Wyszła przed burzą, której się bała...
Czy policjant zabił swoją żonę i upozorował jej ucieczkę z domu? W Katowicach trwa poszlakowy proces w tej sprawie – dotychczas nie znaleziono ciała kobiety, choć zaginęła pięć lat temu
W Uzbekistanie trzyma się ludzi krótko. W nocy z 26 na 27 sierpnia tamtejsza policja zatrzymała 3706 osób za „bezcelowe nocne spacerowanie”. Za tak beztroskie marnotrawienie czasu, który przecież można było przeznaczyć na pracę dla narodu, spacerowicze przesiedzieli resztę nocy w areszcie, ochoczo uczestnicząc w „profilaktycznych rozmowach”. Po ich odbyciu wyszli ze świadomością, że „dobrzy ludzie nie włóczą się po nocy”. Na podst. inform. prasowych
Po dwóch dniach od wyjścia żony z domu Marek G. zgłosił jej zaginięcie na policji. Po awanturze rodzinnej kobieta miała wyjść w sobotę przed północą z dużą walizką, zostawiając 2,5-letnią córkę. Oświadczyła tylko, że niebawem wróci po dziecko. Dotąd nie wróciła, choć zdarzenie miało miejsce w lipcu 2012 roku.
Policjanci przepytywali rodzinę, sąsiadów i koleżanki z pracy zaginionej. Przejrzano nagrania z monitoringu okolicznych ulic w Czeladzi koło Sosnowca, rozpytywano taksówkarzy, kierowców autobusów oraz sprawdzano, czy kobieta nie przekroczyła granicy. Sprawdzano też, czy nie pojechała do jednego z ośrodków wypoczynkowych, w którym wcześniej była z mężem. Przeszukano również okoliczne kompleksy leśne.
Pojawiały się wersje, że Anna G. wyjechała do Anglii, ktoś miał ją widzieć w londyńskim pubie, ktoś inny na przystanku autobusowym... Rozważano też samobójstwo, ale biegły psycholog raczej wykluczył taką możliwość. Owszem, kobieta „silnie reagowała na bodźce o słabej intensywności i miała neurotyczną osobowość”, ale – zdaniem biegłego – jeżeli miałaby zamiar targnąć się na życie, to byłaby to raczej demonstracja niż faktyczny zamiar.
Wątpliwości prowadzących śledztwo
Po przeanalizowaniu portretu psychologicznego i zeznań świadków pojawiła się wątpliwość, czy Anna G. w ogóle wychodziła z domu, bo panicznie bała się burzy, a tej nocy zanosiło się na deszcz i pioruny.
Śledczych niepokoiły też inne okoliczności, przede wszystkim brak kontaktu z dzieckiem oraz z matką, z którą łączyła ją silna więź emocjonalna i prawie codziennie rozmawiały przez telefon. Ale także fakt, że jej telefon logował się jeszcze cztery godziny po wyjściu z domu w pobliżu miejsca zamieszkania. Dziwne było również to, że nikt z sąsiadów nie słyszał odgłosów jakiejkolwiek kłótni, choć było upalne lato i wszyscy mieli pootwierane okna.
Niepokojące były też zeznania matki zaginionej, która twierdziła, że kiedy po zniknięciu córki była w ich domu, to zwróciła uwagę na brak dywaników w łazience, które widziała jeszcze podczas ostatniej wizyty. Kobietę dziwiło też, że Anna G., jeżeli nawet miała plan Oskarżony: Marek G. (38 l.) O: zabójstwo Ofiara: Anna G. (30 l.) Sąd: Józef Kapuściok (przewodniczący Justyna Wiśniewska – Sąd Okręgowy w Katowicach Oskarżenie: Zbigniew Jamrozy – Prokuratura Okręgowa w Katowicach Pełnomocnicy posiłkowi: Michalina K., Agnieszka M., pełnomocnik: Arkadiusz Ludwiczek
Obrona: Jadwiga Klaus, Katarzyna Górny-Salwarowska wyprowadzenia się od męża, nie odjechała samochodem, z którego prawie zawsze korzystała. A także to, że zięć po kilku miesiącach przywiózł rzeczy córki i właściwie – jej zdaniem – niczego nie brakowało, choć Marek G. opowiadał, że spakowała całą dużą walizkę.
Michalina K. opowiadała też śledczym o relacji córki z mężem.
– Jak poznała zięcia, to jej zachowanie diametralnie się zmieniło. Wcześniej miała kompleksy z powodu kłopotów z cerą, a to utrudniało jej kontakty z koleżankami, a zwłaszcza z mężczyznami. Odkąd poznała Marka, nabrała pewności siebie i czuło się, że jest szczęśliwa. Chciała zerwać z dotychczasowym życiem i demonstracyjnie spaliła nawet swoje pamiętniki. Pobrali się po kilku latach i Ania bardzo kochała swojego męża, mieli wspólne plany i wszystkie decyzje podejmowali razem. To dla niego ubierała się tak, jak lubił, nosiła fryzury, jakie mu się podobały. Poza tym bezgranicznie mu ufała. A później urodziło im się dziecko, które razem wychowywali.
Świadek przyznała, że od 2011 roku zaczęło się coś psuć w ich małżeństwie.
– Zięć zaczął ją zaniedbywać, przestał z nią wyjeżdżać na wycieczki w góry, nie chodzili razem na basen, a on coraz częściej urywał się z domu z kolegami – a to na ścianki wspinaczkowe, a to na rolki. Ania podejrzewała, że w grę może wchodzić inna kobieta.
Skrywany romans
To była prawda, Marek G. miał romans z koleżanką z pracy, policjantką. Koleżanka potwierdziła, że „zbliżył się do niej” i utrzymywali kontakty przynajmniej przez pół roku. Świadczą o tym billingi telefoniczne. Marek G. wysłał do niej w tym czasie, o różnych porach dnia i nocy, ponad 4 tys. SMS-ów i przeprowadził prawie 400 rozmów. Już po zaginięciu żony wysłał wiadomość tekstową o treści: „Potrzebuję ciebie teraz bardziej niż kiedykolwiek”, a podczas osobistej rozmowy poinformował, że odeszła od niego żona.
Przyjaciółka z komendy zeznała później: składu orzekającego),
– Następnego dnia dowiedziałam się od koleżanek i kolegów z pracy, że Anna G. bardzo dbała o swoje dziecko i była kochającą żoną i matką. Kłóciło mi się to z tym, co o niej opowiadał Marek. Po jakimś czasie zauważyłam też, że jego bardziej interesuje utrzymanie naszego związku niż poszukiwanie małżonki. Mogę nawet powiedzieć, że unikał jej poszukiwania. Za jakiś czas powiedziałam, że nie chcę już z nim być i musimy się rozstać, ale on nadal próbował odzyskać moje uczucia.
Brak zainteresowania poszukiwaniem żony potwierdzała też teściowa Marka.
– My z mężem rozpoczęliśmy intensywne poszukiwania córki, zgłosiłam zaginięcie do Fundacji ITAKA oraz poprosiłam o pomoc jasnowidza. Marka raczej nie interesowały poszukiwania, nie chciał nawet zaangażować znanego detektywa. Mało tego, zakazywał wieszania plakatów z podobizną Anny i informacjami o jej poszukiwaniu.
Zdaniem Michaliny K. zachowania zięcia były momentami irracjonalne: dość szybko zlikwidował kartę płatniczą żony i cofnął jej pełnomocnictwo do wspólnego konta. W sądzie złożył wniosek o ograniczenie żonie praw rodzicielskich i ustanowienie rozdzielności majątkowej.
– Czułam, że zaczął wymazywać Annę ze swojego życia.
Kluczowy dowód: telefon
Wokół policjanta z Sosnowca zaczęły zbierać się czarne chmury. W łazience ich mieszkania znaleziono ślad krwi, a rzeczy, które miała ze sobą zabrać, wzbudziły podejrzenie biegłego psychologa. Po pierwsze, według relacji męża miała spakować album ślubny i ich małżeński portret, a to wydaje się mało możliwe w sytuacji tak silnego konfliktu w małżeństwie. Po drugie, jak zauważył psycholog, „istnieje znaczna rozbieżność między spontaniczną, niekontrolowaną i chaotyczną reakcją żony wynikającą z silnego pobudzenia emocjonalnego a zabraniem przez nią, na przykład, depilatora czy suszarki”.
Profiler policyjny przyjął dwie wersje zdarzenia. Mogło być tak, że Anna G.,