Stół z równymi nogami
– Mocno przeżył pan dotkliwą porażkę naszych piłkarzy z Danią?
– Chyba jak każdy kibic. Widzieliśmy wszyscy, jaka była gra. Wielu zawodników w tym spotkaniu prezentowało się bardzo słabo. To nie był zespół. To nie była gra, do jakiej ta drużyna nas przyzwyczaiła. W Kopenhadze reprezentacja pokazała inny sposób funkcjonowania. – Dlaczego? – Pewnie przyczyn jest dużo. Wiele osób zwraca uwagę na różne czynniki. Robert Lewandowski przed meczem już stwierdził, że choć ranking określa wysokie miejsce, to jego zdaniem reprezentacja nie jest piątym zespołem świata. Być może widział, co się dzieje w zespole. Niektórych zawodników rola faworyta zapewne przerosła. Nie byli do tego przyzwyczajeni i muszą dopiero uczyć się funkcjonować w takiej roli.
– To był najsłabszy mecz reprezentacji w ostatnich latach.
– Jest takie powiedzenie: „Drużyna nie dojechała na mecz”. Tak właśnie było 1 września z Danią. Mam wrażenie, że nie dotyczy to tylko 11 zawodników na boisku. Umiejętności piłkarzy tego dnia nie były wspierane przez psychikę. Trudno było na przykład oczekiwać, że Michał Pazdan po dwóch czerwonych kartkach otrzymanych w spotkaniu ligowym w reprezentacji o tym zapomni. Przecież grał inaczej, „pół metra od rywala”, bo miał pewnie taki pomysł, by po raz kolejny nie zostać wyrzuconym z boiska. Nie trzeba studiować 5 lat psychologii i nie trzeba być ekspertem piłkarskim, by to dostrzec.
– Ale słyszeliśmy zapewnienia, że do pojedynku z Danią jesteśmy świetnie przygotowani.
– Trudno, by nie padły takie zapewnienia na konferencji prasowej. Byłoby oczywistym błędem przyznać, że w zespole widoczne jest coś złego. Z mojej perspektywy liczy się jednak to, co zostało zrobione w czasie zgrupowania, a nawet w dłuższym okresie poprzedzającym mecz. Jeśli bowiem słyszymy, że cała drużyna nie pracuje „nad głową”, to takie wypadki będą się zdarzały w przyszłości. Na mistrzostwach świata w każdym spotkaniu rywale będą nas naciskali, bo będą wiedzieli, że nie daliśmy sobie rady z takim stylem w Danii. Rozpracują nas doskonale. Drużyna jest tak silna, jak jej najsłabsze ogniwo. Nie chodzi o to, by Lewandowski był jeszcze lepszy. O jego formę bym się nie martwił, ale są zawodnicy, którzy mają dużo do zrobienia.
– Ale przecież niektórzy pracują indywidualnie z psychologiem.
– Konieczna jest jednak systemowa praca w Polskim Związku Piłki Nożnej. W każdej reprezentacji, bo przecież po młodzieżowych mistrzostwach Europy też mówiono o naszym zespole – „mental nie wytrzymał”. Hasło takie jest znakomitym usprawiedliwieniem słabości. Dla mnie istotne jest, jak zawodnicy, jak cały zespół pracuje nad „mentalem” i ile czasu swego treningu poświęcają na ćwiczenie koncentracji.
– Słaby mecz może zawsze się zdarzyć.
– Raz na jakiś czas to możliwe. I rewelacyjne też, jak przykładowo, z Niemcami. Ale przecież chcemy z nimi grać częściej jak równy z równym, a nie mówić przed takim spotkaniem, że może zdarzy się cud.
– Po wstydliwej porażce w Kopenhadze nie brakowało usprawiedliwień, że lepiej przegrać jeden mecz 0:4 niż cztery po 0:1.
– To prawda, ale moim zdaniem to szukanie wymówek. Zimny prysznic zdarzył się reprezentacji w najlepszym momencie. Zbliża się przecież finisz eliminacji i taki wstrząs może wydobyć dobre rzeczy z zawodników.
–W Kopenhadze zawiodło wszystko u wszystkich.
– Obserwowałem kiedyś z bliska znaną drużynę piłkarską. Dziewięciu zawodników wiedziało, po co i jak