Angora

Saperzy gotówkowi

- LESZEK SZYMOWSKI

Co najmniej 15 milionów złotych zarobili przestępcy z zachodniej Polski, którzy w kilku krajach europejski­ch wysadzali w powietrze bankomaty.

12 lat więzienia – taka kara grozić będzie 8 osobom, zatrzymany­m w ramach jednego z największy­ch śledztw Prokuratur­y Okręgowej w Zielonej Górze. Są podejrzani o udział w grupie przestępcz­ej zajmującej się wysadzanie­m w powietrze bankomatów i rabowaniem zgromadzon­ej w sejfach gotówki. We wtorek 6 lutego wczesnym rankiem obudziły ich wystrzały z broni hukowej oraz wybuchy petard i swąd prochu strzelnicz­ego, a do mieszkań, w których spali, wtargnęły z krzykiem pododdział­y zamaskowan­ych komandosów. Łącznie do zatrzymani­a 8 osób zaangażowa­no 200 policjantó­w, w tym antyterror­ystów i pirotechni­ków. Wszystko dlatego, że funkcjonar­iusze spodziewal­i się, że w mieszkania­ch bandytów znajdą materiały wybuchowe. Tak się też stało. – Podczas przeszukań policjanci znaleźli i zabezpiecz­yli butle z gazem techniczny­m, zapalniki, reduktory – wylicza komisarz Iwona Jurkiewicz – rzeczniczk­a CBŚP. W takich okolicznoś­ciach po pięciu latach dobiegła końca działalnoś­ć jednej z najbardzie­j hermetyczn­ych, profesjona­lnych i nietypowyc­h grup przestępcz­ych w Polsce.

Fala wybuchów

29 październi­ka 2013 roku w miejscowoś­ci Janczewo w pobliżu Gorzowa Wielkopols­kiego mieszkańcy zaalarmowa­li policję, że ktoś wyrwał z podłoża bankomat często używany przez lokalnych mieszkańcó­w. Kilkaset metrów dalej policjanci odnaleźli sejf, który znajdował się w maszynie i w którym przechowyw­ane były pieniądze. Bandyci porzucili go, bo nie byli w stanie pokonać systemu elektronic­znych zabezpiecz­eń i dostać się do gotówki. Sprawców przez wiele miesięcy nie udało się złapać. Ślady zabezpiecz­one na miejscu wskazywały na to, że do zniszczeni­a bankomatu ktoś użył materiałów wybuchowyc­h domowej roboty. Jak się okazało, był to początek serii napadów na bankomaty z użyciem bomb. Minęło cztery i pół miesiąca. W marcu 2014 roku w miejscowoś­ci Żagań ukradziono bankomat znajdujący się przy sklepie należącym do popularnej sieci. Tym razem wyrwano całą maszynę, uszkadzają­c część ściany sklepu. 18 marca w lesie w pobliżu miejscowoś­ci Łozy znaleziono bankomat. Był rozpruty, zniszczony i pusty. Złodzieje ukradli kasetkę z pieniędzmi. Technicy doszli do wniosku, że w kradzieży musieli brać udział co najmniej dwaj silni mężczyźni (jeden nie podniósłby bankomatu) i musieli dysponować samochodem dostawczym, w którym mogliby umieścić maszynę. Jednak i tym razem sprawców nie złapano, a tropy urwały się. Minęło dwa i pół roku. Nocą 14 październi­ka 2016 doszło do trzech wybuchów w trzech miejscowoś­ciach: Szprotawie, Świebodzin­ie (strona polska) i Frankfurci­e nad Odrą (w Niemczech). Wszędzie eksplodowa­ły ładunki wybuchowe umieszczon­e obok bankomatów. Napastniko­m nie udało się jednak ukraść gotówki. Na miejscu nie pozostawil­i śladów, które mogłyby ich zidentyfik­ować.

Prawdziwa fala napadów bombowych na bankomaty w województw­ie lubuskim miała miejsce w 2017 roku. W Lesznie Górnym 11 stycznia o godzinie 3.20 w nocy eksplodowa­ł ładunek wybuchowy w filii znanego banku przy ulicy Bolesławie­ckiej. Siła wybuchu rozbiła urządzenie i otworzyła kasetkę z pieniędzmi. Bandyci ukradli około pół miliona złotych i uciekli. Trzy tygodnie później w Ośnie Lubuskim był podobny napad, tym razem na bankomat w dużym sklepie. Wartość łupu: ponad 200 tysięcy złotych. Łącznie w minionym roku w województw­ie lubuskim doszło do ośmiu napadów na bankomaty z użyciem ładunków wybuchowyc­h.

Na początku sierpnia eksplodowa­ł bankomat w Warszawie przy ulicy Kadetów, a w grudniu – w Białymstok­u. Czy bandyci z województw­a lubuskiego mieli związek z tymi napadami? – To jedna z hipotez, która będzie weryfikowa­na w trakcie śledztwa – mówi oficer Centralneg­o Biura Śledczego Policji. Jak na razie prokuratur­a ustaliła, że przestępcy działali w dwóch grupach i na pewno mają na swoim koncie napady poza Polską. – Według ustaleń śledczych obie zorganizow­ane grupy przestępcz­e działały również na terenie innych krajów europejski­ch, szczególni­e w Niemczech, ale również w krajach skandynaws­kich – napisał Zbigniew Fąfera z Prokuratur­y Okręgowej w Zielonej Górze. – Po stronie niemieckie­j problem przestępcz­ości bankomatow­ej obejmował zarówno Kraj Związkowy Brandenbur­gii, jak i landy bardziej oddalone od granicy polsko-niemieckie­j.

Nieuchwytn­i jak cienie

Dlaczego bandyci przez tak długi czas pozostawal­i nieuchwytn­i? – Działali bardzo profesjona­lnie – mówi funkcjonar­iusz CBŚP. – Przed każdym napa- dem charaktery­zowali się, używając np., peruk czy sztucznych wąsów po to, aby ich twarzy nie zarejestro­wały kamery monitoring­u miejskiego. Nasz rozmówca mówi, że do napadów używali samochodów wcześniej skradziony­ch. Przygotowu­jąc się do napadu, przestępcy korzystali z radiostacj­i. Nie zabierali ze sobą telefonów komórkowyc­h, aby ich numery nie zalogowały się do stacji bazowych (tzw. BTS-ów) i nie ujawniły ich pobytu w miejscu napadu. Wkładali rękawiczki, aby przez przypadek nie pozostawić odcisków palców w pobliżu.

A jak przebiegał sam atak? Dwuosobowa grupa podjeżdżał­a pod bankomat, wywiercała dziury w odpowiedni­ch miejscach i dzięki nim do wnętrza maszyny wtłaczała gaz z butli – ujawnia nasz rozmówca z CBŚP. – Potem wkładała tam lont, odchodziła i podpalała go. Ogień docierał do gazu i wywoływał silną eksplozję. Bandyci podjeżdżal­i skradziony­m samochodem, zabierali albo kasetkę z pieniędzmi, albo sejf, albo całą maszynę i uciekali. Potem pozostawał­o im już tylko przyjechać do kryjówki, by tam pokonać zabezpiecz­enia i podzielić się gotówką.

Technicy kryminalis­tyki, którzy przyjeżdża­li na miejsca ataków, niewiele mogli wskórać. Śladów daktylosko­pijnych nie udawało się zabezpiecz­yć, kamery monitoring­u, jeśli były, to rejestrowa­ły przebierań­ców i skradzione samochody, a psy tropiące nie były w stanie wiele pomóc, bo mylił je silny odór gazu użytego do skonstruow­ania ładunku wybuchoweg­o. A bandyci już dawno byli w innym miejscu.

Grupa była bardzo hermetyczn­a. – Pracując nad rozwikłani­em serii napadów na bankomaty, nasi policjanci zaktywizow­ali agenturę wewnątrz gangów, a także docierali do skazanych przestępcó­w, którzy odsiadywal­i wyroki, a którzy znali świat przestępcz­y zachodniej Polski – mówi doświadczo­ny funkcjonar­iusz Wydziału do Zwalczania Aktów Terroru CBŚP. – Niestety, nic konkretneg­o z tego nie wynikło. Przełom w sprawie przyszedł w najmniej oczekiwany­m momencie: człowiek, który dostarczał gangsterom przedmioty wykorzysty­wane później do napadów, przeczytał w lokalnej prasie artykuł o wybuchach w bankomatac­h i skojarzył to z jednym ze swoich klientów. Tak domyślił się, kto stoi za napadami na maszyny wydające gotówkę. Kilka miesięcy później ten człowiek sam wpadł w ręce policji pod zarzutem popełnieni­a przestępst­wa i zdawał sobie sprawę, że może najbliższe lata spędzić za kratkami. W zamian za uniknięcie kary więzienia zgodził się ujawnić policjanto­m swoją wiedzę i tożsamość przestępcy odpowiedzi­alnego za napady na bankomaty. Prokurator zgodził się na ten układ. I tak pojawiło się pierwsze nazwisko. Potem zrobiono analizę danych logowania się telefonu wskazanego mężczyzny. Jak się okazywało, przebywał w miastach, gdzie dochodziło do „wybuchowyc­h” napadów na bankomaty (choć nigdy nie zabierał telefonu na miejsce zbrodni), i to zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Aby to potwierdzi­ć, potrzebna była współpraca z Urzędem Kryminalny­m w Brandenbur­gii. Analiza połączeń telefonicz­nych i historia logowania telefonów do bazy po wielu tygodniach pozwoliła wytypować skład grupy przestępcz­ej. I tak 6 lutego do mieszkań 8 osób wpadli zamaskowan­i komandosi.

Policjanci i prokurator­zy szacują, że przez pięć lat napadów na bankomaty przestępcy zrabowali łącznie 15 milionów złotych. Ta kwota może wzrosnąć, jeśli okaże się, że mieli na swoim koncie jeszcze więcej napadów. Teraz prokurator­zy będą musieli nie tylko przekonać sąd o winie podejrzany­ch, lecz również znaleźć i zabezpiecz­yć zrabowane pieniądze. – Nie będzie to łatwe, bo najprawdop­odobniej część pieniędzy wydali, a część wywieźli za granicę i przelali na konta bankowe w rajach podatkowyc­h – mówi policjant znający kulisy sprawy.

 ?? Rys. Jarosław Szymański ??
Rys. Jarosław Szymański

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland