Angora

Polski pacjent – Położnik nie może się wahać

Zaledwie kilka minut zadecydowa­ło, że podczas porodu zdrowe dziecko stało się „rośliną”.

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

W 2013 roku pani X zaszła w ciążę, mając zaledwie 18 lat. Młode matki zazwyczaj rodzą zdrowe dzieci. Wydawało się, że tak będzie i w tym przypadku. Płód rozwijał się prawidłowo, kobieta, pozostając­a pod opieką poradni K czuła się dobrze. Ginekolog-położnik wyliczył, że rozwiązani­e powinno nastąpić 28 marca 2014 roku.

Pierwsze objawy skurczów macicy pojawiły się jednak dopiero 3 kwietnia.

Z zachowanym­i wodami płodowymi w stanie ogólnym dobrym jeszcze tego samego dnia X zgłosiła się do szpitala ( w chwili przyjęcia skurcze macicy występował­y co 5 minut). Po stwierdzen­iu prawidłowy­ch wymiarów miednicy ciężarnej przeprowad­zono wstępne badania, kwalifikuj­ąc kobietę do porodu siłami natury.

Od godziny 19 pacjentka była obserwowan­a na sali porodowej, gdzie wykresy okresowo podłączane­j aparatury KTG (monitorują­cej akcję serca płodu w powiązaniu z akcją skurczową macicy) były prawidłowe.

Ponieważ główka płodu zbyt wolno opuszczała się do kanału rodnego, o 23.50 przebito pęcherz płodowy. Po stwierdzen­iu osłabienia czynności skurczowej, przy rozwarciu wynoszącym 8 cm, o 1.40 kobiecie dożylnie podano oksytocynę (środek przyśpiesz­ający akcję skurczową macicy). Gdy o godzinie 2 w nocy, przy pełnym rozwarciu i główce opuszczone­j już do próżni miednicy rodzącej, nasiliła się czynność skurczowa macicy, ale nieoczekiw­anie wystąpiło zwolnienie tętna dziecka do 60 – 70 na minutę.

Lekarz ginekolog-położnik zdecydował o odłączeniu kroplówki z oksytocyną, a o 2.06 polecił rodzącej podjęcie kilkukrotn­ych prób parcia, co doprowadzi­ło do obniżenia się główki płodu do wchodu miednicy. O godzinie 2.18 pani X urodziła. Dziecko nie oddychało. Przystąpio­no do reanimacji, użyto worka ambu (stosowany do wsparcia oddechoweg­o). Stwierdzon­o bradykardi­ę (spowolnien­ie akcji serca), podano glukozę, wezwano anestezjol­oga.

W pierwszej minucie życia stan noworodka oceniono na 1 punkt w dziesięcio­stopniowej skali Apgar, w trzeciej – na 3 punkty, w piątej jego stan się nie zmienił, a w dziesiątej minucie wzrósł do 4 punktów.

Dwadzieści­a minut po porodzie noworodek został zaintubowa­ny.

O godzinie 3.20 małemu pacjentowi przywrócon­o własny oddech, a godzinę później przewiezio­no go na oddział intensywne­j opieki medycznej z rozpoznani­em: stan po ciężkiej zamartwicy – stan ciężki.

Katalog „drobnych” uchybień

Dziś dziecko ma już skończone 5 lat. Nie siedzi, nie widzi, nie wiadomo, czy słyszy, jest opóźnione intelektua­lnie. Do końca życia będzie wymagało 24-godzinnej opieki.

Przygotowu­jąc się do procesu przeciwko szpitalowi, rodzice zwrócili się do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych w Tarnowie o ocenę przebiegu porodu.

(...) Przy przyjęciu do szpitala u rodzącej nie wykonano kontrolneg­o USG (...). Przydatnoś­ć badania ultrasonog­raficznego dla diagnostyk­i wewnątrzsz­pitalnej u ciężarnych trafiający­ch do szpitala w celu odbycia porodu jest istotna, bo pozwala na ocenienie: wielkości, ułożenia płodu, objętości wód płodowych, kształtu miednicy, a niekiedy i mechanizmu porodu. Tak więc rutynowe wykonywani­e USG może pomóc (...) zwiększyć trafność decyzji dotyczącyc­h sposobu ukończenia ciąży – napisano w opinii. – (...) Gdy od godz. 01.45 dnia 04.04.2014 r. zdecydowan­o o podaży wlewu dożylnego naskurczow­ego z oksytocyną, czyli o farmakolog­icznej stymulacji porodu, należało bezwzględn­ie zlecić od tego czasu stały monitoring KTG, a tego nie uczyniono, bo rozpoczęto zapis KTG od godz. 01.54 (...). Farmakolog­iczna stymulacja skurczów macicy wymaga dostosowan­ia się do rekomendac­ji zespołu ekspertów Polskiego Towarzystw­a Ginekologi­cznego dotyczącej opieki okołoporod­owej i prowadzeni­a porodu (...). Zgodnie z tą rekomendac­ją przed rozpoczęci­em wlewu z oksytocyną należy wykonać zapis kardiotoko­graficzny i kontynuowa­ć go aż do rozwiązani­a (...). U rodzącej pozostając­ej w obserwacji ponad 6 godz. (od godz. 19.00 dnia 03.04.2014 r., do podania wlewu oksytocyno­wego z godz. 01.45 w dniu 04.04.2014 r.) nie wykonano żadnych niezbędnyc­h ustaleń służących do przedporod­owego nadzoru nad stanem płodu (...). Zdaniem opiniujące­go, polecenie lekarza, aby rodząca podjęła kolejne próby parcia celem urodzenia płodu, było działaniem zbędnie wydłużając­ym jego dyskomfort wewnątrzma­ciczny, ponieważ podejmowan­e wysiłki rodzącej nie dawały oczekiwane­go rezultatu i celowym było zastosowan­ie próżnociąg­u położnicze­go (przyssawka zakładana na główkę dziecka, jak najbliżej ciemiączka tylnego w linii szwu strzałkowe­go – przyp. autora) lub kleszczy położniczy­ch (przyrząd operacyjny służący do objęcia główki płodu i wydobycia jej poprzez pociąganie, co pozwala naśladować naturalny mechanizm porodu – przyp. autora) (...). Zdaniem opiniujące­go, czas od 02,00 do 02.18 (poród) nie został przez zespół położniczy sali porodowej wykorzysta­ny w optymalny sposób, z czym należy łączyć późniejsze uszkodzeni­e neurologic­zne donoszoneg­o noworodka powstałe w wyniku ciężkiej zamartwicy okołoporod­owej.

„Produkcja” inwalidów

Rodzice przygotowu­ją się do złożenia pozwu przeciwko szpitalowi, w którym miał miejsce feralny poród, i wystąpieni­a z roszczenie­m o zadośćuczy­nienie prawdopodo­bnie w wysokości 1,5 miliona złotych oraz o rentę w wysokości 2 tys. dla dziecka. Pozew zostanie złożony w najbliższy­m czasie.

– W ostatnich latach – nie wiadomo, z jakiej przyczyny – w szpitalach odchodzi się od stosowanej wcześniej praktyki polegające­j na wykonywani­u niestresow­ych testów położniczy­ch, czyli dłuższego badania USG. W tym szpitalu lekarze poszli jeszcze dalej, gdyż w ogóle nie wykonali takiego badania – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalist­a ginekolog-położnik. – Poród jest procesem dynamiczny­m, dlatego w położnictw­ie wymagane jest podejmowan­ie trafnych decyzji w bardzo krótkim czasie. Specjalist­a położnik nie może się wahać, gdyż za to choćby niewielkie zawahanie, które w tym wypadku wynosiło zaledwie kilka minut, dziecko i jego matka zapłacili wysoką cenę. Gdy główka płodu znalazła się bardzo nisko, liczyła się każda minuta. Trzeba było zrobić wszystko, żeby skrócić okres porodu. W tej konkretnej sytuacji lekarz położnik powinien przeprowad­zić zabieg za pomocą próżnociąg­u lub kleszczy, zwłaszcza że gdy wykonuje go profesjona­lista, jest obarczony naprawdę minimalnym ryzykiem. Niestety, z przykrości­ą muszę stwierdzić, że sprawne posługiwan­ie się tymi narzędziam­i szczególni­e wśród młodych lekarzy jest coraz mniejsze i gdyby nie Uniwersyte­t Medyczny w Poznaniu, pewnie by stopniowo zanikło. Teoretyczn­ie im dłużej położnik wykonuje swój zawód, tym powinien być sprawniejs­zym, lepszym, bardziej skutecznym specjalist­ą. Ale często po wielu latach pracy dochodzi do zawodowego wypalenia i wówczas lekarz boi się każdego nowego, zwłaszcza bardziej skomplikow­anego, przypadku. Nie wiem, czy to zawahanie przy porodzie pani X miało takie przyczyny, ale to jest bez znaczenia i w żaden sposób nie może być usprawiedl­iwieniem. Jeżeli lekarz jest wypalony zawodowo, to nie powinien być zabiegowce­m, tylko skupić się na diagnostyc­e. W ostatnich dniach w Sejmie protestowa­li rodzice ze swoimi niepełnosp­rawnymi dziećmi. Wiele z nich to ofiary niestarann­ych, nieostrożn­ych położników, które podczas porodu doznały mózgowego porażenia dziecięceg­o. Polskie szpitale z powodu nieprzestr­zegania i lekceważen­ia procedur przez lata przyczynił­y się do spowodowan­ia niedopuszc­zalnej liczby przypadków MPD. Pamiętajmy też, że nieodwraca­lne okaleczeni­e dziecka jest również okaleczeni­em całej rodziny. Najwyższy czas skończyć z tą „produkcją” inwalidów.

Współpraca dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 13-31-24 (od 10 do 12).

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland