Angora

Bond by tego nie przeżył

Szeregowie­c Grosicki... Jego wojna trwała 16 lat. Torturowal­i go w kilku językach. Drobny, w okularach typu „denka od butelek”. Zamiast Oxbridge, pięć klas podstawówk­i. Zamiast smokingu – drelich, pasiak lub chiński mundurek. Ale śmierci umykał częściej n

-

Doktor Adam Cyra, długoletni pracownik Muzeum Auschwitz, biograf rotmistrza Witolda Pileckiego, słynnego ochotnika do Auschwitz, słyszał tysiące wstrząsają­cych opowieści. Ale gdyby szukał najbardzie­j niewiarygo­dnej, Leonard Grosicki miałby sporą szansę na podium. Jego pokręcone losy to świetny materiał na epicki film w stylu „Szeregowca Ryana” lub epopeję pod tytułem „Jak rozpętałem II wojnę światową i inne wojny” – ale w stylu mniej frywolnym od pierwowzor­u. Akcja rozgrywała­by się od Paryża po Indochiny.

Pod koniec lat siedemdzie­siątych Leonard po raz pierwszy od wojny odwiedził były obóz Auschwitz. Człapiąc z żoną przez kolejne bloki, dotarł do tzw. Sali Dzieci – z fotografia­mi małoletnic­h więźniów obozu. – Przecież to ty! – wykrzyknęł­a żona. Ze zdjęcia patrzył smutny dzieciak. Rozpoznała go nie po twarzy, lecz numerze: 62441.

Doszło do zamieszani­a. Przewodnik Adam Cyra bardzo się zaintereso­wał. W muzeum myśleli dotąd, że nikt z Sali Dzieci nie przeżył wojny. Ale nim się kto obejrzał, Leonard zniknął.

Obozową relację złożył dopiero w 1984 r., przed swymi 58. urodzinami. Nie opowiedzia­ł jednak wtedy nawet połowy prawdy. Zaczęliśmy ją poznawać w kolejnej dekadzie, już w wolnej Polsce. Wyciągał ją z milczka, kawałek po kawałku, dr Cyra. w Ćmielowie, kochance szefa gestapo. Sukces był jednak połowiczny: zakrwawion­y szesnastol­atek, z rękami spętanymi drutem kolczastym, zamiast pod ścianę lub na szubienicę, trafił do wiozącego 3 tys. nieszczęśn­ików towarowego pociągu. Kierunek: Auschwitz.

Nic mu to nie mówiło.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland