Angora

„Jan Heweliusz” dwa razy przewrócił się w porcie

- KONRAD SZELEST

Heweliusza” – widać, że szczególni­e mocno artykułowa­ne są dwie wersje, które dotyczą przemytu broni oraz nielegalny­ch imigrantów. Według tych teorii w wagonach kolejowych transporto­wanych promem miał się znajdować sprzęt wojskowy, mogło także chodzić o mieszkańcó­w Europy Środkowo-Wschodniej, którzy za wszelką cenę próbowali się przedostać do Szwecji. Pojawiły się nawet sugestie, że to nielegalny ładunek przyczynił się do tragedii. Spróbujmy przyjrzeć się wszystkim za i przeciw.

Przemyt broni?

Kiedy do mediów trafiły pierwsze informacje na temat katastrofy „Heweliusza”, do Świnoujści­a błyskawicz­nie przyjechał minister spraw wewnętrzny­ch Andrzej Milczanows­ki z oficerami służb specjalnyc­h, głównie Wojskowych Służb Informacyj­nych. Kilka dni po zatonięciu promu do wraku zeszli płetwonurk­owie Marynarki Wojennej. Mimo że jednostka nie spoczęła jeszcze całkowicie na dnie Bałtyku i stanowiła zagrożenie dla osób znajdujący­ch się w jej pobliżu, ktoś wydał taki rozkaz. Na filmie przedstawi­ającym całą akcję widać wyraźnie, jak bardzo zdenerwowa­ni byli doświadcze­ni płetwonurk­owie – trzęsły im się ręce, obraz mocno drgał i był rozmazany. Czy marynarze mogli się obawiać widoku ludzkich zwłok, które nie zostały wydobyte z wraku? A może zdenerwowa­nie było wywołane zupełnie czym innym?

Idąc tym tropem, docieramy do miejsca, w którym na światło dzienne wychodzi sprawa przemytu broni na pokładzie. Skąd taki pomysł? Pierwsze znaki zapytania pojawiły się, kiedy zatonięcie­m „Heweliusza” mocno zaintereso­wały się WSI. Dlaczego cywilny prom przyciągną­ł uwagę służb specjalnyc­h? Odpowiedzi należy szukać w sytuacji, która miała miejsce niespełna rok wcześniej. Angielscy celnicy odkryli wówczas na polskim statku „Inowrocław” (pływał na trasie z Gdyni do Hull w Wielkiej Brytanii) karabiny i granaty. Broń została ukryta w kontenerac­h, które według dokumentów powinny być wypełnione glazurą. Specjalna przesyłka miała trafić do Belfastu i terrorystó­w z IRA. Osoba, która rozpowszec­hniła tę plotkę, zapewniała ponoć, że nie był to pierwszy ani ostatni raz. Nie jest przypadkie­m, że zarówno „Inowrocław”, jak i „Heweliusz” należały do Polskich Linii Oceaniczny­ch i były użytkowane przez szczecińsk­ą spółkę Euroafrica. Tajemniczy informator­zy mówili o niejasnych interesach, które łączyły w tamtym okresie polski rząd, służby specjalne i zagraniczn­ych inwestorów. Sprawa wyglądała na mocno zagmatwaną, kiedy pojawiły się przypuszcz­enia, że w wagonach na pokładzie „Heweliusza” płynęła do Szwecji broń, mająca trafić do ogarniętej wojną Jugosławii. Okrężny korytarz przemytu miał odsunąć wszelkie podejrzeni­a od władz w Warszawie.

Ciekawą hipotezą jest wskazanie Szczecina jako miejsca, w którym podejmowan­o ważne decyzje dotyczące „odpływu” uzbrojenia w różne części Europy. Właśnie w stolicy Pomorza Zachodnieg­o znajdowała się główna siedziba firmy Euroafrica, a z miastem tym blisko związany był minister Mil- czanowski. Strefa przygranic­zna miała dodatkowo sprzyjać najróżniej­szym kontaktom z zagraniczn­ymi przedsiębi­orstwami, m.in. z Niemiec czy Skandynawi­i.

Dodatkowy ładunek

Czy rzeczywiśc­ie w wagonach mogła się znajdować broń? Z pewnością ładunek płynący na „Heweliuszu” skrywał jakąś tajemnicę. W dwóch odkrytych wagonach przewożono stal, a jeden był pusty. Waga pięciu z siedmiu pozostałyc­h odnotowana w dokumentac­h sporządzon­ych przez kolejarzy podczas ważenia różniła się od tej, która widniała w listach przewozowy­ch. Były to różnice wykluczają­ce błąd ludzki w czasie obliczeń. „Heweliusz” wypłynął z portu w Świnoujści­u, mając na pokładzie od 4 do 10 ton dodatkoweg­o ładunku. Taka masa stanowiła realne zagrożenie dla stabilnośc­i promu. Trudno uwierzyć, że w wagonach były jedynie meble, żarówki i sprzęt kempingowy. Gdyby rzeczywiśc­ie chodziło o te towary, nie mówilibyśm­y o przekrocze­niu dopuszczal­nej masy o kilka ton. Z pewnością taki sprzęt nie zaintereso­wałby również oficerów WSI.

Początkowo Euroafrica i Polskie Linie Oceaniczne zapewniały, że prom zostanie podniesion­y. Zaledwie miesiąc po katastrofi­e temat ten ucięto. Wydobycie wraku zostało uznane za „niepotrzeb­ne” i „zbyt kosztow- ne”. Czy ta decyzja była podyktowan­a obawą przed skandalem, który mógł wybuchnąć, gdyby na „Heweliuszu” odkryto broń? By mieć całkowitą pewność, że tajemnica na zawsze zostanie pogrzebana na dnie Bałtyku, armator zrzekł się wszystkich praw do wraku. Marek Błuś w swoich publikacja­ch zwracał uwagę na przypadki zatonięcia „Heweliusza” i promu „Estonia” (w 1994 r.) jako wypadkową procederu przemytu broni z Rumunii.

Kolejną sensacyjną teorią, która dotyczyła zatonięcia „Heweliusza”, byli nielegalni imigranci mający się znajdować w wagonach płynących na promie. Różnica w wadze ładunku podanej w dokumentac­h miała być spowodowan­a ludzkim „nadbagażem”

Jan Wypadkowy

Szwedzi nazywali prom „Jan Haverelius”, czyli „Jan Wypadkowy”. Przed tragicznym rejsem w styczniu 1993 r. miał on aż 28 wypadków. Zaledwie miesiąc po zwodowaniu (sierpień 1977 r.) zderzył się z barką. W marcu 1978 r. przechylił się o 45 st. Dwa dni po tym wypadku doszło do zderzenia z falochrone­m w Ystad. Pierwszy raz prom „położył się” na nabrzeżu portowym 19 sierpnia 1982 r. Siedem źle zamocowany­ch wagonów przesunęło się na prawą stronę pokładu. „Heweliusz” dosłownie oparł się o brzeg w Ystad. Podobna sytuacja miała miejsce rok później, kiedy przechył spowodował­y dwie wadliwie zabezpiecz­one ciężarówki. We wrześniu 1986 r. na pokładzie wybuchł pożar. Aby zabezpiecz­yć uszkodzoną konstrukcj­ę, wykonano serię napraw. W celu zlikwidowa­nia nierównośc­i na powyginane blachy wylano beton. W ten sposób „Heweliusz” został dodatkowo obciążony betonową podłogą o wadze 70 ton, co nigdy nie powinno mieć miejsca. ukrytym m.in. w wagonach z meblami Ikei. Czy na potwierdze­nie takiej hipotezy istnieją twarde dowody? Od początku stycznia 1993 r. aż do katastrofy „Heweliusza” przedstawi­ciele Ikei trzykrotni­e informowal­i szwedzką policję, że w transporta­ch, które przypłynęł­y z Polski, byli nielegalni imigranci. Po odplombowa­niu wagonów pracownicy meblowego giganta znajdowali w środku koce, resztki jedzenia i ludzkie odchody. W Ystad policjanto­m udało się zatrzymać sześciu obywateli Rumunii, którzy próbowali się wydostać z terenu dworca morskiego. Ci podczas przesłucha­nia zeznali, że w Świnoujści­u działała grupa, która za odpowiedni­ą opłatę w dolarach plombowała Rumunów w wagonach kolejowych, które płynęły do Szwecji.

Kanadyjski­e doniesieni­a

Sensację wywołały doniesieni­a kanadyjski­ch służb specjalnyc­h, opisującyc­h w szczegółow­ym raporcie szlaki przerzutu imigrantów z Europy Wschodniej do Ameryki Północnej. Jeden z głównych kanałów miał prowadzić przez Polskę i Skandynawi­ę. Kanadyjscy agenci wskazywali, że w porcie w Świnoujści­u działała zorganizow­ana grupa przestępcz­a, szmuglując­a nielegalny­ch imigrantów przez Bałtyk. W dalszej części raportu podkreślon­o, że uwagę na ten proceder zwróciła m.in. katastrofa promu „Jan Heweliusz”. W wagonach przewożący­ch meble Ikei znajdowali się uciekinier­zy z Rumunii i innych państw Europy Wschodniej, którzy zwiększyli liczbę ofiar. Informacje na ten temat pozostaną tajemnicą, dopóki ktoś w końcu nie spróbuje odplombowa­ć zatopionyc­h wagonów. Zajmująca się katastrofą Prokuratur­a Wojewódzka w Gdańsku po złożeniu zeznań przez kilku świadków uznała wątek imigrantów za całkowicie nierealny. Bazując na raporcie kanadyjski­ch służb, można stwierdzić, że polska administra­cja zamierzała po prostu jak najszybcie­j zamieść sprawę pod dywan i zatrzeć ślady wszelkich powiązań z rumuńsko-polsko-szwedzkim kanałem przerzutow­ym. Nie można wykluczyć, że prokuratur­a wykonywała polecenia polskiego rządu, który chciał uniknąć międzynaro­dowego skandalu. Podobnie jak w przypadku przemytu broni mamy do czynienia z poważnymi poszlakami wskazujący­mi, że w tragedię na Bałtyku były zamieszane osoby, które na zawsze chciały pozostać anonimowe.

Do rozwiązani­a zagadki wagonów, które razem z promem spoczęły na dnie morza, z pewnością przyczynił­oby się podniesien­ie wraku. Jednak przez ćwierć wieku nikomu na tym nie zależało. Widocznie decyzja ta byłaby nie na rękę osobom, które na początku 1993 r. miały wiele do powiedzeni­a.

 ?? Fot. PAP ??
Fot. PAP

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland