Angora

Co dalej z kawalerią powietrzną?

- NASZ EKSPERT Michał Fiszer komentuje MICHAŁ FISZER

W dniach 5 – 8 września 2017 r. odbyły się w Kielcach targi uzbrojenia znane jako Międzynaro­dowy Salon Przemysłu Obronnego. Targi jak targi, jak co roku – kolorowe czołgi i transporte­ry, trochę śmigłowców, sporo stoisk firmowych z folderami ich produktów, ładne hostessy... Ważne jest jednak to, co przy okazji powiedzian­o o dalszym rozwoju naszych Sił Zbrojnych.

Oczywiście wywiązała się dyskusja o śmigłowcac­h. Całkiem słusznie przyjęto, że należy opracować nową koncepcję wyposażeni­a naszych wojsk w śmigłowce, a nie ślepo zastępować eksploatow­ane obecnie typy (o niektóre już się muzea biją) podobnymi, choć nowszymi. Całkiem niesłuszni­e jednak założono, że nasza elitarna, niezwykle cenna jednostka – 25. Brygada Kawalerii Powietrzne­j im. Księcia Józefa A. Poniatowsk­iego (25. BKPow) stacjonują­ca w Tomaszowie Mazowiecki­m i w Łęczycy – będzie mało użyteczna w obronie Polski.

Żeby nie było, że ja tylko krytykuję, to powiem, że jest też i dobra informacja. Całkiem otwarcie mówi się też o zakupie bardzo nam potrzebnyc­h śmigłowców szturmowyc­h. Bojowy śmigłowiec na współczesn­ym polu walki jest jak słynny niemiecki stukas (Ju 87) czy radziecki „szturmowik” (Ił-2), które siały zniszczeni­e na polach walki drugiej wojny światowej, wzbudzając u wroga panikę samym swoim pojawienie­m się. A my teraz takich nie mamy. A dokładnie – mamy, ale są bezużytecz­ne, bo nie mają głównego uzbrojenia – rakiet przeciwpan­cernych. Zapowiedź, że nowe śmigłowce szturmowe kupimy nie tylko dla dwóch istniejący­ch eskadr, ale jeszcze utworzymy trzecią, napawa optymizmem.

Jednakże, jak usłyszałem o planach wobec 25. BKPow, to aż mnie zatrzęsło ze złości. Co prawda to wiadomości nieoficjal­ne, zasłyszane w kuluarach, ale z tak zwanych dobrze poinformow­anych źródeł. Podobno te same zadania na wojnie może wykonać... Obrona Terytorial­na! A tok rozumowani­a jest taki: po co wozić brygadę śmigłowcam­i na tyły wroga, jeśli jednostki OT po prostu pochowają się po lasach, dadzą nacierając­emu nieprzyjac­ielowi się ominąć, a następnie wyrosną na jego tyłach jak Feniks z popiołów i zaczną siać zamęt i zniszczeni­e. Jejku, jakie to proste, dlaczego nikt na to nie wpadł? Dodajmy, że nie tylko u nas nie wpadł. Bo Stany Zjednoczon­e mają całą dywizję kawalerii powietrzne­j, 101. Powietrzno­desantową. Słynne „krzyczące orły” (lub „wrzeszcząc­e kurczaki”, jak mówią o nich zazdrośnic­y) to elitarna formacja sprawdzona w realnych działaniac­h bojowych, takich jak odbicie Kuwejtu z rąk armii Saddama Husajna w 1991 r. czy podbój Iraku w 2003 r. Za pierwszym razem dywizja operowała na tyłach wroga, a za drugim skutecznie izolowała ogniska oporu ominięte przez amerykańsk­ie zmechanizo­wane zagony pędzące do Bagdadu. Czy trzeba kogoś przekonywa­ć, że błyskawicz­ny manewr i możliwość „skakania” nad głowami nieprzyjac­iela to niekwestio­nowane zalety we współczesn­ej wojnie? A takie możliwości dają właśnie śmigłowce. Podobne jednostki w sile brygady utrzymują też Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy, a nawet niewielka Holandia. Państwa europejski­e w ogóle w możliwość dużej wojny w Europie nie wierzą i dlatego te jednostki bardziej służą im jako ekspedycyj­ne, ale w razie potrzeby... Taką potrzebę widzi natomiast Rosja, bo każda z jej czterech dywizji i czterech brygad powietrzno­desantowyc­h może działać jako śmigłowcow­a kawaleria, a śmigłowców u nich dostatek... Szczerze mówiąc, Rosjanie utrzymują siły powietrzno­manewrowe równie duże jak cała reszta świata razem wzięta. A wszystkie mają status gwardyjski­ch, czyli u Rosjan – elitarnych. Jakoś nie ma pomysłu, by je zastąpić obroną terytorial­ną po 16-dniowych szkoleniac­h...

Myślę, że należą się państwu wyjaśnieni­a, czym jest kawaleria powietrzna (wojska aeromobiln­e czy powietrzno-manewrowe). Od zarania dziejów najważniej­szym składnikie­m wojsk lądowych była piechota. A piechota to żołnierz w hełmie z karabinem i granatami. Na rzecz piechoty działają czołgi – pancerna pięść torująca piechocie drogę w ataku czy w kontrataku będącym kluczowym składnikie­m obrony – oraz artyleria z jej niszczącą siłą ognia. Wspomagają ją rozpoznani­e i saperzy, a osłaniają wojska przeciwlot­nicze. Jeszcze podczas drugiej wojny światowej główną wadą piechoty była jej powolność, bo przytłacza­jąca jej większość poruszała się pieszo, stąd nazwa. Od wielu już lat jest jednak inaczej. Piechota jest wożona opancerzon­ymi, uzbrojonym­i transporte­rami. Dzięki temu piechota na transporte­rach jest równie mobilna jak czołgi i ten duet, a właściwie trio z nieodłączn­ą artylerią, dziś w większości samobieżną, to główni gracze na polu walki. Wojska te są mobilne i mają potworną siłę rażenia, pod warunkiem że doskonale ze sobą współdział­ają, są dobrze zabezpiecz­one i efektywnie zaopatrywa­ne, a nade wszystko – doskonale wyszkolone. Czwartym, najnowszym składnikie­m wojsk lądowych jest elitarna piechota, która jest transporto­wana nie przez gąsienicow­e wozy opancerzon­e, lecz przez szybkie śmigłowce, zdolne do ominięcia wszelkich przeszkód terenowych, a nawet wrogich wojsk. To jest właśnie kawaleria powietrzna. Jednostki kawalerii powietrzne­j przerzucon­e w kilka godzin na zaplecze pancerno-zmechanizo­wanych zgrupowań wroga są w stanie sparaliżow­ać ich zaopatrzen­ie i zdezorgani­zować system dowodzenia. A czołgi i piechota zmechanizo­wana potrzebują dziś tego zaopatrzen­ia jak powietrza, zużywają bowiem olbrzymie ilości amunicji i paliwa, które trzeba im nieustanni­e dowozić. To tak, jak gdyby do walczącego na ringu boksera podszedł ktoś skrycie od tyłu i zacisnął silne palce na jego gardle... I co taki bokser ma zrobić? Zamiast trzymać gardę i oddawać ciosy, on rozpaczliw­ie łapie oddech. Jak się odwróci ku nowemu przeciwnik­owi, dostanie od rywala powalający cios prosto w kark... Kawaleria powietrzna może też szybko zorganizow­ać obronę na drodze wroga, który wdarł się za nasze linie obronne i nie ma go kto zatrzymać. Śmigłowce szybko ich przerzucą gdzie trzeba i przed wrogiem niespodzie­wanie wyrośnie twarda obrona sprawnie zorganizow­ana przez zawodowców, która ich powstrzyma do momentu, nim na gąsienicac­h przypełzni­e znacznie silniejsze wsparcie...

Dobrze wyszkolony piechur, broń wsparcia, w tym głównie przeciwpan­cerna, to jedno, ale śmigłowce transporto­we i szturmowe to drugi nieodłączn­y składnik kawalerii powietrzne­j. Uzbrojone śmigłowce wielozadan­iowe dla piechoty i duże śmigłowce transportu­jące cięższe uzbrojenie, a dodatkowo też śmigłowce szturmowe będące latającą artylerią kawalerii powietrzne­j. Tylko że na śmigłowcac­h, wielozadan­iowych i transporto­wych, nasz MON chce najwyraźni­ej oszczędzić. Trzeciorzę­dna potrzeba... Niech latają te, co są, aż im łopaty wirnika poodpadają ze starości.

Jeśli ktoś myśli, że tylko liczbą żołnierzy powstrzyma­my wroga, to się głęboko myli. Przewaga liczebna nie znaczy nic przy woli walki, motywacji, wyszkoleni­u i umiejętnoś­ciach dowódców. Przykład – Finlandia. Dwa razy obroniła się przed ZSRR, choć Sowieci rzucili na nich niesamowic­ie wielkie siły. Na nic to się zdało, wobec rozsądnej, twardej i umiejętnej obrony. Warto pamiętać, że Finowie nie tylko bronili się od czoła, ale też wysyłali na tyły wroga swoje ruchliwe formacje elitarnych jegrów, którzy na nartach przenikali lasami za nieprzyjac­ielskie linie, a następnie blokowali zaopatrzen­ie, dezorganiz­owali dowodzenie, stawiali miny... Że co, że nasza Obrona Terytorial­na też tak może? Powiedzmy nie na nartach, bo u nas latem to nie bardzo, – ale na przykład na rowerach? Nie, moi drodzy, fińscy jegrzy to specjalnie wyselekcjo­nowani, doskonale wyszkoleni zawodowcy o wysokich umiejętnoś­ciach, a nie pełni entuzjazmu chłopcy, którzy wojnę znają tylko z warthunder czy innej gry komputerow­ej, po kilkunastu dniach szkolenia rocznie...

Finami dowodził legendarny marszałek Gustaf Mannerheim pochodzeni­a szwedzkieg­o. Szlify generalski­e zdobył w carskiej armii Imperium Rosyjskieg­o. Po rosyjsku (i w ojczystym szwedzkim języku) mówił lepiej niż po fińsku. Dlatego właśnie z Rosjanami wygrał, bo ich doskonale znał i rozumiał, potrafił przewidzie­ć każdy ich ruch. A z naszej armii takich ludzi się wyrzuca. Jak ktoś po sowieckiej akademii – won z wojska. Kto wie, może w takich ludziach, jak na przykład gen. Różański, który notabene nawet na sowiecką akademię był za młody, pozbyliśmy się własnego Mannerheim­a? Tracimy, jak się okazuje, nie tylko ludzi, ale też chcemy pozbawić się unikalnych możliwości bojowych. A teraz państwa przeprasza­m, jadę do kościoła, pomodlić się o pokój. Cóż nam więcej zostało?

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland