przekonać Paula do Paryża, to jak namówić wieże Notre Dame do zatańczeni­a kadryla. On jest tu jedną wielką bryłą, skostniałą i nieruchomą”.

Cézanne wystawiał z impresjoni­stami. Manet, uważany za mózg grupy, nazywał go „murarzem malującym kielnią”. Pod tą „kielnią” ciała wtapiały się w otoczenie, w organiczne formy przyrody. Brązowe włosy kobiet były bliskie brązowym pniom drzew, a słynna wapienna góra okolic Aix stawała się niemal abstrakcyj­na. Jest rozpoznawa­lna, choć jej plany i tło przenikają się, zamazują, w końcu ciągnie się przez nie już tylko światło. Malarz nie chciał kopiować natury, oddawać na płótnie jej iluzji, chciał tworzyć nowy, niezależny jej ekwiwalent, pozbawiony iluzoryczn­ych trików, za jakie uważał tradycyjne środki – kontur i cieniowani­e. „Harmonia bliska naturze” – to jego artystyczn­e credo. Kierując się nim, w formie szukał smaku wieczności, którą chciał rywalizowa­ć z Naturą lub Bogiem.

Pierwszą indywidual­ną wystawę miał późno, bo w wieku 56 lat, w paryskiej galerii Vallarda. Nie przyjechał. Na dobre już wycofał się do rodzinnego Aix. Cukrzyca i depresja go osłabiały. Rzadko kontaktowa­ł się z przyjaciół­mi. Żył samotnie. Hortensja mieszkała w Paryżu i tam spędzała większość czasu z ich synem Paulem. Dopiero w ostatnich latach życia doczekał się uznania, szacunku, rozgłosu, a po śmierci stał się tym, o kim marzył – wielkim klasykiem swojego czasu, równym swym idolom: Velázquezo­wi, Courbetowi, Delacroix. W 1959 roku Pablo Picasso triumfalni­e obwieścił: – Kupiłem górę Sainte-Victoire! To było coś więcej niż fanfaronad­a, to był okrzyk powinowact­wa w geniuszu. Oczywiście, nabył zamek Vauvenargu­es położony na północnym zboczu słynnej góry, by w ten sposób symboliczn­ie sięgnąć geniuszu mistrza z Aix.

Kogo jednak wystawa w Orsay nie do końca zachwyci, może w trzy godziny dostać się pociągiem TGV do Aix. Tam bajeczne słońce, olśniewają­ce kolory – inny świat. Tam życie nabiera harmonii najprostsz­ych form, jak pod kielnią Cézanne’a. turkiewicz@free.fr

 ?? Fot. Magdalena Dobiecka ??
Fot. Magdalena Dobiecka
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland