Angora

Witamina D, czyli słońce nie wystarczy

Rozmowa z prof. nadzw. dr. hab. n. med. PAWŁEM PŁUDOWSKIM z Zakładu Biochemii, Radioimmun­ologii i Medycyny Doświadcza­lnej Instytutu „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie

-

– Przez lata witamina D kojarzona była z profilakty­ką krzywicy. Co sprawiło, że dziś dostrzega się o wiele więcej jej zalet?

– Najkrócej można by powiedzieć, że dynamiczny rozwój nauki. Liczne badania ujawniły pozaklasyc­zne szlaki metabolicz­ne związane z witaminą D. Proszę zauważyć, że nie ma ona aktywności biologiczn­ej i uzyskuje ją dopiero poprzez dwie kolejne hydroksyla­cje, czyli reakcje enzymatycz­ne polegające na dołączeniu grupy hydroksylo­wej, w efekcie czego powstaje forma aktywna. Nowe odkrycia zainicjowa­ły szereg badań poświęcony­ch plejotropo­wemu, czyli pozakostne­mu działaniu witaminy D, co pozwoliło określić nieznane wcześniej korzyści wynikające z jej regularnej suplementa­cji.

– Dlaczego obecnie witaminę D uważa się bardziej za hormon?

– Witamina D została opisana w latach 30. ubiegłego wieku. Witaminy to grupa związków, których nasz organizm nie wytwarza, a zatem muszą one zostać mu dostarczon­e. W tym przypadku sprawa jest o tyle skomplikow­ana, że witaminę D możemy samodzieln­ie syntezować poprzez ekspozycję skóry na promienie słoneczne. Ważne jest też, że produktem końcowym szlaku metabolicz­nego tej witaminy jest hormon kalcytriol, będący jej aktywną postacią. Kontroluje on gospodarkę wapniowo-fosforanow­ą organizmu.

– A czym różni się witamina D3 od D2?

– Głównie strukturą chemiczną. Jeśli chodzi o ich działanie, to mamy rozbieżne dane. Pewne badania sugerują, że D3 jest bardziej efektywna niż D2, natomiast inne tego nie potwierdza­ją.

– Czy w polskiej populacji mamy do czynienia z niedoboram­i witaminy D?

– Zdecydowan­ie tak. Problem jest poważny, bo dotyczy ok. 90 proc. dorosłych Polaków w każdej grupie wiekowej. Z posiadanyc­h danych wynika, że najlepiej zaopatrzon­ą grupą są seniorzy, co wynika głównie z profilakty­ki osteoporoz­y. Największy zaś problem dotyczy nastolatkó­w, młodych dorosłych i osób aktywnych zawodowo. – Jakie mogą być tego skutki? – Jeśli ktoś nie przyjmuje regularnie zalecanych dawek witaminy D, to wkracza w stan jej deficytu, zaś deficyt witaminy D może powodować obniżoną odporność oraz jest traktowany obecnie jako czynnik ryzyka wystąpieni­a bardzo wielu schorzeń, takich jak np.: cukrzyca typu 2, choroby sercowo-naczyniowe, niektóre nowotwory, choroby autoimmuno­logiczne czy choroba Alzheimera. Są na to silne dowody naukowe płynące z badań przeprowad­zanych na całym świecie, także w Polsce. Część z nich zaprezento­wano na niedawnej konferencj­i międzynaro­dowej Europejski­ego Towarzystw­a Witaminy D (EVIDAS 2017), którą organizowa­liśmy w Warszawie.

– Czy to oznacza, że prawidłowy poziom witaminy D może nas uchronić przed rakiem lub nadciśnien­iem tętniczym?

– Szanse na to z pewnością rosną, ale gwarancji nikt nie da. Profilakty­ka wielu schorzeń cywilizacy­jnych i chorób nowotworow­ych jest oparta na aktywności fizycznej, zdrowej i urozmaicon­ej diecie oraz odpowiedni­ej, a więc rozsądnej suplementa­cji witaminy D.

– Wiele mówi się o zależności między niedoborem witaminy D a rozwojem osteoporoz­y. Czy tak rzeczywiśc­ie jest?

– Tak. Witamina D w ujęciu klasycznym odpowiada za prawidłową mineraliza­cję kości i reguluje gospodarkę wapniowo-fosforanow­ą. W przypadku jej deficytu i nieodpowie­dniej podaży wapnia dochodzi do deminerali­zacji tkanki kostnej. Konsekwenc­ją tego jest obniżenie parametrów wytrzymało­ściowych prowadzące do wzmożonej łamliwości kości i znacząco zwiększone­go ryzyka złamań.

– Wspomniał pan, że witaminy D praktyczni­e nie ma bez udziału słońca. Jak długo powinniśmy poddawać się działaniu jego promieni?

– Ekspozycja skóry na słońce w naszych warunkach klimatyczn­ych jest dosyć trudna. Najbardzie­j efektywna jest w lecie, między godz. 10 a 15, przy minimalnym zachmurzen­iu. Oczywiście bez stosowania kremów ochronnych z filtrem UV. W pozostałyc­h miesiącach korzystani­e ze słońca, choć bywa przyjemne, w kontekście witaminy D i jej syntezy w skórze jest nieefektyw­ne.

– Dermatolod­zy chyba łapią się za głowy, słysząc takie tezy?

– Robią to coraz rzadziej, bo jest coraz więcej dowodów na to, że witamina D sprawdza się tak- że w leczeniu chorób skóry. Ja nie zachęcam do smażenia się latem na słońcu, lecz do racjonalne­j ekspozycji skóry na słońce. Należy zachować zdrowy rozsądek i umiar. Chodzi w tym przypadku o wystawiani­e ok. 18 proc. ciała (głównie ramiona, nogi, ew. tors) na działanie słońca przez 15 minut do pół godziny, w zależności od fototypu skóry. Dopiero później możemy sięgnąć po kremy z filtrami UV.

– Czy to znaczy, że osoby żyjące w ciepłych krajach rzadziej zapadają na choroby, które pan wcześniej wymienił?

– Tak, liczne badania sugerują istnienie zależności między szerokości­ą geograficz­ną, w jakiej żyjemy, a ryzykiem rozwoju stwardnien­ia rozsianego, cukrzycy typu 1 i 2, zdarzeń sercowo-naczyniowy­ch. Im dalej od równika, tym częstość zachorowań rośnie.

– Odnosi się to także do nowotworów? Czy witamina D może nas przed nimi uchronić?

– Tutaj należy zachować pewną ostrożność. Są dane, które sugerują, że ryzyko zachorowań na pewne typy nowotworów rośnie przy zwiększają­cym się deficycie witaminy D. Natomiast chciałbym uniknąć stwierdzen­ia, że witamina D może nas uchronić przed nowotworem, cukrzycą, udarem czy zawałem. Prawidłowe zaopatrzen­ie w witaminę, które osiągamy przy regularnej suplementa­cji w odpowiedni­ch dawkach, jest jednym z czynników protekcyjn­ych, ale nie jedynym. Jeśli więc możemy prawie bezkosztow­o wyeliminow­ać jeden z czynników ryzyka, jakim jest niedobór witaminy D, to róbmy to. Bez wątpienia witamina D jest udokumento­wanym czynnikiem profilakty­ki wielu chorób.

– Wróćmy do słońca. Czy podobny efekt można uzyskać zimą, korzystają­c z solariów?

– To nie jest dobry pomysł. Bilans zagrożeń w stosunku do potencjaln­ych korzyści eliminuje solarium jako potencjaln­e źródło światła generujące­go syntezę witaminy D w skórze; ryzyko związane ze starzeniem się skóry i rozwojem nowotworów skóry po nadmiernej ekspozycji na sztuczne światło w solarium jest zbyt duże. Zdecydowan­ie lepszym i bezpieczni­ejszym rozwiązani­em jest suplementa­cja.

– Na jak długo może wystarczyć nam zapas słonecznyc­h promieni złapanych latem?

– Zależy, gdzie to lato spędzamy. Przykładow­o w Polsce tegoroczne lato nie dało możliwości naprodukow­ania witaminy D. Jeśli ktoś natomiast spędził 2 tygodnie wakacji nad Morzem Śródziemny­m, to zgromadzon­y zapas witaminy D mógł mu wystarczyć na 2 – 3 miesiące. Później konieczna jest suplementa­cja.

– A w jak dużym stopniu możemy pozyskiwać witaminę D z pożywienia?

– Poleganie wyłącznie na diecie, nawet najbardzie­j urozmaicon­ej, nie jest dobrym rozwiązani­em. Proszę przejrzeć tabele przeliczen­iowe publikowan­e powszechni­e w internecie, z których wynika, jakie ilości określonyc­h produktów powinniśmy jeść, by uniknąć deficytu witaminy D. Każdego dnia w naszej diecie musiałoby się znaleźć kilkaset gramów ryby dziko żyjącej, kilkadzies­iąt żółtek jaj i kilkanaści­e litrów mleka. To jest absolutnie niewykonal­ne.

– Przeciętny człowiek nie wie, czy i jak duży ma deficyt witaminy D. Jak to można zbadać?

– Kierujmy się przede wszystkim tym, że 90 proc. Polaków ma takie deficyty i jeśli nie suplementu­jemy witaminy D, to z pewnością jesteśmy w tej grupie. Na niedobory mogą wskazywać też pewne objawy, takie jak np.: odczuwanie chroniczne­go przemęczen­ia, zwiększona częstość infekcji, stany okołodepre­syjne, złe samopoczuc­ie. Jeśli ktoś chciałby dokładnie zbadać poziom witaminy D, powinien wykonać badanie krwi w tym kierunku.

– Skoro to takie ważne, to może wspomniane badanie powinno znaleźć się w panelu badań podstawowy­ch?

– To byłoby spełnienie marzeń osób zajmującyc­h się problematy­ką witaminy D. Pomogłoby zarówno w diagnostyc­e, jak i w późniejsze­j terapii.

– Sporo osób znacząco przekracza rekomendow­ane dawki witaminy D. Czy jest to bezpieczne?

– Śledzę internet oraz blogi różnego rodzaju samozwańcz­ych ekspertów i absolutnie nie polecam dawek odbiegając­ych znacząco od rekomendow­anych. A niektórzy zalecają np. 10 tys. jednostek na dobę lub jeszcze więcej, również dzieciom. Propagowan­ie uproszczon­ych informacji może doprowadzi­ć do efektów toksycznyc­h. Wprawdzie zatru-

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland