Pjongczang kusi medalami Korea Południowa
że mają wszystko pod kontrolą i nikomu z przybyłych sportowców, dziennikarzy czy kibiców nie spadnie włos z głowy. Co więcej, podczas samej ceremonii otwarcia doszło do kilku symbolicznych wydarzeń, które pokazały, że stosunki między zwaśnionymi państwami – przynajmniej na czas igrzysk – mogą się ocieplić.
Pjongczang trzykrotnie ubiegał się o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich. W dwóch poprzednich próbach przegrywał: po raz pierwszy z kanadyjskim Vancouver (2010 rok), a potem z rosyjskim Soczi (2014 rok). Za trzecim razem ta sztuka się udała i w lipcu 2011 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski ogłosił, że zima 2018 będzie należała do Koreańczyków. Od tego czasu przy olbrzymich nakładach finansowych (prawie 13 miliardów dolarów!) ruszyły przygotowania do ugoszczenia tysięcy sportowców (tych do Pjongczangu zjechało niespełna 3 tys. z 92 krajów). O tym, że Koreańczycy nie oszczędzali, organizując imprezę, najlepiej świadczy budowa stadionu olimpijskiego, która pochłonęła aż 78 milionów dolarów. Liczba ta robi wrażenie, zwłaszcza kiedy uświadomimy sobie, że obiekt mogący pomieścić 35 tysięcy widzów zbudowano wyłącznie na potrzeby ceremonii otwarcia i zamknięcia. Tę pierwszą Koreańczycy potraktowali priorytetowo. Program artystyczny wypadł naprawdę okazale. W asyście setek świateł, przy akompaniamencie ludowej muzyki (często w nowoczesnych aranżacjach), przedstawiono historię piątki dzieci, które wyruszyły w wirtualną podróż przez cały świat (od starożytności do współczesności). Było wesoło, estetycznie i kolorowo oraz – o co bardzo zabiegali organizatorzy – nowocześnie pod względem technologicznym. O efektowną oprawę zadbało m.in. prawie 1300 dronów, które układały przeróżne świecące animacje np. pięć charakterystycznych olimpijskich kółek. Wszechobecne były maskotki igrzysk, czyli biały tygrys o imieniu Soohorang i czarny niedźwiedź Bandabi. Zwierzęta, które są silnie zakorzenione w koreańskiej kulturze, wybrano w ogólnonarodowym konkursie jeszcze w 2014 roku. Pierwszy z nich ma symbolizować ochronę i zaufanie, drugi siłę.
Po dynamicznie przeprowadzonej części artystycznej (trwała zaledwie 22 minuty) przyszedł czas na tradycyjną defiladę sportowców ze wszystkich
Już drugi raz w tym roku budżetowi federalnemu Stanów Zjednoczonych zagroziło zawieszenie, czyli tzw. shutdown. Kryzys spowodował republikański senator Rand Paul, przeciwny ponadpartyjnemu porozumieniu w sprawie zwiększenia długu państwa. Senator blokował głosowanie, przemawiając wiele godzin, żeby termin głosowania minął. Podstęp się nie udał – budżet uchwalono.
W ramach poprawności politycznej i walki z molestowaniem feministki doprowadziły do zwolnienia z pracy wszystkich hostess, które do tej pory stanowiły tło wyścigów Formuły 1. Najbardziej z tego rozwiązania są niezadowolone same hostessy, za które ktoś zadecydował, jak się mają ubierać i gdzie mają pracować.
Belgijski sąd skazał byłego pielęgniarza i „opiekuna duchowego chorych” Ivo Poppe’a (miał święcenia kapłańskie) na 27 lat więzienia za wielokrotną eutanazję. Poppe zabił zastrzykiem z powietrza wiele starszych lub ciężko chorych osób, w tym własną matkę.
Prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė poinformowała, że Federacja Rosyjska rozmieściła w obwodzie kaliningradzkim rakiety Iskander, zdolne do przenoszenia ładunków jądrowych.
Dobra wiadomość z Parlamentu Europejskiego, który przegłosował rezolucję zobowiązującą Komisję Europejską do rozpatrzenia celowości corocznej dwukrotnej zmiany czasu i ewentualną korektę przepisów jej dotyczących.
Sąd w Bolonii skazał trzech sprawców głośnego gwałtu i rozboju na polskich turystach w Rimini – dwóch braci Marokańczyków i Nigeryjczyka, na kary po 9 lat i 8 miesięcy więzienia.
Oxfam, jedna z największych światowych organizacji charytatywnych korzystająca z funduszy rządu brytyjskiego i datków publicznych, przez lata tuszowała fakt, że jej pracownicy w czasie akcji ratunkowej po trzęsieniu ziemi na Haiti w 2010 roku korzystali z usług nieletnich prostytutek, a niektórzy z nich zastraszali kolegów, by ukryć te wstydliwe postępki.
Przewodniczący SPD Marin Schulz nie będzie jednak szefem niemieckiej dyplomacji. Do rezygnacji z objęcia tej funkcji mieli go zmusić koledzy z własnego ugrupowania. Zapowiedział też, że po ogłoszeniu wyników wewnętrznego partyjnego referendum w sprawie utworzenia koalicyjnego rządu z CDU zrezygnuje z funkcji szefa partii.