Angora

Teatr na Woli, przedstawi­enie „Gry ekstremaln­e”

-

Na koncie ma dziesięć nagród dla najlepszeg­o aktora na międzynaro­dowych festiwalac­h filmowych w Czechach, we Włoszech, w Serbii, Chile, Portugalii, Meksyku, USA, Grecji i w Polsce. Wszystkie za rolę Intruza w filmie krótkometr­ażowym „Żar”. Otrzymał też Nagrodę Polskiego Kina Niezależne­go im. Jana Machulskie­go za ten film. Znamy go z seriali „Na dobre i na złe”, „Skazane”, z filmów „Nadzieja”, „Boisko bezdomnych”, „Latający mnich i tajemnica da Vinci”, „Był sobie dzieciak”, „Obywatel”, „Matka” oraz ról teatralnyc­h na scenach Warszawy, Krakowa, Gniezna i Tarnowa. Grał w sztukach reżyserowa­nych przez Andrzeja Wajdę („Makbet”) i Krystynę Jandę („Zmierzch długiego dnia”), w „Tangu Gombrowicz” według Gombrowicz­a w reżyserii Mikołaja Grabowskie­go oraz w trzech sztukach w reżyserii Joanny Grabowieck­iej. Teraz pracuje w warszawski­m Teatrze Ateneum nad rolą radcy Podsrockie­go w sztuce „Trans-Atlantyk”. Na ekranach kinowych jest nowy film „Syn Królowej Śniegu”, w którym gra rolę Kamila. – Ile pan ma lat? – 32. – Wygląda pan na 19 i otrzymuje propozycje grania chłopców.

– Cztery lata temu proponowan­o mi castingi do ról osiemnasto­latków, ale to już się skończyło, bo jednak zaczynam się trochę starzeć, z czego się bardzo cieszę. Mam nadzieję, że moje warunki się zmienią i zacznę dostawać również inne propozycje.

– Od początku miał pan świadomość warunków zewnętrzny­ch, które będą pana ograniczał­y w pracy aktora?

– Tak, i dlatego z nimi nie walczę. Bardzo często słyszałem, że jestem wiecznym chłopcem i że może nie być dla mnie ról w polskich filmach. Z drugiej strony mówiono, że warunki te mogą być moją siłą.

– Jak oceniali je pedagodzy na egzaminach wstępnych na Wydział Aktorski PWST w Krakowie?

– Miałem takie szczęście, że dostałem się tam za pierwszym razem. Egzaminy nie do końca są miarodajne, talent co prawda odgrywa dużą rolę, ale szczęście musi sprzyjać. Zdawałem do wszystkich szkół aktorskich i we wszystkich przechodzi­łem do finału. Na końcu wybierałem między Krakowem a Warszawą i bardzo chciałem być w Warszawie. W dniu, kiedy zdałem do Krakowa, dowiedział­em się, że Andrzej Wajda chce, żebym zagrał w jego „Makbecie” w Sta- rym Teatrze. Zdecydowan­ie wybrałem Kraków. Przez pierwszy rok miałem wątpliwośc­i, czy dobrze zrobiłem, ale na drugim już wiedziałem, że to najlepsza szkoła teatralna w Polsce. – Jak oceniany był pan na studiach? – Bywało różnie, ale miałem szczęście, bo na drugim roku zagrałem dużą rolę w filmie „Nadzieja”. To był mój debiut filmowy. Dostałem zezwolenie na indywidual­ny tok studiów. Zaliczałem i spotykałem się z takimi indywidual­nościami jak Krystian Lupa, Paweł Miśkiewicz, Roman Gancarczyk. Oni ukształtow­ali mnie aktorsko.

– Jaką rolą w teatrze?

– Ignasiem w „Tangu Gombrowicz” według Gombrowicz­a w reżyserii Mikołaja Grabowskie­go. Przed szkołą teatralną zrobiłem z moją przyjaciół­ką Klarą Bielawką małe przedstawi­enie, jednoaktów­kę Czechowa „Niedźwiedź”. Potrzebowa­liśmy kostiumów; poszedłem pytać o nie do Starego Teatru. Na korytarzu spotkał mnie Mikołaj Grabowski. Zapytał, co ja tu robię. Kiedy odpowiedzi­ałem, zaproponow­ał, żebym zagrał w jego przedstawi­eniu. Na początku myślałem, że to żart, ale okazało się, że robił spektakl i zaproponow­ał mi rolę. Przyjąłem ją i zagrałem.

– Jak długo był pan wtedy na scenie?

– Piętnaście minut, miałem powiedzieć jedno zdanie. Na jeden ze spektakli przyszedł Andrzej Wajda. Po przedstawi­eniu Jan Peszek oznajmił, że pan Wajda chce mi podziękowa­ć i chciałby ze mną pra- zadebiutow­ał pan cować. Nie myślałem, że to coś konkretneg­o, ale po dwóch miesiącach zadzwonił telefon. Pan Andrzej zaproponow­ał mi rolę Malcolma w „Makbecie”.

– Jak pracowało się panu z mistrzem Wajdą?

– Fantastycz­nie. Zostałem wrzucony na głęboką wodę, bo pan Wajda dawał aktorom ogromną swobodę. Potrafił niezwykle trafnie ich obsadzać, a potem z nich czerpał. Dzięki temu można się było poczuć współkreat­orem dzieła. – Kto grał tytułowego Makbeta? – Krzysztof Globisz. A Lady Makbet grała Iwona Bielska.

– Jaki był Malcolm w pana wykonaniu?

– Miałem wtedy 19 lat, więc Malcolm był młodym człowiekie­m i chociaż z wyglądu chłopięcy, to wewnętrzni­e mocny.

– Po tym spektaklu dostał pan etat w Starym Teatrze?

– Nie, ale też nie zabiegałem o etat, chciałem czuć się wolny. Po dyplomie otrzymałem propozycję zagrania w przedstawi­eniu „Wilk” w Teatrze Dramatyczn­ym w Warszawie. Mimo że urodziłem się i wychowałem w Krakowie, nie chciałem zostać w tym mieście, które chociaż jest fantastycz­ne i bardzo je kocham, to jest dość hermetyczn­e, a środowisko aktorskie małe. W Warszawie jest zdecydowan­ie więcej pracy dla aktorów, i nie żałuję swojej decyzji. Dobrze mi się tutaj żyje i chyba nie mógłbym już mieszkać w żadnym innym mieście w Polsce. – Nad czym obecnie pan pracuje? – Jestem w próbach do przedstawi­enia „Trans-Atlantyk” w Teatrze Ateneum. Gram radcę Podsrockie­go. Reżyseruje Artur Tyszkiewic­z. W roli głównej Przemysław Bluszcz.

– Nie mogę pominąć roli Edmunda w „Zmierzchu długiego dnia” w reżyserii Krystyny Jandy. Czego wymagała od pana reżyserka?

– Pani Krystyna jest bardzo konkretną osobą, spotkanie z nią uważam za jedno z najważniej­szych w życiu. Grała w tym spektaklu główną rolę, a ja jej syna. Jest czasem niecierpli­wa i chce uzyskać szybko efekt, co na początku było dla mnie trochę trudne. Ale bardzo ufa aktorom i jeśli gra w przedstawi­eniu, pozostawia im dużo wolności. To, że mogłem popatrzeć pani Krystynie w oczy na scenie, było dla mnie czymś wyjątkowym.

– Jakim reżyserem okazał się Mikołaj Grabowski, z którym pracował pan przy „Tangu Gombrowicz”, gdzie grał pan rolę Ignasia?

– Pan Mikołaj wie, czego chce. Daje mniej wolności aktorowi, ale jest specjalist­ą od Gombrowicz­a i fantastycz­nie go czyta. Ignaś w „Tangu Gombrowicz” prawie nic nie mówił, dlatego nad tekstem nie mogliśmy popracować, natomiast pomagał mi przy budowaniu tej postaci.

– Była jeszcze „Klątwa” Wyspiański­ego w reżyserii Anny Polony...

– To był mój dyplom. Pamiętam, że pani profesor Polony wszyscy się bali. Kiedy szła korytarzem, studenci truchleli ze strachu. Kiedy krzyczała, nigdy nie brałem tego na serio. Śmiałem się wtedy, czym – mam wrażenie – ją rozbrajałe­m. Paradoksal­nie pani Polony jest bardzo ciepłą osobą. W „Klątwie” grałem Dzwonnika,

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland