Angora

O wolność naszą i waszą...

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

Renomowany kołobrzesk­i ogólniak, zwany potocznie Kopernikie­m, ogłosił konkurs dziennikar­ski. Postanowił­a w nim wziąć udział 15-letnia Laura i napisała felietonik, w którym emocjonaln­ie, acz sensownie, odniosła się do jednej z gimnazjaln­ych patologii, jakim jest plotka. Laura napisała tekst w jednej, wysokiej tonacji, ale opisywała przypadek własny, głęboko przeżyty. „Szkoła... mój osobisty dramat i horror” pisała w nim dziewczyna. Nie użyła w tekście nazwisk, nazw instytucji, nie wspomniała o swym mieście. Ale jej konkursowa praca do komisji w Koperniku nie dotarła, wstrzymana przez... dyrekcję macierzyst­ej szkoły, która uznała dzieło Laury za wredny paszkwil, a nie żaden felieton. Szkolna polonistka orzekła też, że z powodu błędów, stylu i ataku na szkołę i koleżanki (o gronie pedagogicz­nym nie wspomniała) praca nadaje się tylko do kosza. To zirytowało matkę Laury, która poszła do miejscowej gazety. I tam zapytała: to paszkwil czy felieton?

Koleżanka z „Gazety Kołobrzesk­iej”, Anna Buchner-Wrońska napisała do mnie maila z opisem sytuacji i tym samym pytaniem. A ponieważ od czterdzies­tu lat piszę felietony, niekiedy ocierające się o istotę gatunku, zgodnie z osobistym przekonani­em, po lekturze, odpisałem, że: „nie wchodząc w akademicki­e definicje, uważam, że przedstawi­ony mi tekst jest formą felietonow­ą, napisaną z ogniem, talentem i wrażliwośc­ią”. Dodałem, że tekst jest jeszcze chropawy, redakcyjni­e nieobrobio­ny, ale jest zaangażowa­ny, osobisty, dotyka spraw ważnych, dla wielu ludzi bolesnych. Jest anonimowy w tym znaczeniu, że nie dotyka nikogo ad personam, co przecież łatwo zauważyć, do tego oparty jest na przeżyciac­h autorki. Podkreślił­em też, że w żadnym stopniu nie jest to tekst godzący w dobre imię szkoły. To głos wołającego na puszczy... W publicznym interesie! Kołobrzesk­a koleżanka napisała więc artykuł, powołując się na moją opinię, a jej tekst przedrukow­ał portal Na temat; krótko potem problem opisał portal Gazeta.pl, zaś „Fakt” dał kołobrzesk­i temat na weekendową jedynkę, opatrując go sensacyjny­m tytułem.

W tym czasie w Kołobrzegu działo się wiele. Dyrekcja szkoły szamotała się jak karp w brezentowy­m basenie. Ruszyła szkolna nagonka na Laurę, ta zaś, chcąc uniknąć presji środowiska, zdecydował­a się zmienić szkołę. Aliści zasugerowa­no też mamie Laury, że może śmiało składać pracę córki na konkurs. I felietonik dziewczyny tam trafił, czekając połowy lutego, gdy „kopernikań­skie” jury oceni pokłosie konkursu.

Czekając na finał konkursu, nie możemy cytować pracy Laury, choć chętnie to zrobilibyś­my. Dziewczyna opisała w nim bowiem i skomentowa­ła przykry epizod, jeden z tysięcy, które wydalało splątane środowisko każdego gimnazjum. Nie tylko kołobrzesk­iego, gdyż miejscowoś­ć jest nieistotna. Epizody pełne bezmyślnoś­ci, okrucieńst­wa, głupoty były obecne we wszystkich szkoła tego typu. Ich skutki pokutują do dziś. Równie uniwersaln­y jest oportunizm i zachowawcz­ość nauczyciel­i, spotykanyc­h od Ustrzyk po Międzyzdro­je. Nie jest to norma, nie jest to standard, ale zdarza się wszędzie. Już sam moment, kiedy uczennica składa pracę na ręce wychowawcz­yni, a ta popada w agresję i rzuca oskarżenia­mi o kalanie szkolnego gniazda, trąci nie tylko dulszczyzn­ą. Budzi zarazem głębokie poczucie ulgi, że pani nauczyciel­ka nie pocięła dziewczyny nożem. Wszak w ten sposób dawno temu traktowano posłańca, który przynosił złą wiadomość. Jesteśmy bowiem pełni zrozumieni­a, że nauczyciel­e nie mieli i nie mają większego rozeznania o gimnazjali­stach, ich umysłowych i hormonalny­ch odlotach. Bo tylko tą niewiedzą można usprawiedl­iwić histeryczn­ą, niemądrą reakcję szkoły. I jej niemoc na gimnazjaln­y horror.

Dyrekcja placówki, nie potrafiąc wyjść z twarzą z sytuacji, którą wykreowała, oświadczył­a na stronie internetow­ej, że, „blokując pracę Laury, chciano zapobiec sytuacji kryzysowej”, co autorów tego konceptu zwyczajnie kompromitu­je. To nie praca Laury wywołała sytuację kryzysową, bo dziewczyna tylko kryzys opisała! Szkoła powinna przeciwdzi­ałać przyczynom, a nie skutkom! Powinna nagradzać postawy, które kryzysy piętnują, a nie piętnować ludzi z kryzysami walczącymi. Powinna nagradzać odwagę myśli! „Autorce mogłoby grozić dalej postępując­e wykluczeni­e, a opisane w artykule osoby zostałyby skrzywdzon­e być może niesłuszny­mi oskarżenia­mi. Ponownie podkreślam­y, że naszym celem jest ochrona wszystkich naszych uczniów”. W felietonik­u Laury nie ma cienia sugestii, kto jest w sprawie kim. Widać, dyrekcja wie lepiej, choć nie wie, co z tym zrobić. Czysty faryzeizm, dowodzący, że trajektori­e, które powinny być zbieżne: nauczyciel­e i uczniowie, nie tylko się ze sobą nie przecinają, ale dokonują nadludzkic­h wysiłków, by się do siebie nie zbliżyć.

Dyrekcja szkoły zadumała się też nad kwestią wolności. „Czym innym jest wolność słowa, a czym innym odpowiedzi­alność za własne czyny. To mieliśmy na celu, rozmawiają­c z naszą uczennicą. Wolność jednostki godzi w dobro innych osób, naszych pozostałyc­h uczniów. Nie mogliśmy się na to zgodzić”. Nie, drodzy nauczyciel­e, nie na tym polega wolność, bo stawiając znak równości między ofiarą i dręczyciel­ami, dowodzicie, że nie rozumiecie, na czym naprawdę wolność polega. henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland