Wielka majówka
ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI
„Angora” na salonach warszawki.
Sezon grillowy rozpoczęty. Aura pierwszych dni maja sprzyjała wielbicielom ociekającej tłuszczem karkówki, spalonych na węgiel kiełbas i taniego, ale za to dobrze zmrożonego piwa. Polak bez grilla to jak Francuz bez miłości francuskiej albo Szwed bez potopu. Charakterystyczny zapach podpałki niósł się więc od morza aż do samiuśkich Tater.
Grillowali młodzi i starzy, chudzi i grubi, ładni i brzydcy – nic i nikt tak nie łączy Polaków jak urządzenie do opiekania mięsiwa. Patryk Jaki (32 l.) – jak się niespodziewanie okazało kandydat PiS na prezydenta Pragi czeskiej – o takim zjednoczeniu narodu może sobie wyłącznie pomarzyć, skrobiąc kolejne apele wyborcze do jakichś sceptycznych warszawiaków i produkując następne nieudane spoty wyborcze, gdzie stolica Polski myli się ze stolicą Czech. Plemię znad Wisły kocha grillować i nie dałoby sobie tego tak łatwo odebrać jak handlowych niedziel. Sieć sklepów Makro w ramach promowania akcji Polskie Skarby Kulinarne zaprosiła niedawno blogerów i dziennikarzy kulinarnych na spotkanie z kuchnią staropolską. O grillowaniu mowy nie było, bo wbrew pozorom czasy to były mocno wegetariańskie. Mięso gościło wyłącznie na najbogatszych stołach, i to też z rzadka. Jadło się za to dużo warzyw i potraw z mąki. Choćby taki tort z kapusty, blogerzy upiekli go pod czujnym okiem szefa kuchni Macieja Nowickiego, którego ambicją jest odtwarzanie potraw z dawnych przepisów. Robi to na co dzień w restauracji Villa Intrata tuż obok Pałacu w Wilanowie. Co ciekawe, przy okazji akcji dla Makro i specjalnie zrobionych na tę okoliczność badań okazało się, że nam – Polakom – tylko wydaje się, że dużo wiemy na temat naszych tradycji kulinarnych. Powszechne przekonanie jest bowiem takie, że najbardziej polskimi daniami są bigos, żurek i schabowy, a nasze potrawy mają głównie smak słony. Tymczasem to nie do końca prawda. Z pierwszych znanych polskich książek kucharskich wynika, że w dawnej Polsce popularne były przyprawy, które dzisiaj kojarzymy raczej z aromatyczną kuchnią Azji, a więc szafran, imbir, goździki, gałka muszkatołowa czy cynamon. Dziś intencją sieci Makro jest przypomnieć nam o tej kusząco pachnącej tradycji gotowania i przyprawiania potraw. A skoro o gotowaniu mowa, to pora wspomnieć tu jeszcze o wizycie w Warszawie prawdziwej kulinarnej gwiazdy. Olia Hercules (34 l.) jest mieszkającą od lat w Londynie Ukrainką, która podbija serca i żołądki Brytyjczyków daniami z krajów dawnego Związku Radzieckiego. Wydała już dwie książki z przepisami – pierwsza była „Mamuszka” z ponad setką potraw „od Lwowa do Baku”. Teraz na półki księgarń trafił „Kaukasis” i, jak głosi podtytuł, jest to „kulinarna podróż po Gruzji i innych krajach Kaukazu”. Polacy pokochali ostatnimi czasy ten kraj, a jeszcze bardziej gruzińskie pieczywo, które bije rekordy popularności. Piekarnie ze słynnymi chinkali i chaczapuri wyrastają jak grzyby po deszczu – uwielbiamy gruzińskie pierogi z różnym nadzieniem i placki faszerowane serem lub jajkiem. W Warszawie przeurocza Ukrainka przez kilka dni uczyła Polaków, jak przygotować farsze i jak dobrze lepić delikatne gruzińskie pierożki wypełnione mięsem w smakowitym bulionie. Wielbicielem ślicznej Olii i jej znakomitej kuchni jest Marcin Meller (49 l.), który prowadził spotkanie autorskie promujące „Kaukasis”. Gruzja zachwyca, a jej kuchnia uzależnia. Ta książka wyjaśnia dlaczego. Czytajcie, gotujcie i jedzcie! – mówił z przekonaniem dziennikarz. Sam od wielu lat z upodobaniem podróżuje do Gruzji i udało mu się wzbudzić miłość do tego kraju także w swojej żonie Annie Dziewit (37 l.). Teraz bez wsiadania w samolot każdy może zrobić sobie Gruzję we własnej kuchni, wystarczy zainwestować w książkę i rozpocząć kulinarne eksperymenty.
Kilkanaście dni temu przyszedł na świat Louis, brat uroczego George’a (5 l.) i równie udanej Charlotte (3 l.). Rodzice małego Ludwiczka – książę William (35 l.) i księżna Kate (36 l.) – poprosili, by nie dawać dziecku żadnych prezentów; by wszyscy ci, którzy chcą obdarować książątko przekazali datki na cele charytatywne. Polska firma, która właśnie wypuszcza na rynek nową zabawkę, postanowiła jednak wysłać swój produkt do Pałacu Kensington. Podczas ubiegłorocznej wizyty w Polsce książęca para dostała już od niej szumiącego misia, który wydając dźwięki podobne do tych, które dziecko słyszy jeszcze w brzuchu matki, pomaga maluchowi spokojnie zasnąć. Obdarowana przez zaradne właścicielki marki zabawką Kate zwróciła się wtedy do Williama z obiecującym uśmiechem: „Chyba powinniśmy pomyśleć o trzecim dziecku”. Miesiąc po spotkaniu księżna była już w trzeciej ciąży. Zabawka sterowana specjalną aplikacją internetową jest sprzedawana w ponad trzydziestu krajach, a teraz na rynek wchodzi jej młodszy brat – szumiący leniwiec. Taki supernowoczesny sterowany komputerowo zwierzak to zabawka nie dla wszystkich. W sklepie trzeba na niego wyłożyć całe cztery stówki, ale jak się człowiek postara i zostanie celebrytką, to miśka albo i leniwca dostanie za darmo. Nie wiadomo, czy Louis książę Cambridge (3 tygodnie) będzie teraz zasypiał przy polskim leniwcu, ale jest pewne, że z konferencji prasowej poświęconej zabawkom Whisbear celebrytki wyszły obładowane prezentami. Leniwce dostały między innymi Anna Kalczyńska (42 l.) i Milena Rostkowska-Galant (36 l.), pogodynka z Polsatu. Pojawił się również Jan Kuroń (34 l.), który korzysta jak może ze swoich pięciu minut w szołbiznesie. Kolejne imprezy, na których się w ostatnich tygodniach pojawia, to najlepszy dowód, że początkujący szef kuchni trafił na listę wziętych w tym sezonie celebrytów.