Liżąc dno
Ubierać te przygody w słowa. A czasem rozbierać, zrywać, podpalać ściegi i patrzeć (…). Jeździć na czasownikach, przymiotnikami zalepiając dziury, ale tak, żeby prześwitywało, żeby złe oko mogło mrugnąć – tak zaczyna się najbardziej poetyckie z opowiadań tomu „Mikrotyki” nominowanego przez „Politykę” do Paszportów. Autorem jest Paweł Sołtys, muzyk znany szeroko jako Pablopavo. Autor kilkunastu płyt, tekstów piosenek, który publikował już wcześniej małą prozę m.in. w „Lampie”. Bohaterem jest Warszawa, ale nie Nowy Świat, nie korporacje, tylko obrzeża, robotniczy Grochów i blokowiska. Zaludniają go ci, którzy piją, pracują dorywczo lub wcale, robią rozboje, biją swoich bliskich, dogorywają albo próbują znaleźć swoje miejsce w życiu pomimo wszystko. Wydaje się więc, że to tzw. margines, określenie bardzo pojemne, ale autor ustosunkowuje się do tego w ten sposób: „Nie lubię słowa margines. Piszę o ludziach biednych. Myślę, że to właściwe słowo i nie ma co się go bać. Uważam, że o tych ludzi należy się upominać, mówić o nich bez protekcjonalizmu”. Paweł Sołtys przyznaje się do fascynacji prozą Marka Nowakowskiego, Hłaski czy Hrabala (i widać to w tekstach), ma jednak jasno określony, nadrzędny cel: wydobyć z cienia nieszczęśników – bo tak ich widzi, jako pokrzywdzonych. I w każdym przypadku, nawet najgorszym, odnajduje przyczynę tego, że ktoś stał się takim człowiekiem.
Forma tych opowiadań, bardzo krótkich, jest różnorodna i dość skomplikowana. Zwykle są to tzw. wypominki. To znaczy narrator wspomina ludzi, których spotkał: znałem faceta…, żyli-byli sobie dwaj bracia…, pamiętam, to było wtedy… I po tych słowach następuje opowieść.
Podsumowując ten tomik, najlepiej byłoby powiedzieć, że z tej prozy życia urodziła się poezja wewnątrz Pablopava, i dominuje, domaga się uzewnętrznienia.
AGNIESZKA FREUS PAWEŁ SOŁTYS. MIKROTYKI. WYDAWNICTWO CZARNE, Wołowiec 2017. Cena 34,90 zł.