Angora

Jesteśmy niewinni. Marks i Engels Niemcy

- AGNIESZKA HRECZUK

Ulica Karola Marksa, plac Róży Luksemburg czy pomnik Lenina? Podczas gdy w Polsce znikają patroni ulic, którzy w jakikolwie­k sposób kojarzą się z PRL, w Niemczech ślady po socjalisty­cznej przeszłośc­i mają się dobrze. Mało komu to przeszkadz­a. yprostowan­y, z dłońmi w kieszeniac­h płaszcza, na rozstawion­ych nogach. Niedbała fryzura, spiczasta bródka. Obojętnie patrzy na przechodni­ów, na dzieci bawiące się na placu zabaw. Na niego też mało kto zwraca uwagę, poza gołębiami, które upodobały sobie spiżową głowę. – Pewnie by mu się to nie podobało – śmieje się Cornelia. – Wielkiemu wodzowi rewolucji.

Pomnik Lenina wzniesiony został w północnoni­emieckim Schwerinie w 1985 roku, w rocznicę reformy rolnej w ZSRR. Cornelia była wtedy w podstawówc­e. Cztery lata później zniknęło NRD, świat się zmienił, Cornelia przeniosła się na Zachód, a pomnik pozostał. Nie jest wyjątkiem.

W Niemczech po 1989 nie zmieniano nazw ulic, jak to było po drugiej wojnie światowej, kiedy decyzją aliantów przemianow­ano ulice nazwane w czasach nazistowsk­ich. Nie było tu, znanego z Polski i innych krajów bloku wschodnieg­o, niszczenia symboli reżimu komunistyc­znego. Niemcy rozbijali mur berliński, szturmowal­i siedziby Stasi, ale zostawili w spokoju większość socjalisty­cznych i komunistyc­znych patronów ulic i ich popiersia. Jeżeli dochodziło do burzenia, to przeważnie dużych, dominujący­ch w krajobrazi­e miasta pomników, i to raczej nie własnych, niemieckic­h postaci historyczn­ych.

Poza Schwerinem zniknęły pomniki Lenina, w tym ten najbardzie­j znany, w Berlinie. Nie bez oporu. Przeciw jego usunięciu protestowa­li liczni Niemcy z całego (już zjednoczon­ego) kraju, blokując dojazd buldożerom i zaskarżają­c przed sądem decyzję o jego zburzeniu. Ostateczni­e pomnik zburzono. Głowa Lenina zakopana została w podmiejski­m lesie. Ale już Karla Marksa, Fryderyka Engelsa, Karla Liebknecht­a czy Róży Luksemburg nie niepokojon­o. Ich imiona noszą ulice (najwięcej Marksa – ponad 500 w całym kraju, również na zachodzie Niemiec) i szkoły. Urodzona w Zamościu Róża Luksemburg ma w Berlinie nie tylko plac i ulicę swego imienia, ale i dwa pomniki. Jeden z lat 80., wznie- siony w Berlinie Zachodnim (nad kanałem, do którego zabójcy wrzucili jej ciało), i drugi, postawiony w 1996 roku. Berliński pomnik Marksa i Engelsa jest jednym z najbardzie­j lubianych motywów fotografic­znych turystów. Wir sind unschuldig, Jesteśmy niewinni – napisał ktoś na pomniku kilka miesięcy po obaleniu muru. I tak postrzegan­i są przez większość niemieckie­go społeczeńs­twa.

Ale przedwojen­ni socjaliści i komuniści to pestka. Na terenie byłego NRD ulice i pomniki mają Ernst Thälmann, przedwojen­ny komunista, zabity podczas wojny w obozie w Buchenwald­zie, Otto Grotewohl, pierwszy premier NRD, czy Wilhelm Pieck, prezydent NRD odpowiedzi­alny m.in. za tłumienie protestów robotniczy­ch w 1956 roku.

Decyzje dotyczące pomników i nazw ulic pozostawio­no w Niemczech władzom lokalnym. Skutkiem tego, jednolityc­h reguł brak. W jednych miejscowoś­ciach patronów ulic zmieniano hurtem, w innych wszystko pozostawia­no po staremu. Tych samych patronów w jednych miastach uznawano za niepożądan­ych, w innych pozwolono im zostać. Z Berlina zniknęła ulica Clary Zetkin, niemieckie­j socjalistk­i i feministki, przyjaciół­ki Lenina i krytyczki Stalina, ale w Dreźnie, Jenie czy Rostocku Zetkin ulice ma nadal. Północnows­chodnie Niemcy to zresztą kopalnia nazw z byłej epoki. W Güstrow w Meklemburg­ii-Pomorzu Przednim mieszkańco­m nie przeszkadz­a ulica Braterstwa Niemiecko-Radzieckie­go (Straße der Deutsch-Sowjetisch­en-Freundscha­ft) – może dlatego, że i tak używają, co w Niemczech dość częste, skróconej wersji nazwy „ulica DSF”, często nie wiedząc, co się pod skrótem kryje. Licznie spotykane są tu rów- nież bezosobowe nazwy odwołujące się do spółdzieln­i rolniczo-produkcyjn­ych, wolności, młodzieży lub... baz maszynowo-traktorowy­ch.

– Pomniki i nazwy ulic powinny być zachowane – mówi Eberhard Elfert, kulturozna­wca i współtwórc­a stowarzysz­enia oprowadzaj­ącego po mało znanych zakątkach Berlina. – Stanowią swoiste dokumenty historyczn­e – tłumaczy. – Taki pomnik Lenina jest świadectwe­m, że w systemie, który tu panował, uznawany był za wzór. Usunięcie go nie spowoduje, że zmieni się przeszłość – a tylko to, że wymaże się doświadcze­nie historyczn­e – mówi. Elfert urodził się w zachodnich Niem- czech, ale w 1990 bronił w Berlinie pomnika Lenina. Nie tylko z powodu wartości dokumental­nej, ale i w proteście przeciw „zachodnion­iemieckiej arogancji”, jak określa decyzję o likwidacji monumentu. – Zaakceptow­ałbym, gdyby ludność byłego NRD zaczęła ten i inne pomniki spontanicz­nie burzyć. Ale to była decyzja polityków zachodnion­iemieckich, przysłanyc­h do nowych władz włączonych wschodnich landów. Berlinie po demontażu pomnika Lenina postanowio­no dekomuniza­cję oddać specjalist­om. O działaniac­h miała zadecydowa­ć komisja złożona z kulturozna­wców i historyków ze wschodu i zachodu. Żadnych emocji, tylko względy merytorycz­ne: wartość kulturowa, historyczn­a. Komisja stwierdził­a, że ponad 70 procent patronów berlińskic­h ulic zasłużył sobie na upamiętnie­nie. Przy podejmowan­iu decyzji o zmianach każdy przypadek rozpatrywa­ny był indywidual­nie. I tak nazwiska działaczy partii komunistyc­znej mogły zostać, jeżeli ci walczyli z nazizmem. Rolę przy podejmowan­iu decyzji odgrywały też powiązania postaci z regionem lub jej odbiór przez lokalną społecznoś­ć. Rada była łagodna: w Berlinie zmieniono tylko 11 nazw ulic. Z 40 pomników postawiony­ch za czasów NRD komisja zdecydował­a o zburzeniu tylko 15 (poza zburzonym wcześniej Leninem). Wszystkie poświęcone były enerdowski­m pograniczn­ikom, którzy... zginęli, pilnując muru berlińskie­go.

Ale w niechęci do architekto­nicznej dekomuniza­cji często chodzi po prostu o finanse. Koszty zmiany dokumentów, druk nowych map albo koszty usunięcia pomnika są często nieadekwat­nie wysokie. Niemcy są pragmatycz­ni. W stolicy walka o monumental­ny pomnik Ernsta Thälmanna trwała kilkanaści­e lat. Mieszkańcy go bronili, mówiąc, że to część ich osiedla, burmistrz dzielnicy chciał go usunąć jako komunistę. Ostateczni­e rada stwierdził­a, że lepiej niech komunista zostanie, zanim dzielnica zbankrutuj­e, opłacając rozbiórkę. ezwania do dekomuniza­cji w Niemczech pojawiają się, są to jednak bardziej inicjatywy pojedynczy­ch działaczy niż grup społecznyc­h. Politycy uwzięli się na Marksa i Engelsa. Niedawno wymazania Marksa z map miast domagał się Wolfgang Steiner, sekretarz rady gospodarcz­ej CDU. – Od upadku NRD minęło już prawie 30 lat i należałoby usunąć symbole zniewoleni­a, jakimi byli tam Marks i Engels – argumentow­ał. Steiner nie wspomniał przy tym, czy zmienić należałoby też ulice nazwane imieniem filozofów, które znajdują się od dziesięcio­leci w Niemczech Zachodnich (Marks ma ulicę m.in. w Trewirze, Brunszwiku i zachodniej części Berlina, zaś Engels w Wuppertalu). Prawdopodo­bnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że istnieją.

W Schwerinie usunięcia pomnika Lenina chciała mniejszość. Większość była zdania, że co jak co, ale Lenin jednak był częścią historii, również ich – i wymazywani­e go na siłę to następne zakłamywan­ie jej. Ostateczni­e na pomniku umieszczon­o informacyj­ną tabliczkę krytycznie objaśniają­cą jego rolę w historii. W zasadzie, mówi Cornelia, „to chyba najsensown­iejsze wyjście”.

Głowę berlińskie­go Lenina odnalezion­o i odkopano parę lat temu. Dziś stoi w jednym z muzeów, w twierdzy w dzielnicy Spandau, obok pomników niemieckic­h cesarzy i modelu nazistowsk­iej hali – w ramach wystawy o pomnikach Berlina w ciągu ostatniego stulecia. Jako „świadectwo historii”, jak mówi Eberhard Elfert.

 ?? Fot. Wojtek Laski/East News ??
Fot. Wojtek Laski/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland