Nie chcą płacić długów i zmyślają
Bajki opowiadają zarówno zadłużeni przedsiębiorcy, jak i osoby indywidualne. Negocjatorzy słyszą m.in. o załamaniu nerwowym po... śmierci kota.
Wierzyciele przyznają, że coraz częściej słyszą absurdalne wymówki, dlaczego dłużnicy nie chcą oddawać pieniędzy. – Jeden z zadłużonych przedsiębiorców opowiadał, że był na wakacjach i zapomniał zapłacić. Inny mówił, że tak drobne kwoty płaci na końcu. Słyszeliśmy od wierzyciela również o śmierci kota, która spowodowała tak silne załamanie u dłużnika, że nie był w stanie prowadzić firmy i nie myślał o finansach. Oczywiście rozumiem przywiązanie do zwierzęcia, ale... wierzyciel wiedział, że jego klient nie ma kota – opowiada Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Niektórzy właściciele zadłużonych firm tłumaczyli, że nie zapłacili, bo musieli kupić żonie nowe buty bądź zafundowali jej wakacje marzeń. Są i tacy, którzy opowiadają o separacji oraz o tym, że żona odcięła ich od pieniędzy i nie mają dostępu do konta, aby zrobić przelew.
Nie brakuje też dłużników, którzy posuwają się do gorszych tłumaczeń i grają na uczuciach. – Spotkaliśmy się z sytuacją, kiedy dłużnik powiedział wierzycielowi, że jak mu teraz zapłaci, to zostanie mu już tylko sznur i wyjazd do lasu. Kolejnym dla mnie ekstremalnym tłumaczeniem było powiedzenie, że dłużnik nie ma na chleb. Więc jak go zamkną w więzieniu za długi, to przynajmniej dobrze zje. Inny udawał, że choruje na raka i nie ma głowy do prowadzenia firmy. Takie wymówki wprowadzają wierzyciela w osłupienie i w zasadzie sprawiają, że staje się bezsilny – ocenia Adam Łącki.
Jakich wymówek używają dłużnicy, którzy nie są przedsiębiorcami? Mówią, że nie zapłacili, bo była burza, bo zasypało bankomat, bo zalało mieszkanie, a w nim trzymali pieniądze na raty. Windykatorzy słyszeli też, że trzymana w domu gotówka spłonęła w pożarze. – Niektórzy dłużnicy czują się bezkarni. Kiedy jeden z naszych negocjatorów zadzwonił do wiekowej już dłużniczki, ta odpowiedziała krótko: – Przeżyłam wojnę, to i was przeżyję. Pracownik jednak nie odpuszczał i w końcu starsza pani pieniądze oddała – mówi Radosław Koński, kierownik Departamentu Windykacji w Kaczmarski Inkasso. Jeden z windykatorów wspomina historię dłużniczki, która odebrała telefon i podała się za inną osobę. Opanowanym głosem przekazała, że koleżanka, niestety, nie żyje.
Inna dłużniczka powiedziała, że nie może zwrócić pieniędzy, bo mąż wydał je na zagraniczne wczasy. Wpłaciła całą sumę do biura podróży. Nie mogą jej teraz wycofać, bo za dużo stracą (...).