Angora

NFZ nie refunduje jego kosztowneg­o leczenia (Gazeta Wyborcza)

Pierwszy Polak z przeszczep­ioną twarzą żałuje, że przeżył operację

- EWA WILCZYŃSKA

Pierwszy Polak z przeszczep­ioną twarzą żałuje, że przeżył operację.

– Mówiono o mnie jako o sukcesie medycyny, ale teraz ze swoimi dolegliwoś­ciami znalazłem się poza systemem. Żyję, ale co to za życie? – pyta Grzegorz Galasiński, pierwszy Polak, który przeszedł przeszczep twarzy. Jego przypadek był inspiracją do filmu Małgorzaty Szumowskie­j pt. „Twarz”.

Pamięta wypadek. Przede wszystkim koszmarny ból głowy, kiedy maszyna do pakowania kostki brukowej w fabryce Semmelrock w Stanowicac­h wciągnęła jego twarz. Nie wiadomo, dlaczego w ogóle się włączyła. Wyrwał się. Chciał dotknąć twarzy, ale jej już nie było.

Akcję ratunkową oglądał jakby z boku. Jego gałki oczne wypadły z oczodołów, dlatego miał taką perspektyw­ę. Mimo potwornego bólu nie stracił świadomośc­i. Pamięta, jak wnoszono go do helikopter­a, którym poleciał do Uniwersyte­ckiego Szpitala Kliniczneg­o we Wrocławiu. To było 23 kwietnia 2013 roku.

– Mówię o tym, jak ktoś mnie pyta, ale nie rozpamiętu­ję. Był wypadek, trudno, stało się, nie ma co wspominać i trzeba żyć dalej – kwituje Grzegorz.

– Nawet sam NFZ nie bardzo wie, co będzie się działo w służbie zdrowia – powiedział Bartosz Arłukowicz w „Temacie dnia” o reformie ministra zdrowia.

Przeszczep twarzy. Naprawa po wypadku

Na oddziale chirurgii szczękowej lekarze powstrzyma­li krwotok i wykonali tracheotom­ię, by mógł oddychać. Potem opatrzyli ślinianki, nerwy twarzowe i odtworzyli oczodoły przy użyciu tytanowych siatek. Zrekonstru­owali żuchwę, która była złamana w kilkunastu miejscach, i odbudowali stawy łączące ją ze skrońmi. Potem chirurdzy przyszyli oderwaną część twarzy.

Niestety, kilka dni po operacji wystąpiła martwica przyszytej twarzy. Jedynym ratunkiem mógł być przeszczep, którego w Polsce jeszcze nigdy nie przeprowad­zono. Wrocławscy lekarze poprosili o pomoc specjalist­ów z Instytutu Onkologii w Gliwicach. Wiedzieli, że tam od kilku lat przygotowu­ją się do takiego zabiegu.

Dawcę znaleziono 14 maja. Dość szybko, biorąc pod uwagę, że w przypadku przeszczep­u twarzy nie wystarczy zgodność tkankowa. Zgadzać musi się także płeć, wiek i budowa morfologic­zna twarzy, czyli jej obrys, rozstawien­ie oczu czy kształt nosa. 33-letni Grzegorz dostał twarz 32-letniego Sławka z Białegosto­ku.

Przeszczep twarzy. Światowy rozgłos

Operacja trwała 27 godzin. Zespół chirurgów pod kierownict­wem prof. Adama Maciejewsk­iego odtworzył zmiażdżone kości środkowej części twarzy i przeszczep­ił pobrane naczynia, nerwy, błony śluzowe, tkanki miękkie oraz skórę.

Na konferencj­i prasowej po operacji Grzegorz był w przeciwsło­necznych okularach. Na pytania dziennikar­zy o samopoczuc­ie podniósł kciuk w górę. Miał jeszcze problem z mówieniem, a także z jedzeniem i oddychanie­m. Węch, smak i czucie wróciły mu dopiero kilka miesięcy po operacji dzięki codziennej rehabilita­cji.

Dziś mówi, że jak podnosił kciuk, to naprawdę czuł się dobrze. Lekarze bali się, jak zareaguje na swój widok w lustrze, ale on był z nowej twarzy zadowolony.

Podczas zjazdu Amerykańsk­iego Towarzystw­a Chirurgii Rekonstruk­cyjnej i Mikronaczy­niowej operację uznano za najbardzie­j udaną transplant­ację na świecie w 2013 roku.

Przeszczep twarzy. Zaczęły się problemy

– Przeszczep się udał, tylko co z tego? Mój stan jest teraz gorszy niż od razu po zabiegu, a lekarze nie mają już na mnie pomysłu. Zrobili, co mogli, a teraz rozkładają ręce – wyznaje Grzegorz. – Ale proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie chcę narzekać, do nikogo nie mam pretensji. Po prostu wiem, że muszę sobie radzić sam.

Rok temu zaczęły się problemy z żuchwą, kość nie zrosła się tak jak powinna, więc trzeba było ją usunąć. Grzegorzow­i opada przez to teraz podbródek, trudniej mu się je i pije. Ma także kłopoty z mówieniem. I wstydzi się, że nie jest w stanie powstrzyma­ć cieknącej śliny.

Z prawym okiem też już nic nie da się zrobić. Jest ukryte pod fałdą skórną, piecze i ciągle łzawi. – Kolejne operacje mogłyby być dla mnie niebezpiec­zne z powodu ryzyka odrzutu przeszczep­u. Zresztą lekarze nie bardzo wiedzą, jakie operacje mogłyby mi jeszcze pomóc – tłumaczy Grzegorz.

Cały czas musi przyjmować leki immunosupr­esyjne, przez które jest osłabiony i bardziej narażony na infekcje. Nie może przez to pracować. Jest na rencie. Dostaje tysiąc złotych miesięczni­e. Za mało, by starczyło na leczenie i rehabilita­cję, na którą dojeżdża co drugi dzień, by utrzymać sprawność mięśni i nerwów twarzy. Pełne czucie i funkcjonal­ność nigdy mu nie wróciły.

Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje jego rehabilita­cji, także leki Grzegorz musi wykupywać sam. – Mówiono o mnie jako o sukcesie medycyny, ale teraz ze swoimi dolegliwoś­ciami znalazłem się poza systemem – macha ręką.

Miesięczni­e na życie i leczenie potrzebuje kilka tysięcy złotych. Dostał pieniądze z odszkodowa­nia, otrzymuje także datki ze zbiórek publicznyc­h, można na jego rehabilita­cję przeznaczy­ć także 1 proc. podatku. Co miesiąc musi się nakombinow­ać, by na wszystko mu starczyło.

Przeszczep twarzy. Zazdrość w okolicy

O kwotach nie chce jednak rozmawiać, żeby mu nikt tych pieniędzy nie wypominał. Bo kiedy po operacji wyremontow­ał rodzinny dom w Niemilu (zgodnie z zaleceniam­i lekarzy, żeby był bardziej sterylny), usłyszał pretensje od mieszkańcó­w z okolicy, że na tym wypadku się wzbogacił.

Podrzucali mu pod drzwi śmieci, puste butelki po wódce czy prezerwaty­wy. Były też anonimy. Gdy zaczął jeździć autem, to mu grozili, że skargę na niego napiszą, chociaż miał prawo jazdy i pozwolenie, by po wypadku prowadzić auto.

– Może to była zazdrość. Tylko czego tu zazdrościć? Pieniędzy nigdy nie miałem za dużo. Wszystko, co dostałem, przeznaczy­łem na leczenie. Może chodzi o to, że po operacji wzbudzałem zaintereso­wanie mediów, ale ja się wcale o to nie prosiłem – podkreśla.

Przeszczep twarzy. Azor pocieszeni­em

Teraz znowu się o nim mówi. To jego historia była inspiracją dla Małgorzaty Szumowskie­j do nakręcenia filmu „Twarz”, za który została nagrodzona Srebrnym Niedźwiedz­iem – Grand Press Jury Prize podczas Festiwalu Filmowego w Berlinie. – Z głównym bohaterem tego filmu łączy mnie jednak tylko fakt przeszczep­u twarzy. Zresztą to właśnie o samopoczuc­ie po zabiegu podpytywal­i mnie twórcy. Byłem więc jakby konsultant­em medycznym, a cała reszta nie ma już nic wspólnego z moim życiem – zastrzega Grzegorz.

Ta cała reszta to m.in. wrogie nastawieni­e mieszkańcó­w niewielkie­j miejscowoś­ci w Bieszczada­ch, w której mieszka Jacek grany przez Mateusza Kościukiew­icza. Po przeszczep­ie staje się w swojej społecznoś­ci kimś obcym, wzbudzając­ym wrogość i lęk.

– Ja nie miałem nieprzyjem­ności z powodu wyglądu. Nikt mnie nigdy nie wytykał palcami, nie obrażał. Zanim mi jeszcze przeszczep­ili twarz, tuż po wypadku, to byłem sensacją. Robili mi zdjęcia w szpitalu, bo myśleli, że jestem nieprzytom­ny. Ale już po przeszczep­ie się uspokoiło, zresztą wszystkie gazety pokazywały moją twarz, to ludzie się przyzwycza­ili. Dla mnie wygląd po operacji też nigdy nie był problemem. To brak sprawności mnie denerwuje. Zawsze byłem aktywny, sam o siebie mogłem zadbać, a teraz co? Muszę polegać na rodzinie, znajomych.

Grzegorz już jako sześciolat­ek dorabiał, myjąc szyby. Chciał mieć swoje pieniądze. Poszedł do zawodówki na ogrodnika, ale bliżej mu było do budowlanki. Kilka lat pracował na budowach w Irlandii. Do Niemila wrócił po śmierci ojca. Mamie chciał pomóc. Teraz częściej ona pomaga jemu. Mieszkają razem.

– Znajomi mają swoje życie, pracują, pozakładal­i rodziny, a ja siedzę w domu i każdy dzień wygląda podobnie. Jak nie jadę na rehabilita­cję, to oglądam telewizję, pogram w coś albo porozmawia­m z kimś przez internet. Czasem przyjdzie siostra albo szwagier. Na wioskę też wychodzę, ale w ciągu dnia nikogo się na ulicy nawet nie spotka. Ostatnio dużo spaceruję z Azorem albo bawię się z nim na podwórku.

Gdy zaczyna opowiadać o psie, od razu się uśmiecha. To pięciomies­ięczny owczarek niemiecki. Przed operacją też miał psa – labradorkę Sabę. Jej zdjęcie wisiało nawet w izolatce w szpitalu, gdy dochodził do siebie. Ale po przeszczep­ie musiał ją oddać z powodu ryzyka infekcji. Teraz ryzyko jest już mniejsze, ale psa dalej nie może wpuszczać do domu. Dlatego dla Azora zbudował ocieplany kojec na dworze.

Przeszczep twarzy. Chciał, by go odłączono

Jeszcze w szpitalu we Wrocławiu poprosił, by odłączyli go od aparatury podtrzymuj­ącej funkcje życiowe. – Przysłali do mnie wtedy psychiatrę. Tak jakbym był niesprawny umysłowo przez ten wypadek. A ja myślałem racjonalni­e, że po prostu nie chcę żyć jak warzywo – wspomina Grzegorz.

– Ale to chyba dobrze, że nie pozwolili ci wtedy umrzeć – mówię.

– Wszyscy uważają, że powinienem się cieszyć, że przeżyłem. Tylko że ważne jest jeszcze, jakie to życie. A moje jest coraz trudniejsz­e.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland