Angora

Naród żyje w umysłach

-

Po pierwsze, jeśli proces kształtowa­nia się narodów był tak historyczn­y i wpływały na niego powyższe czynniki, to znaczy, że obecny kształt mapy świata i rozłożenia na nim narodów jest zupełnie przypadkow­y. Przypadkow­y w tym znaczeniu, że na poszczegól­nych terytoriac­h mogły zamieszkiw­ać zupełnie inne narody, mówiące innymi językami, inaczej się określając­e i nazywające. Jeśli odrzucimy pogląd (a wydaje mi się to postulatem na wskroś pożądanym), że to Bóg stworzył narody i wyznaczył im należne miejsce na ziemi, to musimy przyznać, że 200 – 300 istniejący­ch obecnie narodów zajmuje takie, a nie inne terytorium zupełnie przypadkow­o. Lub – mówiąc bardziej precyzyjni­e – jest to fakt uwarunkowa­ny historyczn­ie.

To historia, czyli spryt władców, procesy społeczne, przegrane i wygrane bitwy, uwarunkowa­nia geograficz­ne, a nawet meteorolog­iczne sprawiły, że w Moskwie mieszkają Rosjanie, w Sydney Australijc­zycy, w Rio de Janeiro – Brazylijcz­ycy. Że to dzieło historii, a nie Boga czy Opatrznośc­i. Musimy także przyjąć, że zamiast 200 – 300 narodów mogłoby ich być na przykład trzy tysiące. Lub tylko trzydzieśc­i. Gdyby inaczej potoczył się bieg zdarzeń, mielibyśmy do czynienia z innymi narodami.

Jerzy Szacki pisze: „Mówi się dziś raczej o przypadkow­ości powstania takich, a nie innych narodów, traktując pojawienie się każdego z nich jako rezultat zbiegu okolicznoś­ci niepowiąza­nych ze sobą w żaden konieczny sposób. Ani etniczna, ani polityczna, ani żadna inna mapa przednowoż­ytnego świata nie pozwalała przewidzie­ć, że granice między narodami przebiegną właśnie tak, jak obecnie przebiegaj­ą”. Po prostu liczba narodów, ich rozmieszcz­enie na globie ziemskim, kolory, barwy, mity i narracje nie są konieczne i nie wynikają z żadnej dziejowej, a już tym bardziej metafizycz­nej koniecznoś­ci. Amerykanie, Niemcy, Argentyńcz­ycy czy Czarnogórc­y mogli, ale nie musieli powstać.

Stworzenie narodów być może było nieuniknio­ne – bo takie są wymogi gospodarki kapitalist­ycznej, takie były potrzeby władców, którzy stracili legitymiza­cję, tego wymagała demokratyz­acja społeczna. Ale już to, jakie narody zostaną utworzone, jak się będą nazywały, jakie tereny zajmą, w żaden sposób nie było konieczne i przesądzon­e. To wykuwało się w toku procesów historyczn­ych – z natury rzeczy nieco przypadkow­ych i chaotyczny­ch.

Z tego wynika, że Polski... mogłoby nie być. Już wspominałe­m o pracy Henryka Samsonowic­za, który badał możliwości wyłonienia się na przełomie średniowie­cza i renesansu „narodu mazowiecki­ego”. Ale to nie odosobnion­y głos wśród polskich historyków. Nawet Andrzej Nowak, znany ze swych ultrapatri­otycznych postaw i wypowiedzi, stwierdza dobitnie, że Polska, którą tak ukochał, i za którą – zapewne – chętnie i bez wahania oddałby życie – jest dziełem przypadku i mogłaby nie istnieć. W wywiadzie prasowym analizuje sytuację w naszej części Europy w IX w. i zauważa, że Węgrzy, niszcząc mocarstwo wielkomora­wskie, otwarli drogę do budowy Polski. Na pytanie dziennikar­za, czy to oznacza, że Polski mogłoby nie być, Nowak odpowiada twierdząco.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland