28-letnia lekarka z Jasła zmarła na dyżurze
W obronie ludzi pracy
Coraz częściej zwracają się do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej grupy pracowników, często całe załogi, które mają poważne problemy, a straciły zaufanie do związków zawodowych. Tak jest w przypadku pracowników puławskiego Kolzapu. 130 pracowników obsługujących bocznicę kolejową ZA Puławy dowiedziało się, że mają się zwolnić z pracy, żeby potem zatrudnić się na nowo w innej spółce, która ma przejąć bocznicę zapewniającą transport Zakładom Azotowym Puławy. Boją się, że nie zachowają uprawnień wynikających ze stażu pracy i zostaną zatrudnieni na gorszych warunkach. A podobna sytuacja miała już miejsce 13 lat temu, kiedy wyłączono ich z kombinatu i zatrudniano, obcinając pensje średnio o 1500 zł. Wtedy załoga była już przygotowana do strajku, ale w ostatniej chwili szef związku zawodowego oświadczył, że „strajk będzie nielegalny” i on się pod nim nie podpisze.
W tej sytuacji zdecydowali się nas poprosić o interwencję. Pojechałem więc do Puław i spotkałem się z 50 pracownikami spółki. Obiecałem pomoc i podjęliśmy negocjacje.
Czeka nas też spotkanie z członkami spółki pracowniczej zawiązanej przez pracowników znajdującej się w stanie likwidacji Kopalni „Makoszowy”. Spółkę zawiązano, by ratować miejsca pracy poprzez wznowienie wydobycia na innych zasadach prawnych. 300 górników, którzy zawiązali spółkę, uważa, że likwidacja kopalni nie jest ekonomicznie uzasadniona, bo „Makoszowy” wciąż dysponuje pokładami, które można z zyskiem wydobywać.
Ktoś zapyta, dlaczego stowarzyszenie, które dotychczas zajmowało się głównie ratowaniem ludzi przed bezdomnością i wykluczeniem społecznym, podejmuje się takich zadań? Otóż zanim człowiek straci zarobek, przestanie płacić czynsz, popadnie w długi i biedę, traci pracę lub spadają jego zarobki. I to na tym etapie najlepiej jest zapobiegać krzywdzie. Kancelaria interweniuje dlatego, że okazano jej zaufanie; że dzięki pewnej marce, którą udało nam się przez wiele lat wypracować, decydenci umawiają się z nami na spotkania i liczą się z naszym zdaniem. Nie znam się wprawdzie ani na kolei, ani tym bardziej na górnictwie, ale mam doświadczenie (tak jak wielu moich kolegów i koleżanek) w prowadzeniu negocjacji. Wreszcie potrafimy takie sprawy nagłaśniać, a odwołanie się do opinii publicznej pozwala przekonać wielu ludzi na świeczniku do rozwiązań bardziej uwzględniających interes społeczny i zasadę sprawiedliwości społecznej.
Coraz więcej turystów przyjeżdża na Podhale z czworonożnymi pupilami. Szczególnie obcokrajowcy są rozczarowani tym, że psy nie są w Polsce mile widzianymi gośćmi.
– Przyjechaliśmy specjalnie do Zakopanego, żeby wjechać na Kasprowy Wierch. Okazało się, że z psem nie można – opowiada Uta z Niemiec. Chcieli więc iść w jakąś tatrzańską dolinkę, ale usłyszeli, że na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego nie wejdą z czworonogiem. Jedynymi miejscami, gdzie bez stresu i ryzyka mandatu można iść z psem, są Dolina Chochołowska i Lejowa, które – choć są w granicach TPN-u – należą do Wspólnoty Leśnej Uprawnionych 8 Wsi w Witowie.
Turystom z Niemiec ktoś poradził, żeby pojechali na Słowację. – Pojechaliśmy i tam rzeczywiście nie było problemu, choć to te same góry – mówi turystka zza zachodniej granicy. Wcześniej byli w Wieliczce, żeby zwiedzić kopalnię. I tam też okazało się, że z psem nie wejdą. Wrócili więc do Krakowa, tracąc sporo czasu. Turyści z Monachium twierdzą, że także oferta noclegowa dla gości, którzy przyjeżdżają ze zwierzętami, jest w Polsce niewielka.
Podobne zdanie ma Maciek, który z rodziną i dwoma psiakami przyjechał na Podhale na długi weekend z Lublina. – W Polsce prawie
Czy 28-letnia lekarka pochodząca z Jasła zmarła z powodu przepracowania? Odpowiedzi na to pytanie szuka prokuratura. W dniu śmierci kobieta miała pracować 24 godziny z jedną dwugodzinną przerwą.
W środę 23 sierpnia, czyli w dniu śmierci, młoda lekarka miała pracować 24 godziny z jedną przerwą, zaledwie dwugodzinną. Od godz. 8 do godz. 16 pełniła obowiązki w jednej z krakowskich klinik. O godz. 18 rozpoczęła dyżur w całodobowej przychodni w Niepołomicach, który miała zakończyć dopiero o godz. 8 dnia następnego. Podczas dyżuru, rozmawiając z inną lekarką, stwierdziła, że źle się czuje. Po chwili upadła na podłogę. Mimo natychmiastowej reanimacji nie udało się przywrócić akcji serca i 28-latka zmarła.
Nad wyjaśnieniem przyczyn tragedii pracuje Prokuratura Rejonowa w Wieliczce. Jak poinformował media Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie, postępowanie prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. W toku podjętych czynności śledczy przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia, zabezpieczyli ślady i dowody. Ciało kobiety przewiezione zostało do Zakładu Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie poddano je autopsji. Wyniki badania na razie nie są znane.
Z treści, z jakimi jeszcze w piątek można się było zapoznać na profilu lekarki na portalu społecznościowym Facebook (w weekend zostały usunięte) wynika, że 28-latka pracowała ponad siły. „Masz zmęczone oczka. Chyba za ciężko pracujesz” – napisała pod jednym ze zdjęć pod koniec czerwca jej znajoma. „To prawda, dzisiaj 6 dyżur, 8 dzień, ale już za 4 dni wymarzony wyjazd” – odpowiedziała lekarka.
Zostawiła męża (zdjęciami ze ślubu pochwaliła się na Facebooku w 2015 r.). Pogrzeb odbył się w sobotę – msza święta żałobna miała miejsce w jasielskim sanktuarium św. Antoniego (kościół Ojców Franciszkanów). W ostatniej drodze lekarce towarzyszyła nie tylko rodzina, ale również tłumy przyjaciół i znajomych. Ciało zmarłej spoczęło na cmentarzu w Jaśle.