Niebezpieczna profesja
Fajbusiewicz na tropie
25-letni Piotr mieszkał w Legnicy od urodzenia. Kilka lat temu ukończył technikum samochodowe. Marzył o studiach, ale jego plany pokrzyżował groźny wypadek samochodowy. Od tego tragicznego zdarzenia był inwalidą III grupy. Miał m.in. ogromne kłopoty ze słuchem. Był domatorem aż do przesady kochającym matkę. Ona też znała wszystkie jego tajemnice.
Prawie cały dzień spędzał w domu. Jedynie w godzinach 10 – 14 wychodził, jak to mówiła matka Piotrka, do pracy. Rzeczywiście, Piotr codziennie tuż po godzinie 10 zjawiał się w okolicach ulicy Czarneckiego w Legnicy. Od kilku miesięcy używał bardzo charakterystycznego fiata 126 p. Charakterystycznego, gdyż jedynego na terenie Legnicy samochodu z rejestracją ówczesnego województwa piotrkowskiego. Miejsce pracy Piotra Chmielewskiego to kilka metrów kwadratowych przy ulicy Czarneckiego, tuż przed Bankiem PKO SA. Starsi czytelnicy łatwo się domyślają, że Piotr był handlarzem walutą, tzw. cinkciarzem. Zajmował się tą profesją od blisko trzech lat. Twierdził, że potrzebne mu były dewizy na zakup bardzo drogiego aparatu słuchowego produkcji japońskiej. Piotr, jak mówili jego koledzy po fachu, był w ich mniemaniu dziwakiem. Nigdy nie widziano go z kobietą, nigdy nie dał się namówić na picie alkoholu ani na wizytę w kawiarni. Jedynie rok wcześniej, w sierpniu, był na Festiwalu Muzyki Rockowej w Jarocinie. Ale wracając do jego nielegalnej profesji, to żelazną zasadą było, że kończył pracę zawsze o godzinie 14 i natychmiast zjawiał się w domu, gdzie czekała na niego mama z obiadem. Piotr kilkakrotnie był zatrzymany za nielegalny handel walutą oraz spekulację kawą na miejscowych bazarach. Ów handel kawą spowodował jego krótkie zatrzymanie przez milicję w Zielonej Górze w 1986 roku.
*** 14 stycznia 1988 roku około godziny 10 Piotr wyjeżdża sprzed domu pod bank. Jak twierdzi matka, w tym dniu ma przy sobie 400 tysięcy złotych i bliżej nieokreśloną sumę dolarów i bonów PKO. Przed bankiem do godziny 12 zawiera kilka transakcji z przygodnie zjawiającymi się tu klientami. Około godziny 12 pojawia się dwóch mężczyzn, którzy mogą mieć związek z późniejszą zbrodnią. Jeden z nich ma około 45 lat i około 170 cm wzrostu, czarne włosy z siwizną, lekko pofalowane. Drugi młodszy, około 22 lat, 175 cm wzrostu, ciemne włosy czesane na bok z przedziałkiem. Kiedy starszy z mężczyzn załatwia interesy z Piotrem, młodszy ich obserwuje. Towarzyszy mu młoda kobieta, której personaliów nie udało się nigdy ustalić. Niestety, nie udało się też stworzyć portretu pamięciowego tej kobiety – świadkowie zbyt krótko ją widzieli. Prawdopodobnie miała około 160 cm wzrostu i była blondynką, tego dnia miała na głowie biały toczek. Po kilku minutach rozmowy starszy mężczyzna idzie w kierunku fiata Piotra. Razem wsiadają do samochodu i odjeżdżają. Mija godzina 14, ale tego dnia Piotr nie pojawia się w domu na obiedzie. Nie ma go też nazajutrz. Zaniepokojona matka zjawia się w Rejonowym Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Legnicy. W pierwszej chwili sądzi, że syn mógł zostać zatrzymany przez milicję, jak to już miało miejsce w przeszłości.
Kiedy matka zgłasza 15 stycznia obok garaży zaginięcie, przy ulicy