Nie dajmy się zwariować...
Włączam radio – a tu o uchodźcach, imigrantach... że to samo zło. Napad w Rimini świetnie wpisuje się w ten ton. Włączam telewizor i znów o zagrożeniach ze strony imigrantów najeżdżających Europę. W internecie nie jest lepiej. Jesteśmy zalewani wiadomościami na temat złych zachowań przybyszów z dalekiej Syrii lub innych odległych krajów. Żyjemy w poczuciu strachu i niepewności. Mimo że największe zagrożenie płynie od tych, którzy żyją z nami od dawna, a nawet się w Europie urodzili.
Ostatnio w galerii handlowej chciałam zjeść obiad. Usiadłam w restauracji, a przy stoliku naprzeciwko zauważyłam młodego człowieka o ciemnej karnacji, ciemnowłosego, skupionego. Co odczułam? Najpierw niepokój, a nawet lęk, że oto zaraz zdetonuje jakiś ładunek. Ale po chwili przysiadła się do niego kobieta, również ciemnowłosa, i zrobiło mi się trochę lżej... Czy ja już wariuję? – pomyślałam. Sąsiedzi jedli ze spokojem swoje dania, więc i ja zabrałam się do posiłku. W czasie wakacji miałam kontakt z wieloma ludźmi z różnych stron Europy. Oni twierdzą wręcz, że Polacy są karmieni informacjami przesadzonymi i że ma to niewiele wspólnego z prawdą i rzeczywistymi nastrojami w ich krajach. Ludzie pracują razem z obcokrajowcami, niekiedy sąsiadują z nimi w miejscach zamieszkania, mają wspólne zainteresowania, pasje. Moi znajomi dziwią się naszej psychozie, więc może... (patrz tytuł). Pozdrawiam serdecznie
BARBARA