„Gnida” dewastuje „szefa mafii”
Prezydent Trump oczami byłego szefa FBI.
W pierwszej połowie kwietnia przez Biały Dom przewaliły się dwa kataklizmy polityczne o sile dotąd nienotowanej.
Pierwszy atak żywiołu przybrał postać akcji agentów FBI. Weszli o świcie do mieszkania i dwóch biur Michaela Cohena, prywatnego adwokata prezydenta. Wyszli z dokumentami, rachunkami, komórkami, twardymi dyskami, zarejestrowanymi na taśmach rozmowami telefonicznymi. To „atak na nasz kraj”, zarzucał Trump, lecz funkcjonariusze mieli nakaz rewizji od sędziego federalnego. Cohen nie jest prawnikiem sensu stricto – to spec od brudnej prawnej roboty Trumpa. Wejście w posiadanie jego archiwum i wykorzystanie go nie tylko przeciw Cohenowi, lecz przede wszystkim przeciw prezydentowi, może mieć nieobliczalne konsekwencje. Nie należy się dziwić, że Trump wpadł w furię, w jakiej pracownicy go dotąd nie widzieli.
Rewizja była całkowitym zaskoczeniem, drugi żywioł – nie. Wiadomo było, że niespodzianie zdymisjonowany 11 miesięcy temu były dyrektor FBI James Comey (pracował na tym stanowisku także dla prezydentów Busha juniora i Obamy) pisze książkę wspomnieniową. Pokazując mu drzwi, Trump przedstawił absurdalny powód, lecz nikt z obiektywnych dziennikarzy i komentatorów nie kwestionował wersji Comeya: Wyleciałem za odmowę złożenia ślubów lennych i odmowę ukrócenia śledztw w sprawie „zmowy z Rosją” oraz złamanie prawa przez generała Flynna, krótkodystansowego doradcę prezydenta ds. bezpieczeństwa.
Kierownictwo Partii Republikańskiej obawiało się, że książka Comeya „A Higher Loyalty: Truth, Lies, and Leadership” („Lojalność wyższego rzędu. Prawda, kłamstwa, i kwestia przywództwa”) będzie miała impet równy detonacji bomby atomowej. Trzy tygodnie wcześniej przygotowywano prewencyjną dezawuację autora, minimalizowanie szkód politycznych. Utworzono portal Lying Comey (Kłamiący Comey). Republikańskim członkom Kongresu rozdano instrukcje, jak należy odpierać zarzuty. Książka ukazała się 17 kwietnia. Już 15 kwietnia Comey udzielił godzinnego wywiadu TV ABC, a kilka dni wcześniej egzemplarze „Higher Loyalty” trafiły do rąk prominentnych dziennikarzy. Książka zyskała opinię bestsellera, zanim trafiła na rynek. Najczęściej określano ją słowem „dewastująca”. Dla Trumpa.
Comey to człowiek, który przeważył szalę wyborów 2016 roku na korzyść urzędującego prezydenta. Jedenaście dni przed elekcją powiadomił o wznowieniu śledztwa w sprawie e-maili Hillary Clinton. W efekcie demokratyczna kandydatka straciła część wyborców. Dziś ówczesny dyrektor biura śledczego tłumaczy, że nie zamierzał pomagać Trumpowi. Mówi: Sądziłem, że Hil- lary wygra, a gdy sprawa śledztwa wyjdzie na jaw, zostanę oskarżony o zatajenie o nim informacji, zaś Clinton traktowana będzie jako niepełnoprawny prezydent.
Obecnie Comey swą książką wbija jeden z większych gwoździ do trumny prezydentury Trumpa. „Na tym stanowisku trzeba szanować i stosować w działaniu zasady, które legły u podstaw naszego kraju. Najważniejsza z nich to kultywowanie prawdy. Trump nie jest do tego zdolny. Myślę, że nie posiada moralnych predyspozycji, by być prezydentem” – stwierdza autor. Comey opisuje pierwsze spotkanie z prezydentem elektem i jego doradcami w towarzystwie szefów wywiadów w Trump Tower. Mówiono o rosyjskiej ingerencji w proces wyborczy. Trumpa w ogóle nie interesowało, co się stało, czego można się spodziewać w przyszłości ani to, jak przeciwstawiać się rosyjskim akcjom. Skupiał się na „spinie”, na aspekcie PR: jak najlepiej przedstawić tę sprawę Amerykanom.
Szef FBI zapoznał Trumpa z treścią „Dossier Christophera Steele’a”, agenta brytyjskiego wywiadu, który zbierał w Rosji dane o Trumpie. Naj- pierw na zlecenie jego republikańskich kontrkandydatów, a potem demokratów. Comeya zdumiało obsesyjne drążenie przez Trumpa wątku, jakoby miał w 2013 roku wynająć prostytutki, by zrosiły moczem łóżko w moskiewskim Ritz-Carltonie, w którym niegdyś spali Obamowie. Żądał, by Comey udowodnił, że to kłamstwo. „Czułem absurdalność, surrealizm sytuacji” – wyznaje Comey. „Rozmawiam z prezydentem USA o prostytutkach sikających w rosyjskim hotelu”.
Podczas obiadu 27 stycznia 2017 roku Trump oświadczył: „Domagam się lojalności, oczekuję lojalności”. Comey stwierdza, że przypomniały mu się czasy, gdy jako prokurator federalny sądził mafiosów z rodziny Gambino: „To było jak ceremonia inicjacji u »Bulla« Sammy’ego Gravano. Z Trumpem w roli szefa mafii”. O mafijnych skojarzeniach autor pisze nieraz: „Nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego w Oval Office. On wymaga absolutnej afirmacji, przysięgi lojalności. Jego widzenie świata to my kontra oni. Trzeba kłamać we wszystkich sprawach – ważnych i błahych. W imię mafijnej lojalności, ważniejszej niż moralność i prawda”. Prezydent jest „seryjnym kłamcą; traktuje kobiety jak mięso”. Trump domagał się od Comeya, by uciął prowadzone przez FBI śledztwo w sprawie gen. Flynna, by ogłosił, że nie ma żadnych dowodów na „zmowę z Rosją”.
„Ten prezydent nie ma etycznych zasad, nie przywiązuje wagi do prawdy ani instytucjonalnych wartości, – konstatuje w epilogu książki Comey. – Ubijanie interesów jest dlań sposobem sprawowania władzy. To egoista domagający się lojalności wobec siebie. Lecz on zawsze taki był, trudno było oczekiwać czego innego. Praw- dziwą tragedią jego kadencji jest to, że skorumpował ludzi wokół siebie i zdegradował system polityczny USA. To niebezpieczne czasy dla naszego kraju. Niezbite fakty są kwestionowane, prawda jest podawana w wątpliwość, kłamstwo jest nobilitowane, a nieetyczne zachowania ignorowane, puszczane w niepamięć lub nagradzane. Prezydentura Trumpa zagraża temu, co jest dobre w tym kraju”. „To pożar lasu, którego nie da się opanować”.
Comey nie ma wątpliwości: za postępowanie Trumpa odpowiedzialność ponosi Partia Republikańska. Indagowany w programie „20/20” TV ABC przez słynnego prezentera George’a Stephanopoulosa, czy może wykluczyć, że prezydent jest szantażowany przez Rosjan, Comey odpowiada: „Nie mogę”. Pytany, czy historia o prostytutkach sikających do łóżka mogła mieć miejsce, stwierdza: „To możliwe”. Czy prezydent stara się utrudnić wymierzanie sprawiedliwości? „Z pewnością są na to dowody”.
Na zarzuty Comeya Trump odpowiada seriami obelg na Twitterze. „Oślizły Comey, facet, który zawsze źle kończy (Brak mu inteligencji!). Bez porównania najgorszy dyrektor FBI”; „To gnida!”; „Comey powinien pójść do więzienia” – domaga się Trump. „On, jego zastępca McCabe i inni popełnili wiele przestępstw”. Comey replikuje: „Napisałem książkę o etyce przywódczej, w której występują trzej prezydenci. Dwaj (Bush i Obama) ilustrują wartości etycznego lidera, trzeci – ich zaprzeczenie”.
48 procent Amerykanów bardziej ufa Comeyowi, 32 procent Trumpowi. Na konwulsje polityczne ostatnich tygodni (dochodzenie w sprawie „zmowy z Rosją”, rewizja u Cohena, casus Stormy Daniels, książka Comeya) „New York Times” zareagował niespotykanie obszernym – całostronicowym – komentarzem redakcyjnym. „Prezydent nie jest królem. Jest obywatelem, przysługuje mu domniemanie niewinności, ale podlega kontroli organów prawa. Mamy nadzieję, że Mr. Trump to rozumie. Jeśli nie, to od republikanów zależy, jak ukształtuje się przyszłość nie tylko tej prezydentury i jednej z dwóch głównych partii, lecz także amerykańskiego eksperymentu ustrojowego”. (STOL)