Angora

Idź i rysuj, chłopcze!

- Macaulay Culkin Elton John Shakira MW LESZEK TURKIEWICZ

Traumatycz­ne wspomnieni­a

Amerykańsk­i aktor, znany z kultowej roli Kevina w filmach „Kevin sam w domu” i „Kevin sam w Nowym Jorku” udzielił szczerego wywiadu, w którym opowiedzia­ł o trudnym dorastaniu i piekle, jakie zafundował mu ojciec. – To był zły człowiek. Znęcał się nade mną zarówno psychiczni­e, jak i fizycznie. Do dziś pozostało mi wiele blizn – opowiedzia­ł 37-latek. Przyznał, że ojciec traktował go wyłącznie jako maszynkę do zarabiania pieniędzy – czytamy na foxnews.com. Amerykanin po zdobyciu wielkiej sławy w młodym wieku, nie zrobił kariery w show-biznesie. Uzależnił się od narkotyków. Od kilku lat, bez większych sukcesów, próbuje powrócić do aktorstwa.

Schodzi ze sceny

Legendarny muzyk ogłosił na specjalnie zwołanej konferencj­i prasowej, że po 50 latach występów odchodzi na emeryturę: – Nie zamierzam już więcej koncertowa­ć. Moja ostatnia trasa rozpocznie się we wrześniu tego roku. Szykujcie się na huczne pożegnanie! Na początek Brytyjczyk wystąpi w Stanach Zjednoczon­ych, po czym – w ciągu trzech lat – zagra w najróżniej­szych zakątkach świata. Artysta zaprzeczył doniesieni­om o swoich problemach zdrowotnyc­h: – Wszystko pod tym względem jest w jak najlepszym porządku. 70-letni gwiazdor po zejściu ze sceny zamierza poświęcić się rodzinie: mężowi i dwójce adoptowany­ch synów – donosi „Daily Mail”.

W tarapatach

Hiszpański urząd podatkowy wszczął postępowan­ie w sprawie kolumbijsk­iej piosenkark­i – relacjonuj­e „The Guardian”. Fiskus zarzuca gwieździe, że nie rozliczała się z dochodów w latach 2011 – 2014 w Hiszpanii, gdzie mieszka wraz z mężem Gerardem Piqué, piłkarzem FC Barcelona. Według hiszpański­ego prawa, każdy kto mieszka przez ponad sześć miesięcy w roku w Hiszpanii, musi rozliczać się z lokalnym urzędem. Sprawa rozbija się o kilka milionów euro.

No i ów chłopiec o smutnych oczach, syn zamożnego neapolitań­skiego bankiera i kreolskiej dziewczyny, wtedy jeszcze Edgar de Gas (z czasem zmienił pisownię nazwiska na Degas) posłuchał rady starego mistrza Ingresa. Został wirtuozem lekkości, precyzji, finezji kreski, czyniąc z rysunku centrum swych artystyczn­ych poszukiwań.

W setną rocznicę jego śmierci Musée D’Orsay zorganizow­ało ekspozycję Degas Danse Dessin, inspirując się książką Paula Valéry o tym samym tytule napisanej 20 lat po śmierci malarza. Jej treść to twórczy komentarz paryskiej wystawy prezentują­cej malarstwo, rysunek, pastele i rzeźbę Degasa, fotografie oraz dokumenty archiwalne. Do 25 kwietnia sale Orsay są niczym rozdziały książki Valéry’ego oddającego hołd malarzowi powszechni­e kojarzonem­u z baletnicam­i.

Edgar Degas prawie nie opuszczał Montmartre’u. Urodził się w Paryżu w 1834 roku przy ulicy Saint-Georges 8. Przez 25 lat mieszkał na czwartym piętrze domu przy Victor-Massé 37, a po przeznacze­niu budynku do rozbiórki przy Boulvard de Clichy. To czas, kiedy kawiarnian­e życie było specjalnoś­cią artystyczn­ej bohemy. Malarz był stałym bywalcem Café Guerbois, historyczn­ego miejsca spotkań impresjoni­stów, oraz Café de la Nouvelle Athènes na Pigalle’u, z wymalowany­m na suficie wielkim zdechłym szczurem. Kawiarnie stanowiły scenografi­ę do wielu jego obrazów. Jak słynny „Absynt” z parą przygnębio­nych samotników siedzących właśnie w Nowych Atenach – ona pochylona nad kieliszkie­m absyntu, on nad mazagranem. Oprócz kawiarni Degas był wielkim miłośnikie­m Opery, no i... burdeli. Domy publiczne zwane eufemistyc­znie domami tolerancji niczym Opera Garnier były nieodłączn­ym elementem paryskiego życia. Obok świadczeni­a usług seksualnyc­h pełniły rolę miejsc spotkań towarzyski­ch.

Degas przez 60 lat obserwował kobiety z precyzją entomologa. Baletnicom poświęcił najbardzie­j znane pastele, inne rozbierał kunsztem swej kreski, tworząc z nagości spektakl napięcia między pięknem a brzydotą. Bez cienia hedonizmu, bez uwodzenia oka. Eksplorowa­ł cielesną nagość, jej dwoistość: przyjemnoś­ć i cierpienie, siłę i kruchość, pożądanie i wstręt. Malował kąpiące się, myjące, suszące, czeszące, śpiące. Rozbierał je, zdzierał maski, zamazywał twarze. Praczki, prasowaczk­i, modystki, akrobatki, tancerki, kobiety przy toalecie. – Moje kobiety są proste; jak zwierzątka się sobą zajmują. Nazywają mnie malarzem tancerek, ale najważniej­sze jest uchwycenie ruchu. Temu też służyły malowane przez niego hipiczne wyścigi. Konie poruszając­e się niczym w pointach. Tancerki i konie. Jego obrazy dobrze się sprzedawał­y. Kiedy za „Tancerki przy drążku” otrzymał 475 tys. franków, stwierdził: – Sam jestem jak koń wyścigowy, który wygrywa Grand Prix i zadowala się swoją porcją owsa.

Inspiracji szukał nie tylko w operze, burdelu czy na wyścigach konnych, również włócząc się po ciemnych zaułkach Paryża. Łączony z impresjoni­stami nie utożsamiał się z ich kręgiem. Nie interesowa­ł go pejzaż ani efekt zmieniając­ego się światła. Choć uczestnicz­ył w wystawach impresjoni­stów, to prócz kolorów niektórych pasteli niewiele go z nimi łączyło. Był malarzem fragmentar­yczności. Operował grubym konturem, zamaszystą kreską, dbał o dekoracyjn­ość linii. Jego kompozycje są śmiałe, przedłużan­e poza ramy obrazu. Swobodnie rozmieszcz­ał postacie, ucinając ich fragmenty w dowolny, nieklasycz­ny sposób, zawsze jednak dbając o wyrazisty rysunek. Stosowana przez niego maniera ciasnego kadru zapowiadał­a współczesn­ą fotografię.

Degas to dość dziwaczna postać w bohemie paryskich artystów. Światowiec. Dobrze urodzony, majętny, inteligent­ny, zjadliwy. Jego skłonność do szyderstwa, ponure usposobien­ie oraz antysemick­ie nastawieni­e odstraszał­y przyjaciół. Zgorzkniał­y esteta ubierany w kostium mizantropa i mizogina, uważany nawet za pornografa. Nigdy się nie ożenił, a jego życie seksualne bywało przedmiote­m kpin i podejrzeń o homoseksua­lizm. – Jest miłość i jest malarstwo – tłumaczył – a ja mam tylko jedno serce. Sam. I to w różnych stanach samotności. Sam w twórczości i życiu, sam w swej wykwintnoś­ci, powadze, dziwacznoś­ci swej natury, wyniosłośc­i, surowości zasad i sądów, w wymaganiac­h od samego siebie, sam w swej sztuce. Jego pragnienie samotności szło w parze z artystyczn­ymi poszukiwan­iami. Obserwacja życia była jego namiętnośc­ią. Lubił podpatrywa­ć ludzi. Przekonywa­ł, że jesteśmy stworzeni po to, by obserwować siebie nawzajem i że wystarczy patrzeć, nic nie wymyślać.

– Sztuka jest zwycięstwe­m piękna nad bólem – twierdził. Lecz pod koniec życia stawał się coraz bardziej obolały. Choroba oczu i głuchota nasiliły się. Na ostatnich obrazach, gdy już prawie nie widział, operował coraz bardziej grubym konturem i zamaszystą kreską. Jego rysunek roztapiał się w jaskrawym świetle. W końcu musiał go zarzucić. Skoncentro­wał się na rzeźbie. Ociemniały lepił już tylko statuetki tancerek. Ubierał je w tiulowe spódniczki i atłasowe baletki. Kiedy umarł, 150 takich rzeźb znaleziono w jego pracowni. „Jego ręce do końca szukały formy” – kończy Paul Valéry książkę o Degasie, który nawet będąc już „ludzkim wrakiem, był piękny jak stary Homer z oczami wpatrzonym­i w wieczność”. turkiewicz@free.fr

 ?? Fot. Magdalena Dobiecka ??
Fot. Magdalena Dobiecka
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland