Timberlake w duecie z Prince’em
Fani amerykańskiego futbolu są świeżo po tegorocznej edycji największego sportowego wydarzenia w USA, jakim jest Super Bowl, czyli finał rozgrywek National Football League (Narodowej Ligi Futbolowej). Podobnie jak w latach ubiegłych, zainteresowanie zmaganiami bojowo wyglądających sportowców – w potężnych kaskach na głowach i z baterią ochraniaczy ukrytych pod strojami – było w tym roku ogromne. Średnia oglądalność telewizyjnej transmisji wyniosła 103,4 miliona widzów, a końcówkę meczu oglądało 112,3 miliona (dane CNN Media).
Z uwagi na liczną widownię cena 30-sekundowej reklamy wahała się w przedziale od 5 do 5,5 miliona dolarów (wg „Sports Illustrated”). Mimo to chętnych do wykorzystania imprezy w celach promocyjnych nie brakuje. Niektóre firmy z okazji Super Bowl startują nawet z nowymi kampaniami, prezentując premierowe spoty. Ankieta przeprowadzona przez Prosper Insights and Analytics wykazała, że 17,7 proc. dorosłych uważa przygotowane na Super Bowl reklamy za najważniejszy punkt imprezy.
Trzecim szeroko komentowanym elementem finału NFL są występy muzycznych gwiazd w przerwie meczu. W tym roku na stadionowej estradzie błyszczał Justin Timberlake. Zanim jednak o jego występie, słowo o jeszcze jednym ważnym akcencie tegorocznej edycji imprezy.
Ponieważ finał NFL – w którym The Eagles z Filadelfii pokonali drużynę Patriots z Nowej Anglii – rozegrano tym razem w Minneapolis, na ustach wszystkich był Prince. Artysta bowiem w tym mieście się urodził i niedaleko – dokładnie w Chanhassen oddalonym o 33 kilometry – mieszkał aż do śmierci, czyli do 21 kwietnia 2016 roku. Miał tam swój muzyczny kompleks Paisley Park, w którym tworzył, nagrywał i przygotowywał się do koncertów. Obiekt powstał po sukcesie filmu „Purple Rain” i po ukazaniu się albumu ze ścieżką dźwiękową, która rozsławiła Prince’a na cały świat. Wolą muzyka było, aby po jego śmierci Paisley Park przekształcono w muzeum. Tak też się stało. Z kolei w Minneapolis słynnego piosenkarza przypomina działający tam klub „First Avenue”, w którym kręcono niektóre sceny do „Purple Rain”.
Wróćmy jednak do Timberlake’a. Piosenkarz debiutował na estradzie w szalenie popularnym pod koniec ubiegłego wieku chłopięcym zespole NSYNC, z którym do roku 2001 nagrał cztery płyty. Później działał w branży muzycznej jako solista. Ma w dorobku pięć albumów studyjnych, które rozeszły się w nakładzie ponad 30 milionów egzemplarzy. Premiera najnowszego longplaya („Man of The Woods”) zbiegła się – jakżeby inaczej – z weekendem Super Bowl.
Za swoje piosenki Timberlake był wielokrotnie wyróżniany. Otrzymał dziesięć nagród Grammy. Za kompozycję „Can’t Stop The Feeling!” rozbrzmiewającą w filmowej animacji „Trolle” był nominowany do Oscara. Swojej zawodowej aktywności nie ogranicza do estrady. Pracował jako producent nagrań i aktor. Grał w serialach telewizyjnych oraz w obrazach fabularnych. Ostatnio mogliśmy go oglądać w dramacie Woody’ego Allena „Na karuzeli życia”. Obecnie pracuje nad obrazem „Spinning Gold” o Neilu Bogarcie, współzałożycielu Casablanca Records, i podkłada głos w animacji „Trolle 2”.
Swój występ Timberlake rozpoczął w pomieszczeniu klubowym pod kopułą stadionu, wśród filmujących go telefonami fanów. Zaśpiewał tam utwór „Filthy” – pierwszy hit z nowego albumu. Był ubrany w koszulę z nadrukiem przedstawiającym dwa jelenie na pustyni i spodnie w różnych odcieniach szarości oraz skórzaną czarną kurtkę z frędzlami na rękawach. Strój piosenkarza – zaprojektowany przez córkę Paula McCartneya, Stellę – uzupełniała zawiązana pod szyją czerwona chusta.
Po efektownym wstępie Timberlake udał się tanecznym krokiem na murawę w rytm hitu „Rock Your Body”, który śpiewał także w przerwie Super Bowl w 2004 roku, w duecie z Janet Jackson. Ich wspólny występ wywołał wówczas światową sensację, bo piosenkarz niechcący – chociaż niewykluczone, że sprawa została ukartowana – zdarł fragment stroju estradowej partnerki, odsłaniając jej pierś.
Dlatego kiedy ogłoszono, że w tym roku podczas finału NFL zaśpiewa Timberlake, podejrzewano, że na scenie pojawi się także siostra Michaela Jacksona. Artystka jednak nie wystąpiła. Za to wykonana ponownie przez Timberlake’a piosenka odnowiła wspomnienia o estradowej – celowej lub nie – „wpadce”.
Po „Rock Your Body” piosenkarz wszedł na ustawioną na środku murawy estradę i zaprezentował wiązankę przebojów (m.in. „SexyBack” i „My Love”). Akompaniował mu zespół rockowy, big-band i orkiestra, a liczni tancerze tworzyli – wspólnie z bohaterem koncertu – efektowne, pulsujące rytmem widowisko. W pewnej chwili roztańczony Timberlake zrzucił z siebie kurtkę, co dało mu większą swobodę ruchów. Kiedy jednak zaintonował „Suit & Tie”, włożył – odpowied-