Niewinny student
Fajbusiewicz na tropie
Było upalne sierpniowe popołudnie 1992 roku. W centrum Łodzi, w niewielkiej przedwojennej kamienicy położonej tuż za okazałym gmachem Teatru Wielkiego, przy ulicy Jaracza 56, na pierwszym piętrze mieszkała staruszka – 87-letnia Leokadia S. Zajmowała duże czteropokojowe mieszkanie. Długi, mroczny korytarz łączył wszystkie pomieszczenia. Tuż przy wejściu, po lewej stronie położona była kuchnia, a naprzeciw niej spory pokój, wynajmowany od niedawna studentowi V roku akademii medycznej. Pozostałe trzy pokoje i łazienka znajdowały się przy końcu korytarza.
16 sierpnia 1992 roku około godziny 17 pani Leokadia krzątała się po kuchni. Student Jacek uczył się. Siedział przy niewielkim stoliku. Uwielbiał muzykę, dlatego też zawsze w czasie „Teleexpressu” włączał telewizor na telehit. Zwykle nadawany był on od 17.04 do 17.06. Tak też było i tym razem. Po fragmencie starej piosenki Beatlesów student wyłączył telewizor i znów studiował podręczniki.
Chwilę później uchyliły się z trzaskiem drzwi jego pokoju. Kiedy Jacek się odwrócił, drzwi się zatrzasnęły. Student był przyzwyczajony do takich sytu- acji, gdyż wiedział, że od czasu do czasu podgląda go gospodyni mieszkania. Minął kwadrans.
Jacek wyszedł z pokoju do kuchni, aby zrobić herbatę. Kiedy wszedł... zobaczył leżącą w kałuży krwi staruszkę. Miała poderżnięte gardło. Nie było żadnych śladów penetracji mieszkania. Chwilę później pojawiła się policja i karetka pogotowia. Policyjni inspektorzy nie wierzyli studentowi, że nic nie słyszał, kiedy w bestialski sposób mordowano staruszkę. Student nie miał żadnego alibi – postanowiono go aresztować. Jacek utrzymywał cały czas, że jest niewinny... Przez kolejne godziny przesłuchiwano mieszkańców kamienicy przy ulicy Jaracza. Początkowo nikt jednak nikogo nie widział, nie słyszano także żadnych odgłosów dochodzących z mieszkania Leokadii. Jedna z sąsiadek tuż po zbrodni znalazła na klatce schodowej naprzeciw siedziby klubu seniora zakrwawiony nóż. Dość długo przesłuchiwano sąsiada mieszkającego naprzeciw staruszki. Utrzymywał, że był tego popołudnia w domu, ale nic w sprawie morderstwa nie ma do powiedzenia. Dopiero dwa dni później ujawnił policji, że owego 16 sierp- nia było w jego mieszkaniu przyjęcie i kilku gości. Szybko przystąpiono do przesłuchań tych wszystkich, którzy wchodzili 16 sierpnia do budynku przy ulicy Jaracza 56. Po jednym z zeznań zwolniono z aresztu studenta – sublokatora staruszki. Okazało się, że młode małżeństwo idące na imprezę do sąsiada na pierwszym piętrze około godziny 17.15 widziało zbiegającego po schodach młodego człowieka. Zachowywał się nerwowo...
Mężczyzna nie odwiedził żadnego z lokatorów tego budynku – musiał więc być u staruszki. Później ustalono, że nie