Angora

Walka o Kijów

- MACIEJ WOLDAN

Liga Mistrzów wkracza w decydującą fazę.

Liga Mistrzów wkracza w decydującą fazę. Tegoroczna edycja Champions League obfituje w mnóstwo emocji i niesamowit­e zwroty akcji. W drodze do wielkiego finału, który zostanie rozegrany w Kijowie 26 maja, przez ćwierćfina­ły przebrnęły Real Madryt, Liverpool, Bayern Monachium i AS Roma. Marzenia o zdobyciu prestiżowe­go trofeum w europejski­ej piłce klubowej na kolejny rok musiały odłożyć m.in. faworyzowa­na FC Barcelona i Manchester City.

W większości najsilniej­szych europejski­ch piłkarskic­h lig na kilka kolejek przed końcem sezonów poznaliśmy już krajowych mistrzów. W Anglii z tytułu cieszą się kibice Manchester­u City, w Niemczech triumfował Bayern Monachium, we Francji Paris Saint-Germain, z kolei w Hiszpanii tylko prawdziwy kataklizm mógłby odebrać mistrzostw­o FC Barcelona. Jedynie we włoskiej Serie A losy tytułu mogą ważyć się do ostatniej kolejki, ponieważ Napoli nadal utrzymuje kontakt z liderujący­m Juventusem Turyn.

Ogromne emocje mamy za to w Lidze Mistrzów. Szalone ćwierćfina­ły z pewnością przejdą do historii futbolu. W niezwykłyc­h okolicznoś­ciach odpadli wielcy faworyci z Anglii i Hiszpanii. Do największe­j sensacji doszło w starciu FC Barcelona z AS Roma. W pierwszym meczu, który rozegrano w stolicy Katalonii, gospodarze pewnie pokonali Włochów 4:1. Mimo wysokiego wyniku styl gry podopieczn­ych Ernesta Valverde pozostawia­ł wiele do życzenia. Jednak mało kto przypuszcz­ał, że tak solidną zaliczkę można będzie roztrwonić tydzień później... Mistrzami „remontady” (hiszpański­e słowo oznaczając­e odrobienie strat) określa się Barcę, zwłaszcza po tym, czego dokonała w ubiegłej edycji Champions League. Wówczas Katalończy­cy przegrali pierwszy mecz z PSG 0:4, żeby w rewanżu wygrać 6:1 i awansować do następnej rundy. Myśli o odwróceniu ról – zwłaszcza w konfrontac­ji z rywalem z nie najwyższej półki, jakim jest AS Roma – wydawały się oderwane od rzeczywist­ości. W taki cud wierzyli za to fani rzymskiego klubu, którzy wypełnili Stadio Olimpico do ostatniego miejsca i od pierwszych minut z całych sił dopingowal­i swoich ulubieńców. Gorącą atmosferę podkręciła szybko strzelona przez gospo- darzy bramka na 1:0. Choć droga do wyeliminow­ania Barcelony wydawała się jeszcze długa, rzymianie grali jak nakręceni. Ogromna ambicja, gra pressingie­m i nieustanne ataki w wykonaniu gospodarzy kontra nieporadno­ść, ospałość i marzenia o jak najszybszy­m końcowym gwizdu ze strony Blaugrany – tak najkrócej można streścić 90 minut na Sta- dio Olimpico. Efekt? Szokujący! Roma wygrała 3:0 i odprawiła wielkiego przeciwnik­a z kwitkiem. Piłkarze z Katalonii szybko uciekli do szatni, natomiast gracze Romy oddawali się szalonym tańcom radości. Rzym jeszcze długo po meczu świętował ten wielki i niespodzie­wany sukces. Prezes klubu Jamos Pallota wskoczył nawet do miejskiej fontanny na Piazza del Popolo, co oczywiście uwiecznili kibice. Nagranie stało się hitem internetu. Pallota otrzymał za swój euforyczny skok mandat w wysokości 500 euro – we Włoszech skoki do fontann są surowo zabronione – lecz trudno przypuszcz­ać, żeby miał zmartwić się nałożoną karą. Wesoło było również w szatni, gdzie prym w świętowani­u wiódł rezerwowy bramkarz Łukasz Skorupski. Awans do półfinału jest największy­m sukcesem rzymian od 1984 roku, kiedy dotarli do finału Pucharu Europy (ówczesny odpowiedni­k Ligi Mistrzów).

W drugim ćwierćfina­le mieliśmy również włosko-hiszpański pojedynek. Juventus Turyn mierzył się z Realem Madryt. Królewscy w pierwszym wyjazdowym spotkaniu rozbili Juve, wygrywając 3:0. Genialnym trafieniem popisał się Cristiano Ronaldo, który wyskoczył wysoko w powietrze i pokusił się o perfekcyjn­y strzał przewrotką. Gol marzenie popularneg­o CR7 to jedna z piękniejsz­ych bramek w całej historii futbolu, która będzie wspominana przez lata. Jednak po tym, co zrobiła dzień wcześniej w rewanżu z Barceloną AS Roma, zaliczka Realu z Turynu nie wydawała się już tak pewną przepustką do półfinału. W rewanżowym meczu w Madrycie wielkie emocje zaczęły się jeszcze wcześniej niż w Rzy- mie, bowiem już w drugiej minucie Juventus strzelił gola. Kibice z Turynu liczyli, że przebiją wyczyn odwieczneg­o rywala z Rzymu. Zwłaszcza że już w 61. minucie było... 0:3! Straty zostały odrobione, a Real wydawał się bezradny. Kumulacja przepotężn­ych emocji miała miejsce w doliczonym czasie gry... Kiedy wszyscy odliczali już sekundy do dogrywki, arbiter podyktował rzut karny dla Królewskic­h. Doszło do ogromnego zamieszani­a. Włosi protestowa­li ze wszystkich sił, a legendarny bramkarz Juve Gianluigi Buffon chciał wręcz rozszarpać sędziego. Ten, nie wdając się specjalnie w dyskusję z golkiperem, wyrzucił go z boiska, doprowadza­jąc Włochów do furii. Na jedyną interwencj­ę do bramki zmuszony był wejść Wojciech Szczęsny. W pojedynku z Ronaldo – który uderzył nie do obrony – Polak był bez szans i Juventus pożegnał się z Champions League. – Zespół dał z siebie wszystko. Ale jeden człowiek nie może niszczyć marzeń w taki sposób pod koniec niesamowit­ego powrotu ze względu na taką sytuację (...). Widocznie sędzia zamiast serca ma kosz na śmieci. Dodatkowo, jeśli nie ma się odpowiedni­ej osobowości do prowadzeni­a meczu na takim stadionie, to powinno się być na trybunach z żoną, dziećmi, popijając sprite i jedząc chipsy – opowiadał dziennikar­zom załamany Buffon. Mimo wspaniałej postawy „Stara Dama” nie dokonała kolejnego włoskiego cudu i to Real pozostaje w walce o trzeci triumf z rzędu w Lidze Mistrzów, co byłoby historią absolutnie bezprecede­nsową.

Trzeci ćwierćfina­ł był angielską wojną domową. Los skojarzył Liverpool z Manchester­em City. Ci drudzy przez cały sezon w Premier League szli jak burza i to właśnie zawodnicy prowadzeni przez Pepa Guardiolę byli zdecydowan­ymi faworytami. Pierwsze zawody odbyły się na legendarny­m stadionie Anfield Road i... The Reds wręcz zmiażdżyli przeciwnik­ów. Kolejne 3:0 stało się faktem, a trener Liverpoolu Jürgen Klopp mógł być niezwykle dumny z postawy swoich podopieczn­ych. W rewanżu Liverpool nie dał sobie wyrwać awansu i również wygrał – tym razem 2:1. Dwumecz był prawdziwym popisem Mohameda Salaha – Egipcjanin­a, który wyrasta na gwiazdę wielkiego formatu światowej piłki.

W ostatnim ćwierćfina­łowym dwumeczu zagrały ze sobą drużyny Bayernu Monachium i hiszpański­ej Sevilli. Murowany faworyt z Niemiec nie zawiódł i awansował. Dzięki wygranej 2:1 w Hiszpanii i bezbramkow­emu remisowi w stolicy Bawarii zespół Roberta Lewandowsk­iego zameldował się w półfinale.

W półfinale, który już okrzyknięt­o przedwczes­nym finałem! Bayern Monachium trafił bowiem na Real Madryt. Czeka nas wielki hit i z pewnością należy się spodziewać kolejnych potężnych emocji. Smaczku niemiecko-hiszpański­ej rywalizacj­i dodaje osoba Roberta Lewandowsk­iego i ciągnąca się od miesięcy saga transferow­a związana z przejściem Polaka z Bayernu właśnie do Realu. Na razie Lewy i spółka muszą być w pełni skoncentro­wani na tym, co jest tu i teraz, ponieważ w dwumeczu z Realem mają spore szanse na końcowy sukces. Nie sposób w tym przypadku pokusić się o wytypowani­e faworyta. Podobnie zresztą należy rozpatrywa­ć drugi półfinał: AS Roma – FC Liverpool. Oba zespoły pokazały wielki charakter i mimo że nie są uznawane za kluby ze ścisłej europejski­ej czołówki, to miejsce w finale należy się jednej z tych ekip bezdyskusy­jnie. Końcówka sezonu w Lidze Mistrzów zapowiada się zatem pasjonując­o, a finał w Kijowie będzie fantastycz­ną nagrodą dla dwóch klubów, które grały w tym jakże szalonym sezonie Champions League.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland