Chcą się połączyć z Rumunią
Sąsiadujące z Rumunią regiony północno-zachodniej Bułgarii od lat należą do najbiedniejszej części kraju. Obwody Widin, Wraca i Montana wyludniają się w zastraszającym tempie.
O ile w „kurczących się” z dnia na dzień miastach nie jest jeszcze tak źle, sytuacja prowincji jest tragiczna. Spotykamy tam wioski widma, w których nie ma dziś jednego zamieszkanego domu! Ci, którzy pozostali i nie wyjechali do miast czy za granicę, cierpią biedę. Wszystkim jest źle, wszyscy narzekają. Sytuacji Bułgarów z trzech obwodów nie ułatwia średnia wieku ich mieszkańców znacznie przewyższająca 60 lat.
Ratunek przed biedą
W graniczących z Rumunią poprzez Dunaj regionach mieszka pół miliona osób. Z sondaży wynika, że ogromna większość opowiada się za przyłączeniem tej części Bułgarii do Rumunii. Mieszkańcy zbierają podpisy w celu ogłoszenia niepodległości, która ma być pierwszym krokiem do usamodzielnienia się od rządów w Sofii. Determinacja mieszkańców tych obwodów to wynik zaniechania ograniczania korupcji w administracji publicznej i przyzwolenie na unikanie odpowiedzialności za nadużycia władzy.
Organizatorem protestów i inicjatorem akcji jest Boris Kamenow. Zbieranie podpisów za referendum przyspieszyła decyzja prezydenta Rumena Radewa, który kilka dni temu zawetował ustawę antykorupcyjną. – Jeśli oddzielimy się od Bułgarii i przyłączymy do Rumunii, raz na zawsze odłączymy się od bułgarskiego systemu korupcyjnego, a nasze obwody przestaną być najbiedniejsze w Unii – oznajmił z entuzjazmem Kamenow. Istotnie, Widin, Wraca i Montana to miasta z naj- niższym dochodem na mieszkańca w UE.
Z deszczu pod rynnę
W wywiadzie dla Nova TV Kamenow mówił o wzroście nastrojów prorumuńskich nad Dunajem. Oświadczył, że rumuński system sądowniczy jest bardziej demokratyczny i zreformowany. Być może teza ta, na tle tego, co dzieje się w Bułgarii, jest prawdziwa. Jednak biorąc pod uwagę organizowane przez Rumunów protesty i ich skalę przeciwko patologiom, od których chce uciec Kamenow, może okazać się, że przyłączenie się do Rumunii będzie ucieczką z deszczu pod rynnę. Tym bardziej że Rumunię cechuje wyraźny kontrast w zamożności poszczególnych regionów. Południe Rumunii i część naddunajska są zdecydowanie najbiedniejsze i zamieszkuje je niewróżąca ekonomicznej prosperity mniejszość romska. Kamenow i zwolennicy zdają się nie zauważać, że przez ubiegły rok w Bukareszcie Rumuni protestowali, nie zgadzając się na wprowadzenie zmian w kodeksie karnym, które miały znieść kary za niektóre przestępstwa korupcyjne. Czy zatem rezygna- cja z granicy na Dunaju nie byłaby skokiem z deszczu pod rynnę?
Druga Katalonia?
Z jednej strony w kwestii żądań separatystycznych Sofia nie ma doświadczeń i może obawiać się niekontrolowanej reakcji łańcuchowej. Z drugiej – strata trzech regionów może być zrzuceniem balastu. Dziś w Widin, Montanie i we Wracy trzeba stworzyć 12 tys. miejsc pracy. Wydać na to trzeba 84 mln lewów (ok. 160 mln zł). Sporo kosztować będzie przekwalifikowanie starzejących się mieszkańców.
Inicjatorzy dążeń separatystycznych poinformowali, że dopiero gdy region ogłosi niezależność od Sofii, zwróci się do strony rumuńskiej z propozycją przyłączenia się. – Jeśli nasz północny sąsiad odmówi, wtedy północny zachód Bułgarii będzie funkcjonować jako odrębne państwo – oznajmił Kamenow.
Na pytanie, czy trzy regiony staną się bułgarską Katalonią, pomysłodawca separacji odpowiedział, że „potrzebujemy kogoś takiego jak Carles Puigdemont”. (ChS)