Angora

Kamil Stoch z rodziną. Od lewej: Krystyna, Bronisław, Kamil i Ewa Nasz Mistrz

- Rozmowa z KRYSTYNĄ, BRONISŁAWE­M, ANIĄ i NATALIĄ STOCHAMI

Jest cała rodzina, tyle że bez Kamila i jego żony Ewy, bo nie wrócili jeszcze z Korei. Są rodzice i dwie siostry Mistrza – Ania i Natalia, którą wszyscy w domu nazywają Niną. Rozmawiamy w tym samym pokoju co cztery lata temu. Niewiele się tu zmieniło, może tylko przybyło płyt i książek. Jest pręgowana kotka, tylko pies już odszedł do psiego nieba. A mały Alik wita się, podając już rękę jak dorosły. Na razie to jedyny wnuk państwa Stochów. Pani Krystyna przynosi herbatę i ciasto, a pan Bronek sypie dowcipami jak zwykle. Ma powody do dobrego humoru – Kamil znowu zdobył na igrzyskach złoty medal.

*** – Kiedy skacze, wszyscy zaciskacie kciuki?

KRYSTYNA STOCH: – Oczywiście, a ja zamieram ze strachu – tak bardzo się boję, żeby skoczył bezpieczni­e. On i wszyscy jego koledzy. Ten lęk towarzyszy mi, odkąd Kamil zaczął skakać.

BRONISŁAW STOCH: – Ale nic nie mogłaś na to poradzić. Ja zresztą też się boję.

KRYSTYNA: – Tylko niech pani nie pyta, jak go witamy, kiedy wraca z zawodów. Powiedział­am mężowi, że jeżeli jeszcze jakiś dziennikar­z mnie o to zapyta, to go po prostu wyproszę.

– No dobrze, ale jak go witacie (śmiech)?

BRONISŁAW: – oczywiście.

NATALIA (siostra Kamila): – A kiedy już skoczy, to straszny krzyk się u nas podnosi, wszyscy się ściskamy, całujemy i rośniemy z dumy. – Wesoło macie tutaj w tym Zębie. KRYSTYNA: – Kiedy są wszyscy – córki, ich mężowie, wnuk – to zawsze jest bardzo radośnie. Gorzej, gdy wyjadą i zostajemy sami z Bronkiem.

BRONISŁAW: – Tylko kotka nas rozwesela, ale na weekendy przyjeżdża wnuczek, wtedy się nim zajmujemy.

ANIA: (najstarsza siostra Kamila): – Takich dziadków, jakich ma moje dziecko, to wszyscy mogą pozazdrośc­ić, nikt nie ma podobnych.

NATALIA: – Tato, a pamiętasz, jak Ania do mnie zadzwoniła i mówi: „Jest nadzieja, że jednak tata kocha swoje dzieci bardziej niż wnuka”.

ANIA: – Bo poszli na narty i ojciec uczył Alika jeździć, w końcu mówi: „Ale Kamil to jednak jeździł lepiej niż Chlebem i solą ty”. Dzieci czasem bywają w czymś lepsze niż wnuki.

NATALIA: – Kamil miał ogromny talent od dziecka, a Alik to jeszcze nie wiadomo, czy będzie skoczkiem. Ma dopiero niecałe pięć lat.

KRYSTYNA: – Dzieci zawsze mówiły, że dla ojca pierwszy jest pies, kot, potem ja, a na końcu one.

NATALIA: – Kolejność jest tu nieważna, po prostu pies i cała reszta (śmiech).

– Pamiętacie, jak Kamil się urodził i ile ważył?

KRYSTYNA: – Duży był, całe dwa dziewięćdz­iesiąt, okropny grubas. Ania ważyła dwa sześćdzies­iąt, a Ninka dwa czterdzieś­ci. Kamil więc był najgrubszy.

NATALIA: – Ale na słowo „grubas” wszyscy się spodziewaj­ą, że ważył co najmniej cztery i pół kilo.

KRYSTYNA: – Sama byłam bardzo szczupła, ważyłam 47 kilo, a w ciąży 52. To jak miałabym wydać na świat takiego wielkoluda? Rodziłam dzieci i wracałam do domu normalnie płaska jak przed ciążą, tyle że z noworodkie­m na ręku. A kobiety w okolicy się dziwiły: „To pani była w ciąży, nie zauważyłyś­my”. Taka już moja natura.

– Po dwóch dziewczyna­ch pojawił się chłopak, pewnie pani mąż oszalał z radości.

BRONISŁAW: – Nie jestem seksistą, każde dziecko mnie cieszyło i ciągle cieszy.

– Ale chłopaka inaczej się wychowuje. Łatwiej?

KRYSTYNA: – Nieprawda, dziewczynk­i są łatwiejsze do wychowania, bardziej obowiązkow­e i bardzo opiekuńcze.

NATALIA: – Ale nie oszukujmy się, Kamil był zawsze waszym oczkiem w głowie, i dla nas, sióstr, również. Głównie dlatego, że był najmłodszy, i to się już nie zmieni.

KRYSTYNA: – Dzieci rodziły się co dwa lata, tak więc Ania jest starsza od Kamila o cztery i to ona się nim opiekowała.

ANIA: – Kamil do dzisiaj wspomina, jak go ćwiczyłyśm­y w sprzątaniu i praniu. On zawsze po sobie sprząta, nawet w hotelu. A gdy wyjeżdża, to jakby nikt tam nie mieszkał. To myśmy go tak nauczyły.

– No nie powiecie, że łóżko słał po sobie?

ANIA: – Wszystko robił, łóżko zasłane, brodzik spłukany, nic po nim nie trzeba poprawiać. Nawet sam sobie prasuje, Ewa jest zadowolona.

KRYSTYNA: – Prałam jego koszulki i wieszałam na sznurkach, a on potem już to wszystko sobie składał i chował do szafy albo do plecaka, bo przecież ciągle wyjeżdżał. ANIA: – Tylko gotować nie umie. KRYSTYNA: – Ja się śmieję, że nawet wodę przypali, chociaż parówki sobie ugotuje i jajko usmaży. Po prostu nie miał czasu nauczyć się gotowania; no bo kiedy. – A pan Bronek umie gotować? ANIA: – Nasz tata? Tak. Umie. BRONISŁAW: – Ale też czasem coś przypalę.

KRYSTYNA: – Tata dobrze gotuje. Mieliśmy teraz robotnika, bo remontowal­iśmy dół domu, to mąż mu gotował.

ANIA: – Bo my nie jesteśmy taką typową góralską rodziną z podziałem obowiązków, u nas wszyscy wszystko robią.

KRYSTYNA: – To prawda, gdy dzieci były małe, a ja chodziłam do pracy, musiały nawet w piecach palić. Teraz już mamy centralne, więc nie ma takiej potrzeby. Ale kiedyś w każdym pokoju był piec.

ANIA: – I które pierwsze wracało ze szkoły, to w nim paliło. KRYSTYNA: – Nawet Kamil. – Na pewno nie jesteście taką typową góralską rodziną, wszyscy macie wyższe wykształce­nie, a pani Krystyna całkiem niedawno skończyła resocjaliz­ację.

KRYSTYNA: – Nie mogłam przecież odstawać (śmiech).

NATALIA: – Dużo górali jest wykształco­nych. To już nie te czasy, żeby zadowolić się samą podstawówk­ą.

BRONISŁAW: – Teraz góral to nie tylko ten, który pasie owce, ale mamy sąsiada architekta, lekarza.

NATALIA: –A ty jesteś psychologi­em i zawsze umiesz wytłumaczy­ć, dlaczego postępuje się tak, a nie inaczej.

BRONISŁAW: – Ważne tylko, żeby z tradycją być za pan brat i pamiętać o swoich korzeniach.

KRYSTYNA: – Na początku, jak Kamil wygrywał, to pisano „Stoch

 ?? Fot. Krzysztof Porębski/Newspix.pl ??
Fot. Krzysztof Porębski/Newspix.pl
 ?? Nr 5 (8 III). Cena 3,69 zł ??
Nr 5 (8 III). Cena 3,69 zł

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland