Zielone wzgórze nad preriami
dzili do rozkwitu. Nazywani byli (i są!) purytanami z pustyni z powodu zakazu palenia papierosów czy picia alkoholu. Nad porządkiem społeczno-religijnym i jego przestrzeganiem czuwa 25-osobowa rada złożona z przedstawicieli rodów i wybranych zawodów. Działa skutecznie w myśl znanych powszechnie zasad. Prawie nie ma tu kradzieży i żebractwa. Przyjęto specyficzny sposób zwalczania przestępstw, polegający na 21-dniowym wykluczaniu ze społeczności. Przestępcę traktują jak powietrze, nie rozmawiają z nim, po czym jest nakładana na delikwenta właściwa kara.
Prawie każdy uważa, że na pustyni mogą żyć – i to z trudem – tylko nomadzi. Prawda, ale w odniesieniu do tego miejsca to błąd, bo tu jest sporo wody. Region cechuje duża różnica temperatur między dniem i nocą oraz latem i zimą. Od zera do 45 stopni Celsjusza! Lata są gorące, zimy zaś mokre i chłodne. Pada zwykle w październiku i listopadzie, a od marca do maja występują silne wiatry i burze piaskowe. W październiku 2008 roku ulewne deszcze spowodowały nawet powodzie.
W XV wieku opracowano tu system zbierania i dystrybucji wody. Woda deszczowa z okolicznych wzgórz i dolin jest kierowana do podziemnych tuneli, a z nich do studni w oazie. To dlatego widzi się sporo palm i innych roślin tropikalnych. Drzew się nie ścina, bo są tu uważane za żywe istoty, które wspierają mieszkańców. Woda do picia pochodzi ze studni wierconych na głębokości od 110 do 150 metrów, ale w dolinach woda jest dostępna już nawet na głębokości 20 metrów.
Z czego się tu żyje?
Głównym źródłem dochodów jest tkactwo grubych dywanów, gobelinów i tkanin, zwykle w proste geometryczne wzory w kolorze czerni i bieli. Wytwarza się tu ceramikę i wyroby z wikliny. Turystyka to trzecia gałąź miejscowej gospodarki. Ghardajczycy dominują ze swymi sztywnymi zasadami w finansach, zwłaszcza w sektorze bankowym i handlu hurtowym. Można zobaczyć pomnik dywanów, zaś w marcu obchodzi się Święto Narodowe Dywaników.
Algier przytłacza wielkością, nie zachwyci zbytnio, ale na pewno wart jest spędzenia w nim kilku dni. Na przykładzie stolicy można powiedzieć, że Algieria jest krajem tanim, w którym jest niewielu turystów i gdzie podstawowym językiem – dla nieznających arabskiego – jest francuski. Po angielsku – będzie kłopot.
Piesze zwiedzanie centrum jest niezłym pomysłem. Do dalszych miejsc za grosze można podjechać autobusem. Warto zobaczyć starówkę, meczety Djemaa el Jedid, XI-wieczny Jemaa el Kebir i kilka innych. W jednym z meczetów znajduje się Muzeum Sztuki Ludowej i Tradycji, a gdy podąży się pod górę, dochodzi się do Dolnej i Górnej Kasby. To serce Algieru – stare miasto z labiryntem uliczek i kamienic. Ma opinię niebezpiecznego, ale w towarzystwie przewodnika nie ma się czego obawiać. W kasbach koncentrują się handel, knajpki, tanie hotele i arabska egzotyka. Jeśli chodzi o pamiątki turystyczne (poza chińskimi!), można znaleźć kramiki z lokalnymi wyrobami oraz warsztaty rzemieślnicze. Tu się nie spotka tubylca owiniętego w czarny tuareski zawój – Tuaregowie w Algierii są mieszkańcami rejonów pustynnych.
Kilka kilometrów na południe od centrum już z daleka można dostrzec monumentalny pomnik Chwały i Męczeństwa, zaprojektowany przez krakowskiego rzeźbiarza Mariana Koniecznego, a z pomnikowego wzgórza podziwiać można panoramę Algieru. Warto też po drugiej stronie miasta wjechać na wzgórze z katolicką bazyliką Matki Boskiej Afrykańskiej (Notre-Dame d’Afrique). Widok z tej strony na Algier jest jeszcze piękniejszy. W mieście nie sposób pominąć kilku innych budowli i miejsc, o których warto wspomnieć. To neomauretańska Poczta Główna (Grande Poste), wybrzeże morskie z plażą upstrzoną czarnymi strojami matron z dziećmi, port rybacki.
Co tutaj jedzą?
Kuchnia algierska to głównie orientalne frykasy, ale jadąc z plecakiem, niełatwo na nie trafić. W knajpkach najczęściej będzie to grillowany kurczak, jakiś makaron lub frytki albo po prostu z francuska – bagietki w postaci kanapek i wszechobecny kebab. Herbata często podawana jest z dodatkiem mięty, rzadziej z przyprawą – za’atar’ (arabska mieszanka przypraw zawierająca zmielony sumak, prażone ziarna sezamu i „zie- lone zioła” – czyli tymianek, majeranek i oregano). W ręcznych ekspresach ciśnieniowych parzą za to niezłą kawę. Oba te napoje podaje się często z ciastkami.
W sąsiedztwie, w odległej o 75 kilometrów Tipazie, można zwiedzić zabytki z okresu rzymskiego. Tipaza jest niewielka, ale przepiękna. Zdecydowanie warto tu przyjechać, aby zobaczyć ruiny rzymskie na terenie parku, na tarasach i klifach nadmorskich – chyba najładniej położone w całej Algierii. Z ruinami sąsiaduje malowniczy port rybacki. Teren archeologiczny Tipaza jest jednym z najbardziej niezwykłych kompleksów Maghrebu i być może najważniejszym dla badania związków między rdzennymi cywilizacjami i różnymi falami kolonizacji w ciągu tysiąca lat (do VI wieku n.e.). To nadmorskie miasto pełniło rolę morskiego portu, miejsca wymiany handlowej z ludnością tubylczą. Liczne nekropolie świadczą o różnorodnych formach pogrzebów i wielokulturowej wymianie wpływów. W pobliżu Tipazy znajduje się mauzoleum starożytnego mauretańskiego władcy, nazywane przez miejscowych tomb chretien – grobem chrześcijańskim lub grobem księżniczki. Warto zajrzeć tu po drodze, by docenić oryginalny kształt rotundy mauzoleum. Ciekawostką algierską jest to, że pomimo prawie tysiąca kilometrów śródziemnomorskiego wybrzeża, mało tu piaszczystych plaż. Ładną i długą plażę można znaleźć właśnie w Tipazie.
Algieria to nowoczesny kraj z dużymi inwestycjami i rozwiniętym budownictwem. Jest tu bardzo tanie paliwo (cena litra ON to równowartość około 60 groszy polskich, a etyliny 92 – 98 groszy. Litr wody w butelce PET w supermarkecie kosztuje około 70 groszy. I nie ma tu właściwie żadnych turystów.
Niewiele mamy książek o Kanadzie napisanych przez kogoś, kto poznał i zrozumiał ten kraj dogłębnie. Kto wniknął w mentalność Kanadyjczyków i podjął próbę objaśnienia nam, co stanowi fenomen tego kraju i narodu. Właściwie narodów, bowiem tożsamość Kanady nie jest oparta na wspólnocie etnicznej i wspólnej historii. W tym znaczeniu Kanada tożsamości nie ma, gdyż o jej istocie stanowi bogactwo różnorodności. To fundamentalne założenie ojców kanadyjskiej państwowości, w tym Pierre’a i Justine’a Trudeau, dwóch pokoleń polityków, którzy z Kanady uczynili kraj, który się podziwia i któremu się zazdrości.
Kanada, przez świat traktowana jako kraina szczęśliwości i marzeń, hołubi z sukcesem to, co reszcie świata przysparza problemów. Jest celem emigrantów upatrujących w tym olbrzymim kraju szansy dla siebie i bliskich. I to się udaje, a wiele narodów i państw mogłoby się od Kanadyjczyków uczyć tolerancji i szacunku wobec innych. Autorka przemierzyła kraj od oceanu do oceanu i namalowała obraz tego niezwykłego kraju, uzupełniając całkowicie już zwietrzałe „Tworzywo” Wańkowicza. Także w jej książce są wątki polskie, ale spoglądanie na Kanadę przez pryzmat polonijny ma znaczenie niewielkie.
Kraj Ani z Zielonego Wzgórza i niezagojonych ran zadanych Pierwszym Narodom, niezapomnianych pejzaży Gór Skalistych i deszczowej wyspy Victorii. Kraj rabunkowej eksploatacji piasków smołowych w Albercie i frankofońskiej enklawy Quebecu wabi miliony turystów z całego świata. W Kanadzie jest bowiem wiele do zobaczenia i wiele do nauczenia się. Jak nie bać się obcych i jak dać im szansę, by nas swoim dziedzictwem wzbogacili.
Świetnie napisany reportaż, barwny językowo i imponujący przedmiotową kompetencją autorki. Niezbędny klucz do zrozumienia, dlaczego Kanadyjczykom udało się to, z czym reszta świata zwyczajnie sobie nie radzi.
KATARZYNA WĘŻYK. KANADA. ULUBIONY KRAJ ŚWIATA. Wydawnictwo AGORA, Warszawa 2017, s. 352. Cena 39,99 zł.