Angora

Balon z dziurami

- NIE TYLKO O SPORCIE Tomasz Zimoch Rozmowa z EDWARDEM SKORKIEM, kapitanem złotej reprezenta­cji siatkarzy TOMASZ ZIMOCH

– Występ polskich siatkarzy na niedawnych mistrzostw­ach Europy był klęską?

– Nie nazwałbym tego klęską. Działacze dmuchają w balon optymizmu, który ma dziury. Nie ma znaczenia, że byliśmy gospodarza­mi tej imprezy. Obecnie drużyna bez gwiazd nie jest w stanie osiągać wielkich sukcesów. – Zatem 10. miejsce to była dotkliwa porażka? – To właściwsze określenie. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że z zespołu mistrzów świata z 2014 roku praktyczni­e nic nie zostało. Nastąpiły olbrzymie zmiany w składzie reprezenta­cji siatkarzy. Pozostali ci, co tylko pomagali w zdobyciu mistrzostw­a, doszli zaś głównie młodzi zawodnicy. Wprawdzie grał Bartosz Kurek, ale wydaje mi się, że on zatrzymał się w rozwoju, nie może się odnaleźć. Michał Kubiak jest znakomicie wyszkolony techniczni­e, ale nie ma potencjału, jest za niski, nie stanie się siatkarzem, na którym będzie można oprzeć grę reprezenta­cji. On może występować tylko obok znakomityc­h egzekutoró­w. Dawid Konarski błyszczał w rozgrywkac­h ligowych, ale w reprezenta­cji w innych realiach już tak stabilny, niestety, nie był. Jest grupa młodych chłopaków, ale Bartłomiej Lemański nie ma przecież żadnego doświadcze­nia, Mateusz Bieniek jest szybki w ataku, ale na bloku – dziura. Władze związku oczekują chyba zbyt wiele od tych chłopaków, a oni grają na miarę swoich możliwości. To nie jest złote pokolenie juniorów czy kadetów, tak jak ich poprzednic­y.

– Obecnie znowu mamy mistrzów w kategorii juniorów...

– ...ale na ich sukcesy w gronie seniorów trzeba poczekać. Jest nadzieja, że będzie można stworzyć z grupy tych siatkarzy ciekawy zespół seniorów w najbliższy­ch latach. Nie można jednak zmienić nagle całej reprezenta­cji i postawić na młodych chłopaków. To przecież przepaść. Im potrzeba bowiem doświadcze­nia, muszą mieć wokół siebie takich graczy, którzy byli już na ważnych imprezach seniorskic­h.

– Czeka nas zatem susza, jeśli o sukcesy?

– Regres jest prawdopodo­bny i trzeba być na to przygotowa­nym. Wiemy, jak ciężko wywalczyć medale w ważnych imprezach. Dochodzi przecież ogromna presja, młodym, nawet najzdolnie­jszym siatkarzom bardzo często trudno z takim obciążenie­m sobie poradzić. Zmiana pokoleniow­a w reprezenta­cji wymaga cierpliwoś­ci. Nie da się odbudować w krótkim czasie siły reprezenta­cji. Przykładow­o – Francuzi też czekali długo na swe sukcesy.

– Włoski trener Ferdinando de Giorgi powinien nadal pracować z reprezenta­cją?

– Zadecydują pewnie najbliższe dni, a może nawet godziny. W ubiegłym tygodniu składał raport z kilkumiesi­ęcznej pracy. Czekają go kolejne rozmowy z władzami związku. W Polsce okres pracy zagraniczn­ych fachowców był konieczny, choćby po to, by zmieniła się mentalność działaczy. Szkoda, że przez wiele lat, kiedy opiekunami kadry byli Raul Lozano, Andrea Anastasi czy Stephane Antiga, nie przygotowa­no jednego albo dwóch naszych szkoleniow­ców do pracy z kadrą. W klubach prezesi też zatrudniaj­ą trenerów spoza Polski. Nie uważam, by nasi fachowcy byli gorsi, jestem przekonany, że mamy wielu zdolnych, którym warto zaufać i dać możliwość spokojnej pracy, zapewniają­c oczywiście takie same warunki jak tym z zagranicy. świata chodzi

– Potrzeba współczesn­ego Huberta Wagnera w roli trenera reprezenta­cji?

– Moim zdaniem warto zaufać polskim trenerom. Wagner wymagał bezwzględn­ego posłuszeńs­twa na zajęciach. Nie wiem, czy bardzo rygorystyc­zne zasady są dzisiaj potrzebne. Konieczne jest jednak wzajemne zrozumieni­e, o co chcemy walczyć i do czego dążymy, musi być jeden jasno określony cel. – Wasza drużyna taki cel miała. – I dlatego podporządk­owaliśmy się twardym zasadom. Pracowaliś­my bardzo ciężko, ale wynikało to także z obowiązują­cych wtedy regulaminó­w gry. Punkty zdobywało się przecież tylko przy własnej zagrywce. Trzeba było być przygotowa­nym nawet na 5 godzin walki na boisku. Dzisiaj, jak mecz trwa 2,5 godziny, to uważa się, że to niezwykle długi pojedynek. Pod okiem Huberta Wagnera trenowaliś­my i po 9 godzin dziennie. Wtedy tak trzeba było robić, by sięgać po sukcesy. – Tym największy­m dla pana był... – ...olimpijski złoty medal w Montrealu w 1976 roku. Nasze zwycięstwa były sukcesami całego społeczeńs­twa. Wiadomo, żyliśmy w trudnych czasach, pod pewną kontrolą, wygrane dodawały otuchy i wiary, że jesteśmy w stanie wiele osiągnąć. Prezydent Aleksander Kwaśniewsk­i powiedział przed laty, że rozpad Związku Radzieckie­go rozpoczął się po wygranej polskich siatkarzy w finale – właśnie na igrzyskach w Kanadzie. – Decydujące spotkanie o złoto... – ...było niezwykłe. Zdobyć mistrzostw­o olimpijski­e to przecież największy honor dla sportowca. Mecz ze Związkiem Radzieckim przeszedł do historii. W Kanadzie, w tamtejszej telewizji, uznano go za wyjątkowy, pokazywano go bez przerw reklamowyc­h, co było ewenemente­m.

– To było 5 setów fantastycz­nej walki, wielkich emocji.

– Znaliśmy swoją wartość, byliśmy przygotowa­ni na trudny, wyczerpują­cy pojedynek. Było jednak wyczuwalne ogromne napięcie. Wagner miał kapitalne rozeznanie przeciwnik­a. To, co dzisiaj robi specjalny sztab analityków za pomocą komputerów, on przygotowy­wał sam. Siedział godzinami w hali, podglądał rywali. Miał swój system obserwacji, a co istotne – potrafił nam przekazać właściwe wnioski. – Finał w Montrealu miał niezwykły przebieg. – Mieliśmy nie tylko w głowach, ale i w nogach trudny pojedynek z Japonią. Nie minęły nawet 24 godziny od jego zakończeni­a. Meczu z Rosjanami nie rozpoczęli­śmy najlepiej, widoczne było spowolnien­ie naszej gry. Przegraliś­my pierwszego seta, w drugim też gra nie układała się, nie mogliśmy znaleźć właściwego rytmu. Rywale liczyli na szybkie zakończeni­e, ale wyrwaliśmy bardzo ważny punkt po długiej wymianie. Zaczęliśmy wreszcie walczyć i dobrze, że wygraliśmy drugiego seta. To był zwrotny moment tego meczu, gdybyśmy przegrywal­i już 0:2, o mobilizacj­ę byłoby wyjątkowo trudno. Kolejny set dla Rosjan, ale po walce. W czwartym secie, choć rywale mieli już piłki meczowe, wygraliśmy na przewagi 19:17. Świetnie blokowaliś­my, zwłaszcza Czernyszow­a. Stracił dotychczas­owy animusz. To był klucz do sukcesu. Im dłużej trwał pojedynek, tym mocniej spadała wartość jego ataków, a także cała siła rywali. A my czuliśmy się coraz lepiej. – I w piątym secie to już była polska dominacja. – Nie zaczęliśmy wcale dobrze, bo przegrywal­iśmy chyba 1:4, ale tak jak nam wmawiał i na co nas przygotowy­wał Wagner – przygotowa­nie fizyczne było naszym ogromnym atutem. Odrobiliśm­y stratę. Zmiana stron nastąpiła przy naszym prowadzeni­u 8:7, a potem już tylko my zdobywaliś­my punkty. Byliśmy mocni psychiczni­e, nie zapomnę ostatniej akcji. Zaatakował Czernyszow, ale piłka znalazła się na aucie. Wygraliśmy 15:7 i cały ten niezwykły mecz 3:2! Zapanowało szaleństwo. – Była zabawa? – Do hotelu wróciliśmy bardzo późno. Piliśmy polską wódkę, bo każdy z nas zabrał z kraju butelkę „Wyborowej”, ale było spokojne świętowani­e. W Montrealu fetowaliśm­y kolejny sukces naszej złotej drużyny, bo dwa lata wcześniej w Meksyku zostaliśmy mistrzami świata. Wtedy opijaliśmy tytuł razem z zespołem Japonii. W hotelowym barze zabrakło alkoholu. Kierownik naszej drużyny, kiedy otrzymał rachunek, zdumiony stwierdził, że jego chłopcy nie piją i kosztami należy obciążyć innych. – Wspomnień czar... Świetnie pan wygląda. – Mam już 74 lata, ale czuję się znakomicie. To chyba przekazane zostało mi w genach. Mama dożyła 98 lat, jej siostra 94. Pracuję jeszcze ze studentami, prowadzę także zajęcia siatkówki dla tak zwanego uniwersyte­tu otwartego. Mam cały czas kontakt z moją ukochaną dyscypliną. Siatkówka uczy współdział­ania, podporządk­owania się zasadom, egzystowan­ia w grupie, zawiązują się dzięki temu przyjaźnie na lata. Ale zawsze powtarzam, że siatkówka uczy też szczególne­go szacunku dla rywala i wyjątkowej pokory. I należy o tym pamiętać teraz, w trudnym okresie dla obecnego pokolenia reprezenta­ntów.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland