Bach tworzy nasze dusze
– Jest we mnie bardzo dużo pokory, wykonywałam różne zawody, dlatego wiem, że wszystkiego należy się uczyć od początku. Stroniłam latami od polityki, ale przecież ona zawsze istniała w moim życiu. Jako dziennikarka czy stylistka mody zaczynałam w sekretariacie, bo to serce redakcji. Uważam, że w polityce też należy zaczynać od podstaw. Bliskie jest mi pojęcie pozytywistyczne, pracy organicznej, pracy u podstaw. – Jak u Żeromskiego? – No tak... ze smutkiem obserwowałam, że zanika etos inteligenta. Człowiek, który zdobył wykształcenie, należy do elity, powinien być zobowiązany, by działać na rzecz innych. To przez lata zamierało. Zapomnieliśmy o tym, czym powinny charakteryzować się elity. A przecież noblesse oblige, szlachectwo zobowiązuje i każe nam pełnić rolę służebną w stosunku do innych. To ważne dla mnie, dlatego uważam, że w samorządzie będę mogła się wiele nauczyć, zrobić coś dobrego na małym wycinku. To także szansa na sprawdzenie się. Na tym poziomie, uważam, że jest najmniej polityki, gwiazdorstwa, a najwięcej może być pracy. Nikt mi nie zarzuci, że decyduję się na to ze względu na pieniądze.
– Nieprzypadkowo wspomniałem Żeromskiego...
– ... to był ulubiony pisarz mojego ojca. Córka Żeromskiego miała na imię Monika.
– Ale ojciec długo mówił do pani – Gustaw.
– Byłam chorowitym chucherkiem, ale miałam „pućki”, okrągłe policzki. Mówiono więc do mnie Pucia, potem przekształciło się to w Gucię, a jak urosłam, to ojciec mówił już tylko Gustaw. Kiedy dowiedział się, że chcę, by takie imię nosił mój syn, to był trochę zmartwiony. Mam jeszcze kartkę, na której wypisał całą listę jego zdaniem pięknych imion męskich. Na pierwszym miejscu znalazł się oczywiście – Stefan. Do Gustawa mam sentyment, nie tylko dlatego, że ojciec tak do mnie mówił. Jeden z moich ulubionych pisarzy to Gustaw Flaubert. Znakomitym malarzem był Gustav Klimt, fascynowałam się tym, co wniósł do psychoanalizy Carl Gustav Jung, czy co pozostawił znany kompozytor Gustaw Mahler.
– Ktoś powiedział, że jest pani zbyt kulturalna, czyli nudna, i nie nadaje się do telewizji. Grzeczna Monika Jaruzelska nadaje się zatem do polityki?
– Sama jestem ciekawa, na ile będę w stanie wpłynąć na język debaty politycznej. Nie chciałabym przekroczyć swoich zasad dobrego wychowania i stać się zbyt ofensywna. Może uda się u kilku polityków powstrzymać tę agresję i znajdziemy przyjemność wspólnej rozmowy, w czasie której będziemy umieli okazywać sobie szacunek, a nie obrażać się. – Liczy pani, że porwie tłumy? – Mam zamiar działać, a nie porywać. Wiele osób jest zmęczonych wzajemnym ujadaniem. Potrafię ważyć słowa i może jak wszyscy wokół krzyczą, to bardziej słyszalna jest ta osoba, która mówi ciszej, ale racjonalnie.
– Wyobraża pani siebie przemawiającą na wiecach?
– Parafrazując Wyspiańskiego – teatru mego nie widzę ogromnego, ale nie mam problemów z wystąpieniami publicznymi.
– Nadal podpisuje pani swoje listy – „czerwone nasienie”?
– To był żart, a każdy dowcip blednie po czasie, więc już tego nie robię. Przez lata pracy starałam się zdobyć swoją autonomię, wykazać kompetencje i cechy