Książki do poduszki
Thomasa S. Eliota, zapewne najwybitniejszego poety tworzącego po angielsku w ubiegłym stuleciu. Czytając ten utwór wielokrotnie, zawsze myślałem o tej dziwnej porze dnia, jaką jest wieczór.
po prostu nie budzi naszego entuzjazmu. Książka do poduszki to książka czytana wyłącznie dla przyjemności. Trudno wybrać taki rarytas? Bardzo trudno.
Cudowna wyprawa bez biletu
Zaraz więc opiszę zawartość nocnego stoliczka, namawiając, zachęcając, kusząc, byście poszli w moje ślady.
Dwa zgrabne, ale pojemne tomiki, bez mała tysiąc stron, ilustracje przypominające o czasach upadku sztuki poligraficznej, ale druk da się czytać. Obrazy Włoch Pawła Muratowa w przekładzie Pawła Hertza to jedna z najcudowniejszych wypraw, jakie możecie odbyć, nie rezerwując hotelu i nie kupując biletu. Wyruszymy z Wenecji, a potem zwiedzać będziemy Florencję, Rzym, Neapol, Sycylię. Poszukamy najpierw śladów dawnej Wenecji utrwalonej na obrazach Tintoretta i Carpaccia. Miasto miłości i śmierci, opisywane tak wspaniale choćby przez Jamesa i Prousta, dziś zdaniem wielu sceptyków zamordowane zostało przez turystów. A w czasach świetności gondole płynące po Canal Grande liczono w setkach. Uwielbiając rozrywkę, Wenecja nie gardziła rozpustą. Kiedy na początku XVI wieku senat postanowił opodatkować przedstawicielki najstarszego zawodu świata, okazało się, że mieszka ich tu aż jedenaście tysięcy! Podobno ostatnim prawdziwym Wenecjaninem był dramaturg Carlo Gozzi, bo w epoce wojen napoleońskich zaczął się już upadek.
O innych miastach Paweł Muratow opowiada równie ciekawie i aż dziw bierze, że kiedy ukazało się pierwsze wydanie tej książki, miał zaledwie trzydzieści lat! Było to tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej, która zmieniła nie do poznania mapę Europy, lecz oszczędziła włoski pejzaż, malarstwo, architekturę. Muratow kochał Italię do tego stopnia, że do końca życia (a zmarł jako rosyjski emigrant) zachował jedno marzenie: „Ujrzeć znowu Włochy!”.
Wolicie coś bliższego współczesności? No cóż, z Rzymem i Florencją konkurować może chyba tylko Paryż. Jean-Paul Crespelle proponuje nam wędrówkę znacznie bliższą, choć pełną atrakcji. Jego Montmartre w czasach Picassa. 1900 – 1910 skrzy się dowcipem, zachwyca lekkością pióra i talentem narracyjnym. Znajdziemy tu nie tylko wspaniałą opowieść o ludziach sztuki, takich jak Braque, Utrillo czy Apollinaire, ale także historię miejsca – na pewno nie najpiękniejszego, lecz pełnego rozmaitych pamiątek. Kiedy po raz pierwszy wspinałem się na wzgórze Montmartre, nie miałem oczywiście pojęcia, że dwa stulecia wcześniej zbierał tu zioła sam Jan Jakub Rousseau. Tutaj mieszkał słynny malarz Pierre-Auguste Renoir i tu przyszedł na świat jego syn, znany reżyser filmowy Jean Renoir. Tutaj zdaniem autora narodził się kubizm, choć Picasso szybko opuścił tę ulubioną przez wielu malarzy okolicę. Mimo że kojarzony z artystyczną cyganerią, stronił od alkoholu, zadowalał się odrobiną wina. A co jadał? Co można było wówczas zamówić w niedrogich jeszcze restauracjach Montmartre’u? Ach, same pyszności: jagnięcinę, peklowaną wieprzowinę z soczewicą, kaczkę z pomarańczami.