Humor jako broń polityczna
Każdy, kto z bliska obserwuje nasze debaty polityczne, mógłby dojść do wniosku, że Polacy są agresywni, nieustępliwi, nietolerancyjni, a największą satysfakcję sprawia im dokopanie oponentowi. Wynika to również z faktu, że w polskim życiu politycznym często oponenta traktuje się jak wroga. A z wrogiem się nie rozmawia. Z wrogiem się walczy. Stąd bierze się w polskich polemikach tyle wrogości i tyle złośliwości.
Nic więc dziwnego, że postrzegani jesteśmy jako ludzie nieskorzy do rzeczowego dialogu i kompromisu. A polityka to sztuka osiągania rzeczy możliwych – głosi jedna z obiegowych definicji. Nigdy nie jest tak, żeby ta sama opcja przez cały czas i w każdej sprawie miała rację. Już w XIX wieku Cyprian Kamil Norwid mówił, że, my Polacy, jesteśmy narodem kłótliwym, nie potrafimy różnić się mądrze, pięknie i gorąco. Najchętniej różnimy się gorąco w myśl zasady: kto komu bardziej dokopie, tego na wierzchu.
Ze smutkiem konstatuję, że w polskim życiu politycznym, zwłaszcza obecnie, za dużo mamy agresji osobistej, za mało zaś humoru politycznego, finezyjnej polemiki, łagodnej i dowcipnej w słowach. Polscy politycy za rzadko posługują się humo- rem jako bronią polityczną. Humor może być potężną bronią, jeżeli polityk potrafi się nią posługiwać. Nie może jednak skutecznie posługiwać się humorem ten, kto ośmie- szając i drwiąc z innych, sam pozbawiony jest poczucia humoru. Humor jest formą reakcji na pewne bodźce: wywołuje śmiech, uczucie ulgi lub napięcia u osoby w ten sposób atakowanej. Humor towarzyszy społecznej lub towarzyskiej integracji, jest także podstawą profesjonalnej działalności komików i satyryków. Ale humor może też wywołać niepokój, a nawet depresję, wzbudzić uczucie sympatii albo ośmieszać i obrażać. Humor od dawna jest przedmiotem badań uczonych różnych specjalności. Teoretycy, stosując różne klasyfikacje, wyróżniają ponad sto typów humoru: żart, dowcip, satyrę, komedię, sarkazm, parodię, kalambur, farsę, ironię.
Wyróżnia się liczne rodzaje humoru, m.in. humor polityczny, medyczny, wojskowy i studencki, krążą dowcipy o policjantach, blondynkach, księżach, o przedstawicielach różnych grup etnicznych, np. o Czukczach czy Eskimosach. Mówi się o humorze angielskim, francuskim czy niemieckim i o specyficznym poczuciu humoru tych narodowości.
Humor może być agresywny, zdarza się, że jest obraźliwy albo samodeprecjonujący polityka. Ten ostatni typ humoru uchodzi za najbardziej skuteczny i pożądany przez
wyborców. Nadmierna agresywność humoru może przysporzyć politykowi wrogów na całe życie. Humor ma też różne aspekty: społeczne, poznawcze, psychologiczne, emocjonalne, polityczne, może być wyrażony werbalnie, wizualnie, fizycznie, sytuacyjnie. Może dzielić ludzi albo ich łączyć. Dzięki humorowi można na przykład zyskać sympatię osoby, na której względach nam zależy. Hillary Clinton pytana, co sprawiło, że zareagowała na młodzieńcze zaloty Billa Clintona, powiedziała: – On potrafił mnie rozśmieszyć.
Humor często traktowany jest jak dar od Boga; osoby obdarzone poczuciem humoru są bardziej lubiane, cieszą się większą sympatią innych ludzi, chętniej przebywa się w ich towarzystwie. Od najdawniejszych czasów politycy posługiwali się humorem jako bronią polityczną. Ośmieszanie przeciwnika często zapewnia zwycięstwo. Dowcipne odparowanie zarzutów neutralizuje krytykę i pozyskuje zwolenników. Frederick W.H. Myers, jeden z pionierów badań nad psychologią humoru, pisał w 1903 r.: „Dowcipne wyjaśnienia równoważą tragedie życiowe... i umożliwiają zwycięstwa wielkim ideom”. Jeszcze wcześniej, bo w XVII wieku, filozof angielski Tomasz Hobbes pisał, że humor polega na zdeprecjonowaniu osoby lub grupy osób o akcentowanym poczuciu godności. Ponieważ to politycy zazwyczaj mają wysokie poczucie własnej godności, są wdzięcznym obiektem humorystycznych ripost. Przypomnę również złotą myśl czeskiego pisarza Karela Čapka, który powiedział, że „humor jest najbardziej demokratyczną formą życia człowieka”.
Prezydenci Stanów Zjednoczonych często uciekali się do humoru w walce o fotel prezydencki i w forsowaniu swych programów politycznych. Zanim podam przykłady takiego humoru, chcę podkreślić że amerykańskie kampanie wyborcze są pełne przykładów brudnych chwytów, obrzucania błotem przeciwnika i stosowania wszelkich dostępnych środków, czyli wolnej amerykanki. Były nawet takie sytuacje, że politycy uważali, iż nie wystarczy słowem bronić się przed atakami. Potrzebne są pistolety. Alexander Hamilton np. wyzwał Jamesa Monroe na pojedynek. Wiceprezydent, a później prezydent Stanów Zjednoczonych Martin van Buren przychodził na posiedzenia Senatu uzbrojony w pistolety. Andrew Jack- son wielokrotnie strzelał do swych przeciwników. John Tyler polecił współpracownikom w Białym Domu uzbroić się w pistolety, aby mogli bronić prezydenta przed wrogami.
Gdy o fotel prezydencki ubiegał się Jefferson, jego przeciwnicy zapowiadali, że zwycięstwo Jeffersona oznaczać będzie koniec religii w Stanach Zjednoczonych, „a w świątyniach obecnie przeznaczonych do chwały boskiej rezydować będą prostytutki”. Żonę Andrew Jacksona nazywano bigamistką, Lincolna nazywano obrzydliwym niewykształconym clownem. Nawet George’owi Washingtonowi nie oszczędzono takich epitetów jak „tyran”, „dyktator” i „oszust”, a w jednej z ówczesnych karykatur politycznych nazywano go dupą. „W każdych wyborach prezydenckich – jak pisał w roku 1880 wybitny historyk angielski James Bryce – mamy spektakl, w którym połowa ludzi popiera na stanowisko przywódcy kraju osobę, którą druga połowa uważa za łotra”. W czasach współczesnych rywale walczący o fotel prezydencki również często obrzucają się epitetami.
Mimo wszystko współczesne kampanie wyborcze, które też potrafią być brudne, są jednak bar- dziej „cywilizowane” i przyjemniejsze aniżeli w XIX wieku. Wówczas nazywanie przeciwnika pijakiem, złodziejem, zdrajcą, wojującym ateistą, syfilitykiem, gorylem, przestępcą, mordercą było częścią kolorytu wyborczego. Mądra żona Johna Adamsa, Abigail, lamentowała, że zażarta walka wyborcza w 1800 r. między jej mężem a Tomaszem Jeffersonem „zrujnuje i skorumpuje umysły i morale najlepszych ludzi na świecie”. Pewien kongresman z Nowego Jorku, nawiązując do kampanii wyborczej roku 1800, wspomniał: „To było wspaniałe w starych dobrych czasach, kiedy federalista mógł na ulicy powalić republikanina i nie zostać zatrzymanym”. Dziś kandydaci latają samolotami, przemierzają tysiące kilometrów, wygłaszając setki przemówień, ale wybory pozostały show, mającym w sobie coś z wiecu wyborczego, jarmarku, a nawet cyrku. Obecny 45. prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump nie wyróżnia się poczuciem humoru. Ponieważ, jak obliczono, codziennie popełnia ponad pięć tysięcy pomyłek, jest przedmiotem żartów i satyrycznych programów.