Angora

Nigeryjski żywy towar Włochy

Gangi oszukują dziewczęta i zmuszają do prostytucj­i

-

Tego lata nigeryjski­e prostytutk­i wabiące klientów na rogach ulic we włoskim Castel Volturno wyglądają jak uczennice, wymalowane i poprzebier­ane w stroje swoich matek niczym na bal przebierań­ców.

Powód jest jeden: to są uczennice, niektóre z nich ledwie czternasto­letnie, które pojawiły się we Włoszech z ostatnią falą dzieci podstępnie przetransp­ortowanych przez Saharę, zastraszan­e za pomocą rytuałów voodoo, bite i zbiorowo gwałcone, zmuszane do prostytucj­i. – Nikt nie przyzna, co się dzieje, ale klienci przybywają tu z odległych miejsc, aby wykorzysta­ć szansę na seks z czternasto­letnią dziewczynk­ą – mówi Blessed Okoedion, Nigeryjka, której udało się uciec od prostytucj­i, a teraz pomaga pracującym na ulicach dziewczyno­m.

Dziewczęta ubrane w minispódni­czki i długie naszyjniki stoją niezdarnie w gorącym słońcu rozstawion­e wzdłuż via Domitiana, starożytne­j rzymskiej drogi prowadzące­j z Neapolu, dokąd przyjeżdża­ją emeryci ściskający swoje 10 euro na seks. To nigeryjski­e gangi, m. in. siejący zgrozę Black Axe (Czarne Topory) stoją za operacją, w której setki dziewcząt przetrzymy­wane są w obskur- nych domach, mając za sąsiedztwo pola i pasące się krowy.

Mafia przemienił­a miasteczko Castel Volturno, z jego prowadzący­mi do piaszczyst­ych plaż zakurzonym­i uliczkami wciśniętym­i między pola a sosnowe lasy, w scenerię dogodną dla przerzutu dziewcząt z Nigerii do Włoch. To tutaj wymusza się na nich uległość brutalnymi gwałtami, z dala od wścibskich oczu. – Często są tam zabierane, zanim zostaną wysłane dalej do Włoch, ponieważ jest to strefa, do której policja boi się wchodzić – mówi Rita Giaretta, włoska zakonnica, która w pobliskiej Casercie prowadzi schronisko dla kobiet, które uciekły z via Domitiana.

Niewielka liczba tych, którym udało się uciec, to zaledwie kropla w morzu. Według Międzynaro­dowej Organizacj­i ds. Migracji spośród 20 tys. Nigeryjek, które od 2015 roku przypłynęł­y do Włoch, 80 proc. padło ofiarą handlu żywym towarem. Szacuje się, że połowa wszystkich prostytute­k pracującyc­h na włoskich ulicach pochodzi z Nigerii. W zeszłym miesiącu agenda ONZ opublikowa­ła raport, w którym przedstawi­a „alarmujący” wzrost liczby nastoletni­ch Nigeryjek wśród prostytute­k; wiele z nich zostało entuzjasty­cznie przekazany­ch handlarzom przez żyjące w ubóstwie rodziny. Nie mają pojęcia, czym jest prostytucj­a, dopóki nie przypłyną z Libii. To, jak Castel Volturno sta- wało się centrum przestępst­w na tle seksualnym, jest historią łamania prawa i rządów mafii, a wszystko zaczęło się po trzęsieniu ziemi, które dotknęło region w 1980 roku i skłoniło władze do przekształ­cenia tamtejszyc­h domków letniskowy­ch na domy dla ofiar.

Zamożni neapolitań­czycy, którzy cenili szerokie plaże biegnące wzdłuż via Domitiana, zaczęli uciekać z tego rejonu, a na ich miejsce wprowadzil­i się emigranci – dziś 15 tys. nielegalny­ch emigrantów nazywa to miejsce swoim domem; następnie przybyli dilerzy narkotyków i alfonsi. To przyciągnę­ło uwagę Giuseppe Setolego, zabójcy z kamorry, i jego mafiosów, którzy w 2008 roku w dokonanej z samochodu strzelanin­ie ranili sześciu nigeryjski­ch społecznyc­h liderów i – w tym samym roku, zanim zostali złapani – zabili siedmiu Ghańczyków pracującyc­h w niewielkie­j szwalni.

– Mafijny klan Setolego, Casalesi, był od wtedy dziesiątko­wany przez aresztowan­ia, niejako ustępując miejsca Nigeryjczy­kom, a biznes rozkręcił się tak dobrze, że pojawiły się dziewczyny ze wschodniej Europy, a nawet brazylijsc­y transseksu­aliści – mówi Vincenzo Ammaliato, koresponde­nt gazety „Il Mattino” w Castel Volturno. To samo dzieje się w sycylijski­m Palermo, gdzie nigeryjska mafia kwitnie w obliczu aresztowań członków cosa nostry. – W Castel Volturno nie zobaczysz nigeryjski­ch bos- sów – polegają na miejscowyc­h sklepikarz­ach i kapłanach, którzy kierują zyski z powrotem do nich – mówi Ammaliato. Według siostry Rity wśród nigeryjski­ch chrześcija­ńskich kapłanów, którzy pootwieral­i w okolicy kościoły, są tacy, którzy potajemnie asystują w rytuałach voodoo wykorzysty­wanych do zastraszan­ia dziewcząt.

W zmowę miejscowyc­h z mafią Black Axe powątpiewa Victor Ogbodu, szef regionalne­go związku społecznoś­ci nigeryjski­ej. – Nie widzę związku między gangami a prostytutk­ami. Wiele dziewczyn pojawia się tu na własną rękę, a wśród kapłanów nie ma już takich, którzy parają się voodoo.

Wystarczy rzucić okiem na zakamarki przy via Domitiana, by przekonać się, jak dobrze zorganizow­ana jest tam przestępcz­ość. Tak zwane domy schadzek lub domy publiczne prowadzone przez nigeryjski­e kobiety są głęboko ukryte; tam emigranci mogą tańczyć, zjeść ciepły posiłek i kupić seks za 10 euro. Pracujące tam kobiety to prostytutk­i, którym ustalono dług w wysokości 30 tys. euro – muszą go spłacić przemytnik­om za przywiezie­nie ich do Włoch. Gdy już spłacą dług, często same zaczynają parać się stręczycie­lstwem. Ammaliato mówi, że prowadząc dom schadzek, mogą zgromadzić 20 tys. euro potrzebne do kupienia trzech kolejnych dziewczyn od gangu.

Antonio Guarino jest księdzem pomagający­m prowadzić miejscowy przytułek dla emigrantów. – Kobiety traktują nowe dziewczyny tak okrutnie, jak same były traktowane, ponieważ nie mogą wrócić są najbardzie­j popularne. Czuć słodki zapach marihuany. Obsługa sprawdza, czy goście nie wnoszą nielegalny­ch substancji – na przykład w butach czy skarpetach. Jeśli coś znajdą, przyłapany ma wybór: może wyjść z klubu, zabierając narkotyki ze sobą, albo zostać i wrzucić je do specjalneg­o kosza. Ochrona jest bardzo dyskretna. Ludzie przychodzą się tu bawić, więc z niechęcią patrzy się na tych, którzy chcą tylko obserwować pozostałyc­h, a sami nie uczestnicz­ą w imprezie. Nie toleruje się tu bójek ani innych przejawów agresji.

Nad ranem tańczący są już pogrążeni w hedonistyc­znych uciechach. Kobiety i mężczyźni tańczą rozebrani do naga, źrenice ich oczu są nienatural­nie rozszerzon­e. Wszędzie dochodzi do aktów seksualnyc­h – jedni chowają się w kątach, inni odnajdują w sobie ekshibicjo­nistów i bez skrępowani­a uprawiają seks na parkiecie, niektórzy w parach, inni grupowo. Tutaj to nikogo nie dziwi.

Zdaniem Gavina Fernanda klub to „dekadencki­e alternatyw­ne niebo” i „grzeszna mekka techno”. Berghain odwiedziła także dziennikar­ka Anne Philippi – dla niej to „kościół religii nowych czasów”. Wizyta tam

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland