Angora

Weekend w Lerwick

- Tekst i fot.: MACIEJ WILCZEK Ł. Azik

wejść w zaułki na przykład dzielnicy Kala. Zobaczyć suszące się na sznurkach pranie... Ujrzeć handlarzy kopiami obrazów – jak mówią Gruzini – Wielkiego Pirosmanie­go, z przełomu XIX i XX wieku, malarza porównywan­ego z Celnikiem Rousseau. Pirosmani malował przede wszystkim na zamówienie kupców i restaurato­rów. Za swe prace dostawał jedzenie i drobne pieniądze. Doceniony po śmierci. W Tbilisi jest jego pomnik, bo Pirosmani naprawdę był i jest wielki!

Wspominamy też piękną Dagny Przybyszew­ską, która w Grand Hotelu została zamordowan­a przez nieszczęśl­iwie zakochaneg­o Władysława Emeryka. On sam chwilę później strzelił sobie w łeb. Do dzisiaj zachowały się listy Emeryka do Stanisława Przybyszew­skiego, w których pisał on o powodach swojej zbrodni. Te cienie również przemykają uliczkami starego Tbilisi, bo miasto to jest pełne tajemnic.

Następnego dnia zaglądamy w okolice Suchego Mostu, gdzie rozłożył się pchli targ. Obrazy, ordery, noże, cukiernice, lampy – od kiczowatyc­h radzieckic­h pamiątek po antyki. Przyglądam­y się setkom orderów i medali, wojskowych z drugiej wojny światowej po radzieckie, przodownik­ów pracy. – Kiedyś ludzie o takich marzyli. Musieli na nie albo długo pracować, albo dokonać rzeczywiśc­ie jakiegoś bohaterski­ego czynu – mówi starszy mężczyzna w bejsbolowe­j czapeczce i T-shircie z Bobem Dylanem – a teraz nie ma ani przodownik­ów, ani bohaterów. A medale sprzedaję po pięć lari. Tyle teraz warte są honor i praca – dodaje.

Po ulicach Tbilisi można chodzić bez końca. Jeden dzień i jeden rok, a może i dłużej. Można chodzić latem w strasznym upale, można chodzić wiosną, jesienią i zimą w mrozie. Nocą i dniem. I chce się tutaj wrócić...

Wyspy żyją w łasnym życiem. Czy to Markizy, Malediwy czy Wyspy Owcze. Życie toczy się tam spokojniej, wszechobec­ny jest oceaniczny spleen, budzony przez poczucie izolacji i poddania się żywiołom. Szetlandy kumulują te uczucie na skutek surowego klimatu, długich zim, sztormowej pogody. Archipelag 115 wysp (zamieszkan­ych jest tylko 16) należy do Szkocji, ale żyje dzięki ropie naftowej, rybołówstw­u i turystyce. Rosnąca liczba turystów sprawia, że rozwija się sektor usług ułatwiając­ych tu pobyt, zwłaszcza na Mainland, wyspie głównej. Tu, do stołeczneg­o Lerwick, przybijają promy i docierają autobusy z lotniska (obsługuje także międzynaro­dowe połączenia) w Sumburgh na południu wyspy. Rozwinięta sieć połączeń promowych z Mainlandu umożliwia dotarcie do odległych wysp, jak Fair Isle, Whalsay czy Foula, gdzie atrakcją są niemal 400-metrowe klify. Trzeba dysponować czasem i sporą gotówką, bo życie na wyspach jest zawsze drogie. Jak na Markizach czy Malediwach.

Zwiedzanie Mainlandu – a innego wyjścia nie ma – zacząć trzeba od Lerwick, 7-tysięczneg­o miasteczka, w którym są hotele, ale i sporo przystępny­ch ofert bed & breakfast. Błotnista zatoka, jak przekłada się nazwa miasteczka z języka nordyckieg­o, jest najdalej na wschód wysuniętym miastem Szkocji i najbardzie­j Gdzie te wysokie, nieprzebyt­e góry? Wróćmy do Stepancmin­dy. Tam, na północ wysuniętym punktem WielZ tbiliskieg­o dworca, rozgadaneg­o, w centralnym punkcie miasteczka, kiej Brytanii. Poza georgiańsk­im styrozwrze­szczanego bazaru Didube czeka na nas Nukri, u którego zamieszlem budownictw­a przybysza udejedziem­y do Stepancmin­dy. Nawet nie kamy. Jedziemy ładą nivą do obejścia. rzy w oczy Broch of Clickimin, wieża wiemy kiedy, a już siedzimy w mocGospoda­rz pokazuje pokój, stawia mieszkalna, historyczn­ie najstarsza no wysłużonym oplu. Kierowca, jak karafkę wina. Czerwonego, piwniczi najcenniej­sza budowla Lerwick. się zorientowa­liśmy, to tutejszy boss. nego, zimnego. Do tego chaczapuri Jest przykładem kunsztu budowWszys­cy patrzą na niego z szacun– zapiekany placek z serem. U Nukrienicz­ych sprzed 4 tysięcy lat! Tamkiem. A on ustawia, mówi kto kogo go dzieci nie mówią po rosyjsku i nie Język(i): gruziński, rosyjski, a młoże, po spacerze na szczyt, trafiamy wiezie i za ile. My zapłacimy 20 lari. uczą się tego języka. On sam i jego dzi również angielski na punkt widokowy z widokiem nie Mężczyzna jest silny, wysoki, szczużona znają rosyjski, ale używają go tylWaluta: lari, dzieli się na 100 tetri; tylko na miasto, ale i sąsiednią wyspę pły, o orlim nosie, w wieku – na oko ko wtedy, kiedy muszą. Do rosyjskich 1 lari równa się 1,50 zł Bressay. W Lerwick natkniemy się – 80 lat, a może i więcej. Staruszek sąsiadów z północy mają ogromny Doba w hostelu/hotelu: 30 – 100 na ślady przeszłośc­i wyspy, pomniki gna na złamanie karku, ale prowadysta­ns. lari za pokój dwuosobowy marynarzy i rybaków, którzy nie wródzi auto pewnie. Pędzimy Gruzińską Nad Stepancmin­dą wznosi się sięPosiłek (fast food): 4 – 8 lari cili z morza. Drogą Wojenną. To trasa przepiękga­jący ponad 5 tysięcy metrów n.p.m. Butelka wody (0,5 l): od 70 tetri W najnowszym przewodnik­u znajna, kręta, z przepaścia­mi, widokagroź­ny i zarazem piękny Kazbek. do 2,5 lari dziemy listę atrakcji, dla których warto mi, ale i trupami, bo wypadki drogoSpowi­tyodbyć.wchmurachg­igant.Poni-tęegzotycz­nąpodróżBu­telka lokalnego piwa (0,5 l): we to tu codziennoś­ć. Zaczyna padać żej (ponad 2100 m n.p.m.) widoczny od 2 do 4 lari deszcz, mgła się ściele, widoczność monastyr Cminda Sameba (Świętej Bankomaty: w dużych miastach spada do zera. Przewrotni­e dzięki Trójcy), który jest położony bezpooraz w miejscowoś­ciach turystyczt­emu nie ma w nas lęku, bo niewieśred­nio nad miejscowoś­cią Gergeti. nych bez problemu, na prowincji le widać. Dopiero kiedy kilka dni póź- Do monastyru można dojechać autem gorzej

W Stepancmin­dy

niej będziemy wracać tą samą drogą, zobaczymy strzeliste, sięgające nieba góry, piekielnie głębokie doliny i niebezpiec­zne zakręty. Mijamy monastyry i cerkwie. Pełne tajemnic i pachnące kadzidłem minionego czasu. Twierdze i obronne wieże, które przed wiekami broniły państwa przed najazdem obcych. Gruzja jest wielonarod­owościowa, choć oczywiście dominują Gruzini. Problemy państwa w Abchazji czy Osetii są wyjątkowo skomplikow­ane, ale wynikają m.in. z konfliktów narodowośc­iowych umiejętnie podsycanyc­h przez Rosję. Co jakiś czas dochodzi więc do niepokojów...

Wojna 2008 roku o Abchazję i Osetię była wyniszczaj­ąca. Dramat ludności cywilnej, straty wojenne Gruzji wskutek bombardowa­ń rosyjskich liczono na miliardy dolarów. Konflikt, niestety, tylko przygasł i w każdej chwili może wybuchnąć ze zdwojoną siłą. terenowym albo ponad godzinę wspinać się wąską, krętą ścieżką tuż koło wieży obronnej. Szlak nie jest trudny. Trzeba jednak uważać. Prawdziwe góry zaczynają się jednak powyżej monastyru. Tam, na granicy 3 tysięcy metrów, tablice ostrzegawc­ze w języku polskim: „Kazbek nie lubi singli. Zwiąż się i załóż raki”. Około kilometra dalej – płaczący głaz, jak nazwaliśmy kamień z tablicą: „Pamięć nie umiera. 24 września 2013 roku podczas zejścia z góry Kazbek zginęli: Piotr Bogdanowic­z, 25 lat, pozostał nieodnalez­iony, Bartosz Wojewodzic, 22 lata, Łukasz Zajder, 22 lata. Zostanieci­e w sercach naszych. Rodzice i rodzeństwo”.

Idziemy jeszcze kilometr. Mijamy pola rododendro­nów. Ostatnie motyle. Teren staje się coraz trudniejsz­y, ale do pokonania. Skały. Milczące kamienie. Jest coraz wyżej, słońce zbliża się do swego kresu. Grzeje coraz słabiej. Jeszcze przed lodowcem decydujemy się zawrócić. Szarówka, chłód, temperatur­a mimo lata spada do 7 stopni C.

Już w Stepancmin­dzie przy butelce „Chachy” gospodarz, u którego mieszkamy, mówi, że wtedy, we wrześniu, w tym strasznym wrześniu 2013 roku, doszło do całkowiteg­o załamania pogody. – Temperatur­a spadła do 20 stopni poniżej zera, gęsta mgła. Młodzi Polacy umierali po kolei... Był śmigłowiec, ale akcji ratownicze­j nie dało się prowadzić z powodu fatalnych warunków atmosferyc­znych. Płakaliśmy. Nie chcę o tym mówić, to było straszne – kończy Nukri.

Stepancmin­dę opuszczamy po kilku dniach górskich wędrówek. Nie da się zapomnieć błękitu nieba, zaśnieżony­ch szczytów, rozległych dolin, szumiących lodowcowyc­h potoków, zimnego wiatru. I tragedii, która wydarzyła się tam przed laty. Pora ruszać dalej, tym razem w kierunku Borżomi, Akhalciche i granicy z Armenią...

– Szerokiej drogi – żegna się z nami Nukri. – Przyjeżdża­jcie, kiedy tylko chcecie. Macha ręką i jego krępą, smutną postać widzę jeszcze przez długie godziny.

PIOTR THIER. SZKOCJA I SZETLANDY. TRAVELBOOK. BEZDROŻA/HELION, Gliwice 2017, s. 264. Cena 24,90.

 ??  ?? Pokrzywion­a Wieża Zegarowa na Starym Mieście w Tbilisi. Wbrew pozorom nie jest wcale stare, bo pochodzi z 2010 roku
Pokrzywion­a Wieża Zegarowa na Starym Mieście w Tbilisi. Wbrew pozorom nie jest wcale stare, bo pochodzi z 2010 roku
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland