Drodzy państwo
Na początku nowego roku nie tylko zwykli ludzie podejmują różne postanowienia. Np. producenci telewizorów postanawiają skutecznie zachęcić nas do wymiany dotychczasowych odbiorników, nawet wtedy, gdy kupiliśmy je kilka miesięcy temu.
Rozwój technologii jest tak szybki, że przynajmniej dwa razy w roku pojawiają się nowości na rynku telewizorów. Właśnie zakończyły się w Las Vegas największe na świecie targi elektroniki, znane pod nazwą CES. Nie mogło zabraknąć na nich także telewizorów, o co zadbali wszyscy najwięksi producenci. Czym więc będą nas kusić w najbliższych miesiącach?
LG kontynuuje rozwój ekranów w technologii OLED. Na CES pokazano m.in. 88-calowy telewizor 8K, który ma porażać jakością obrazu. Przypomnijmy, że 8K oznacza, że ekran składa się z ponad 33 milionów małych punkcików (pikseli). To 16 razy więcej niż w przypadku Full HD. Za producentami takich ekranów nie nadążają twórcy programów telewizyjnych. W Polsce np. nie ma żadnego kanału 4K (poza sporadycznymi programami), a co dopiero mówić o 8K. Dlatego też wspomniany 88-calowy OLED od LG jeszcze długo pozostanie bardziej technologiczną ciekawostką niż elementem wyposażenia salonu przeciętnego odbiorcy.
Nowe telewizory pokazała też firma Sony. Modele z serii Bravia X900F i A8F pracują w oparciu o platformę Android TV i mają ekrany OLED, ale w rozdzielczości 4K. Odbiorniki z pierwszej serii mają być dostępne w wersjach od 49 do 85 cali. Z kolei w A8F zastosowano ekrany 55 i 65 cali. To z pewnością nie będą tanie modele. Cztery nowe odbiorniki OLED zapowiedział też Panasonic. Uwagę zwraca zastosowany w nich najnowszej generacji proces HCX oraz możliwość współpracy ze standardem HDR10+.
Samsung postawił m.in. na... telewizory modułowe, co oznacza, że można je dowolnie zestawiać i konfigurować. Oznacza to, że np. będzie można samemu zestawiać telewizor z gotowych elementów i rozbudować 40-calowy ekran do 60 cali. Nie będzie przy tym widać żadnych połączeń. Taka koncepcja, nazwana The Wall, ma pozwolić też na to, by np. materiały wideo przygotowane w 4K „podkręcić” do jakości 8K. Na takie cuda, dostępne ponadto dla większości, trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Oprócz telewizorów ciekawa była oferta projektorów. Najnowsze takie urządzenie od LG może zapewnić obraz o przekątnej do 150 cali. Z kolei projektor Sony potrzebuje jedynie 25 cm odsunięcia od ściany, by wyświetlić obraz szeroki nawet na 3 metry, zaś specjalny system nagłośnienia generuje dźwięk w pełnym zakresie 360 stopni.
Bycie konferansjerem to – wbrew pozorom – dla większości wykonujących to trudne zadanie osób nie chałtura, a główne źródło dochodów. Okazja do zarobienia szybko i w miarę łatwo dużych pieniędzy. Najlepsi dostają za poprowadzenie imprezy kilkanaście i więcej tysięcy złotych. Płotki biorą wszystko jak leci, kasa mniejsza, ale i odpowiedzialność niewielka, bo zwykle są to występy bez obecności kamer.
Poprowadzić imprezę, tak by spełnić oczekiwania organizatora i porwać za sobą przypadkową publiczność, to naprawdę wielka sztuka. Tylko naiwnym amatorom wydaje się, że to takie proste: wyjść na scenę, kogoś zapowiedzieć, rzucić parę niewyszukanych żartów i biegiem do kasy. Do bycia znakomitym konferansjerem potrzebna jest charyzma, inteligencja i błyskotliwe poczucie humoru. Trzeba umieć błyskawicznie reagować, gdy scenariusz się wali, i wyczuć nastroje gości zgromadzonych na sali: może myślą już tylko o tym, żeby coś zjeść, a może właśnie wypili zbyt dużo i trzeba zapanować nad kilkoma dowcipnisiami. W Warszawie nie ma tygodnia, żeby nie było roboty dla konferansjerów: od krótkich promocji nowych kosmetyków po wielkie gale i premiery. Najpopularniejsi pracują kilkanaście razy w miesiącu. Listę najbardziej rozchwytywanych prowadzących otwiera Marcin Prokop (40 l.), który od kilku lat nie schodzi z podium. Radzi sobie w każdej sytuacji, a doskonałe przygotowanie idealnie łączy z inteligentną spontanicznością. Galę konkursu Perfect Spa Awards poprowadzili Beata Sadowska (43 l.) i Conrado Moreno (36 l.). Ona mając dziennikarskie doświadczenie pracy na żywo, nigdy nie traci naturalnego uroku. On – uśmiechnięty od ucha do ucha wzbudza sympatię, ale jest sztywny i przesłodzony niczym sztuczna bita śmietana w sprayu. Co chwila powtarza „drodzy państwo”, którym zamiast zjednać sobie sympatię „państwa”, po dziesięciu minutach tylko ich irytuje. Jest natrętne jak przyklejony uśmiech kelnera i nieszczera uprzejmość sprzedawcy domokrążcy, który chce nam wcisnąć drogi i nic niewart towar. Magazyn „Eden” już dziewiąty raz wręczył nagrody najlepszym hotelom i salonom spa w Polsce. Redaktorem naczelnym pisma jest od niedawna Jarosław Kret (54 l.) – kiedyś znawca pogody, dziś masaży, zabiegów i innych procedur upiększających. Szefa redakcji zabrakło na imprezie, ale za to jego narzeczona Beata Tadla (42 l.) była jedną ze znanych osób, które wręczały nagrody przedstawicielom najlepszych ośrodków. Goście gali najchętniej fotografowali się z Edytą Herbuś (36 l.), która wygląda kwitnąco, jakby mieszkała w jakimś salonie piękności, a przynajmniej miała tam stały abonament. Anna Wendzikowska (36 l.) epatowała ledwo osłoniętym biustem, zupełnie jakby to był zjazd chirurgów plastyków. Niekwestionowaną gwiazdą wieczoru – i to był strzał w dziesiątkę – była Kasia Kowalska (44 l.). Jej koncert na otwarcie imprezy zaskoczył wszystkich; piosenkarka rozbujała i rozśpiewała nieco sztywną, a może tylko onieśmieloną publiczność, a jej kolejne przeboje w nowych aranżacjach porwały jeśli nie do tańca, to przynajmniej do rytmicznego klaskania największych sztywniaków w eleganckich garniturach. Dobór artysty na taką imprezę to też – jak w przypadku konferansjera – wielka sztuka. Najlepsi wykonawcy nie umieją niekiedy nawiązać żadnego kontaktu z publicznością, a niektórzy, choć biorą wielką kasę za taki występ, nie potrafią ukryć obrzydzenia, że przyszło im grać „do kotleta”.
Komedie romantyczne na dobre zadomowiły się w naszej kinematografii i budzą tyleż emocji krytyków, co sympatii widzów. Bez względu na surowe recenzje ludzie chcą oglądać pogodne historie z happy endem, bo problemów