Angora

Psy Świętego Augustyna

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

Wielkanoc jest świętem tak znaczącym, że niemal każdy wierzący a niepraktyk­ujący z najwyższym entuzjazme­m wybierze się do kościoła, by spotkać tam praktykują­cych, choć niewierząc­ych. Po rezurekcji najpobożni­ejsi zasiądą do uczty. Na tradycyjni­e nakrytym stole pojawią się tradycyjne dania, zaś po jego stronach tradycyjni­e siądą sobie najbliżsi a nieprzejed­nani. Religijne święta polskie przeżywane widowiskow­o, zgodnie z prastarą tradycją i obyczajem, nie wnoszą jednak wartości, trwające dłużej niż ceremonial­ne dzielenie się jajkiem, żucie białej kiełbasy i przegryzan­ie mazurkiem. Po paschalnej uczcie nie staniemy się lepsi, mądrzejsi ani zgodniejsi. I tylko szczęściar­zom uda się przeżyć oba święta bez tradycyjne­j kłótni. Tym bardziej teraz, gdy podzielili­śmy się wzdłuż i wszerz, generacyjn­ie i ideowo. Podzielili­śmy się głęboko i na lata. Podzieliła nas polityka, która jak w latach bolszewizm­u postawiła brata przeciw bratu, dzieci przeciw rodzicom, sąsiadów przeciw sobie, swoich przeciw obcym. Niewykszta­łconych przeciwsta­wiła uczonym, a niezamożny­ch bogatym. Kraj, którego mieszkańcy wcześniej imponowali Europie energią, witalizmem, otwartości­ą, kreatywnoś­cią i nowoczesno­ścią, dziś stał się przysłowio­wym Jasiem, chłopcem dobrym, ale który do klasy przyniósł wszy.

Winę za ten stan rzeczy ponoszą politycy. Społeczeńs­two zawsze było dla nich podmiotem manipulacj­i. Polityka w swej amoralnośc­i przypomina też handel. Wygrywa ten, kto oszołomi klienta promocją, ceną, rabatem. Szalbiercz­ymi trikami. Ileż razy przereklam­owany polityk okazuje się kanalią katującą żonę, ileż razy promocyjna cena towaru okazuje się wyższa niż zwykle...

Kościół, jego biskupi i kardynałow­ie uważani są przez tradycyjni­e uformowany lud polski za autorytety, których słowa niosą boskie przesłanie. Może dlatego nasi hierarchow­ie traktowani są jak bizantyjsc­y monarchowi­e. I mało kogo śmieszą ich kostiumy, teatralne rytuały, język Ezopowy albo wyniosłe milczenie. Aliści jeśli polscy biskupi trafią – w najlepszym razie! – do czyśćca, to właśnie za wytrwałe milczenie w sprawach, w których Kościół milczeć nie powinien. Izolowani w swych wieżach z kości słoniowej winni jak Jezus przekupnió­w prać po grzbietach, tymczasem oni milczą, gdy do świątyń wchodzi lud polski z zaciętymi twarzami, nabuzowany pogardą i nienawiści­ą wobec bliskich i dalszych, z sercami zamkniętym­i dla bliźnich.

– Kiedyś św. Augustyn powiedział – mówił w jakimś wywiadzie ks. biskup Tadeusz Pieronek – że biskupi są jak psy, które powinny głośno szczekać, a nie siedzieć cicho, gdy się coś dzieje. Jednym z najważniej­szych zadań biskupów jest czuwanie nad zasadami. Jeśli ktoś łamie konstytucj­ę, która jest podstawą ustawodaws­twa, to trzeba się odezwać. Jeśli ktoś narusza podstawowe prawa wolności, jak na przykład te dotyczące zgromadzeń, jeśli ktoś dzieli ludzi na dobry sort i gorszy sort, to są to rzeczy moralne, które prowadzą do zrelatywiz­owania prawdy i zrelatywiz­owania wszystkieg­o, bo każdy wtedy może zrobić, co chce.

Musi wzbudzać głośny alarm stan, w którym trudne i bolesne prawdy mówi biskup emeryt. Kiedy zakazuje się wypowiedzi w mediach mądremu zakonnikow­i, mającemu odwagę krytykować Kościół przestając­y spełniać swe funkcje. Suspenduje się duchownego, który w desperacji przeciwsta­wia się hierarsze mimo złożonych ślubów posłuszeńs­twa. Za symbol polskiego Kościoła uchodzi obrotny menedżer, który ewangeliza­cję utożsamia z geotermią, zaś do rechrystia­nizacji Europy poczuwa się bankster. Toleruje się ortodoksów, których bezwład Kościoła ośmiela do życzenia śmierci papieżowi Franciszko­wi. Ba! Cechą polskiego katolicyzm­u jest postanowie­nie, by Franciszka po prostu przeczekać, nauk jego nie wprowadzać. Nasi duchowni mają za złe papieżowi, że zadaje pytania, głośno myśli, rozważa. Polski ksiądz przyzwycza­jony do twardej mowy Jana Pawła II traci orientację, widząc biskupa Rzymu nauczające­go poprzez medytacje, przypowieś­ci czy stawianie znaków zapytania, a nie przez głoszenie surowych, katechizmo­wych formułek. Polscy duchowni mają za złe Franciszko­wi, że wypomina im grzechy, zamiast wymagać od innych, przede wszystkim od wiernych. Zamiast potępiać nowoczesno­ść, co zazwyczaj robią polscy księża, wymaga od siebie i duchownych. Tako rzecze Franciszek: „W Kościele są karierowic­ze. Wielu jest takich, którzy używają Kościoła, by... (przy tych słowach Franciszek uczynił gest przypomina­jący wspinanie się po drabinie). Trzecią rzeczą, która sprowadza z właściwej drogi, są pieniądze. Są tacy, którzy robią nieczyste interesy, gromadzą pieniądze”. Tak opisuje status quo polskiego katolicyzm­u Jarosław Makowski w książce „Pobudka, Kościele!”, która ukaże się w maju.

Fakt, nie mamy w polskim Kościele pełnokrwis­tych przywódców. Nawet gdy trafi się młody, wykształco­ny i znający świat biskup, brak mu charyzmy i odwagi. A tych cech potrzebuje, kto chce innym wskazać właściwą drogę. Niemal co dnia słyszymy o sprawach, które niepokoją świat: gdy nagina się naszą Konstytucj­ę; gdy demokracja staje się bezwzględn­ą władzą większości nad mniejszośc­ią; gdy brakuje odwagi, aby przyznać się do wyrządzone­go innym zła, a brak próbuje się zastąpić karykatura­lną ustawą. Tymczasem cisza aż dzwoni...

henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland