Chaos to moja siła
Byli inni. Ale uwielbiani. Grali po swojemu. Kilkakrotnie rozpadali się i reaktywowali. Apteka to z pewnością jeden z najważniejszych zespołów niezależnego polskiego rocka. A także jeden z najciekawszych i najbardziej ekscentrycznych. Do dziś trudno go zdefiniować. Z pewnością ogromne znaczenie miały teksty piosenek. Założycielem grupy był Jędrzej „Kodym” Kodymowski, który do dziś jest liderem zespołu. W tym roku formacja obchodzić będzie 35-lecie.
„Kodym” to człowiek o ogromnej energii, dynamiczny, ale i zbuntowany i nieukrywający wcale, że ma ADHD. – Ale tak było zawsze. Po dwóch godzinach przebywania ze mną wszyscy mieli dosyć – śmieje się. To on był i jest ojcem zespołu, przez który przewinęło się wielu muzyków. Przychodzili, odchodzili, a on trwał i nadawał ton i charakter formacji. Jest kompozytorem i autorem tekstów większości piosenek.
Bez skromności mówi: Apteka, to ja. Bo gdyby nie on, z pewnością zespołu by już dawno nie było. Uparty, konsekwentny i zakochany w tym, co robi. I choć dziś rzadziej słyszymy o występach grupy, to zdaniem jej lidera niewiele się zmieniło. Poza polską rzeczywistością.
Początek roku – podobnie jak koniec poprzedniego – ma pracowity. – Gram, komponuję, nagrywam. A teraz rozpocząłem jeszcze pakiet innych propozycji z nazwą Apteka. Są to ciuchy, m.in. bluzy, koszulki, czapki. To zupełnie nowa rzecz. Wcześniej podejmowałem już podobne próby, ale zupełnie się na tym nie znam. Sprzedałem dwie koszulki. A teraz pomaga mi kolega, który jest w tych sprawach biegły.
Zastrzega, że nie jest to żadna próba przywrócenia zespołu, bowiem grupa cały czas istnieje. – Rynek radiowy i mainstreamowy już dawno jest podzielony. Playlisty dawno zaprogramowane na podstawie umów podpisanych między radiostacjami i wytwórniami płytowymi. My się w tym nie mieścimy. Ale i nie chcemy w tym być.
Przekonuje, że zmiana władzy i obietnice dotyczące parytetu polskiej muzyki nastrajały optymistycznie. – Niestety, jak pokazało życie, poszło to w zupełnie innym kierunku. I Sylwester Marzeń to muzyka łatwa, głupia i nic niewnosząca. Czasem jednak stacje komercyjne prezentują nasze „kawałki”, ale czynią to tylko dlatego, że ktoś nas lubi. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż jesteśmy obecni na polskim rynku muzycznym.
Od niedawna współpracuje z Radiem Gdańsk. Prowadzi autorskie audycje – „Podziemie Kodyma”. – Prowadzę ten program razem z córką, która jest po ASP.
Kiedyś, jak to określa, za poprzedniej władzy, prowadził już własne audycje w Warszawie. – W internetowym Radiu Wnet Krzysztofa Skowrońskiego. Zarówno tam, jak i teraz prezentuję różną muzykę. Po to włączyłem do programu córkę, abyśmy się spierali i udowadniali, co dana muzyka niesie. Bez żadnej reżyserii, pełen spontan. Szerokie spektrum – od muzyki lat 60. po dzisiejszą. Zawsze były zespoły, które mi się podobały. Np. niemiecka grupa rockowa Can. Pełna awangarda. Był też Jimi Hendrix, zespół Sex Pistols, itd. Jest ich oczywiście znacznie więcej. A z polskich? „Śmierć kliniczna”, „Moskwa”, „SS-20”, czyli wcześniejsza wersja „Dezertera”. I wszystkie zespoły z Trójmiasta, z tzw. sceny alternatywnej. Te wszystkie kapele grały taką muzykę, przy której można było się „bujać”.
Słowa też miały znaczenie. – Sprzeciw, bunt, złość, niepokorność. Śpiewano o tym, co prawdziwe. Tematyka dotyczyła tego, co działo się wokół. Jak pojawiła się „trawka”, to śpiewaliśmy o tym, bo był to synonim nowych czasów. I młodzież od razu to chwytała. Ta muza miała rzesze fanów. Było na to przyzwolenie władzy, choć starała się to kontrolować. Niewiele jednak z tej kontroli im wychodziło.
Potem, jak podkreśla, szło już to własnym nurtem. – Ale z czasem wchłonęła to wszystko proza życia. Artyści wydorośleli, dojrzali pozakładali rodziny. Dlatego wiele kapel się rozpadło.
Zespół Apteka powstał w 1983 r. Założycielem był „Kodym” wspólnie z Maciejem Błasiakiem. – Poszliśmy na wagary, nie mieliśmy co robić, więc pojechaliśmy do Gdańska-Wrzeszcza do kina „Znicz” na Przegląd Zespołów Harcerskich. Nikt nas nie zauważył, ale był to początek naszej współpracy.
A nazwa? Skąd akurat Apteka? – Wymyśliliśmy ją w drodze go Gdańska. Dobieraliśmy nazwę na szybko a pomógł przypadek. Akurat przejeżdżaliśmy koło apteki.
Od tego czasu zaczęli regularnie się spotykać. Obaj mieszkali w Gdyni, obaj chodzili do tej samej szkoły – III LO. – Znaleźliśmy perkusistę, na początku