Co mamy z głową
OGÓREK PRZECZYTA WSZYSTKO
Duże wrażenie zrobiła w Polsce wiadomość, że ktoś się dobrał do głowy Jezusa w Świebodzinie. Odkryto tam różne antenki, przekaźniki, wystające elektrody – zaczęło wyglądać, że ktoś coś w nią wczepił i wszystkim zdalnie steruje.
Ale kto? Wiadomo, że anteny są jakiejś zachodniej firmy, najpewniej niemieckiej: można się tylko domyślać, co mogą tam transmitować.
Wyglądało to na próbę przejęcia głowy Jezusa. Na wszelki wypadek elektronikę postanowiono z niej powyciągać – tylko ostrożnie, tak żeby przy tym korona z głowy nie spadła.
Tyle się teraz mówi o tym, że mózgiem można sterować, że można mieszać i przestawiać w głowie niezależnie od woli właściciela. Ale czy niektóre rzeczy dziejące się na ziemi i niebie nie robią wrażenia, jakby wynikały z wrogiego podszeptu? Może ten mózg już przejęty?
Wszystko to jest tym bardziej tajemnicze, że przecież nie wiadomo, jak taki organ jak mózg w ogóle funkcjonuje. Tygodnik Wprost utrzymuje, że ludzie dzielą się na lewo- i prawomózgowych. Doświadczenie wskazuje jeszcze istnienie środkowomózgowych, którymi kieruje ten fragment mózgu, gdzie jest akurat w nim przerwa, ale o tych Wprost nie wspomina.
Półkule lewa i prawa są zupełnie od czego innego, a od tego, która jest w mózgu dominująca, zależy, jak nam główka pracuje. „Jeśli mamy w zwyczaju planować każdą godzinę, jesteśmy uważani przez innych za racjonalnych i lubimy twarde dane – to dominuje nasza lewa półkula”. Na pierwszy rzut oka widać, że kłóci się to zasadniczo z panującym u nas stereotypem, że to lewica jest popaprana i głupia.
Jeszcze bardziej do naszych wyobrażeń nie pasuje opis prawomózgowych: „Jeśli kochamy przygody i mamy artystyczną duszę, jesteśmy prawomózgowcami”; idą oni na żywioł. „Lewa strona odpowiada za konkret, a prawa za kreację”.
Prawa strona mózgu ewidentnie nie jest więc prawicowa, bo przecież w tym kręgu myślowym nie tylko nie wymyślono niczego nowego od tysiąca lat, mniej więcej od chrztu Polski; mało tego: prawomózgowcy przestrzegają przed tym, aby cokolwiek zmieniać. Gdyby tam znalazły się osoby kreatywne, to musiałyby coś wymyślać, chcąc nie chcąc, a nie wolno. Nie jest możliwe dla kogoś kreatywnego ciągle tylko klepać to samo na okrągło – prawdziwy prawomózgowiec się tam będzie męczył, a i tak go w końcu wyrzucą.
Z kolei również lewa strona – konkretna i poukładana – wydaje się czymś niemożliwym z natury. Lewica jest przecież od tego, aby mieszać, podważać i wywracać zastany porządek, nie oglądając się na skutki. Niekiedy nawet powstaje z tego coś dobrego, choć częściej same nieszczęścia. Jeśli można by myślenie lewicowe czasem uznać nawet za szlachetny poryw mózgu, to na pewno nie za coś poukładanego: co lewej stronie uda się tylko osiągnąć, to zaraz przecież traci albo z tym przegina. A więc uporządkowany lewomózgowiec na lewicy ma przechlapane.
Biologia jest nieubłagana: rozsądek mieści się w mózgu po lewej stronie, a szaleństwo po prawej. Tylko komuś, kto patrzy na nasz mózg z zewnątrz, wydaje się na odwrót, bo widzi go jak w odbiciu lustrzanym. Jak pisała Agnieszka Osiecka: „Moje prawo to jest pańskie lewo”.
Wychodzi więc na to, że mózg jest mańkutem. Rządzi wszystkim na odwrót. Jego lewa część dyktuje podejście prawicowe, a prawa strona – lewicowe. Jedyny wniosek, jaki się nasuwa, to ten, że wszyscy mają niejako biologicznie od urodzenia pomieszane w głowie i stan ten utrzymuje się przez całe życie.
Nie jest to może wniosek odkrywczy, ale uzasadniony obecnie naukowo.
Polityka piórem Jacka Żakowskiego próbuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jedni mają namieszane w głowie tak, a inni – inaczej. Dlaczego są osoby, które siedziały w stanie wojennym w więzieniu, ale raczej wspominają to jak przygodę, oraz takie, które stan wojenny przesiedziały w domu, a na Jaruzelskim chcą się za to mścić jeszcze po jego śmierci?
Dlaczego jedni lubią być zgorzkniali i sfrustrowani i czerpią z tego siłę, a inni – wbrew wszystkiemu – znajdują w życiu dobre strony? Nie trzeba chyba dodawać, że ci pierwsi są teraz w Polsce górą, co jeszcze tylko napędza i rozpętuje ich żal i pretensje, a ci, którzy cieszą się życiem, są obwiniani o sprowadzanie nieszczęść.
W efekcie na korzyść władzy działa złe samopoczucie, a nic jej tak nie wpienia jak zadowolenie. Prawdziwy Polak powinien być wściekły, zły i stale obrażony.
Ciekawe, że nie wpływają na to specjalnie doświadczenia życiowe. Frustracja i rozżalenie jednych są tak samo w nich wdrukowane jak robienie dobrej miny do złej gry przez tych drugich. Jedni skręcili za bardzo ku prawomózgowości, tak jak inni są za bardzo lewomózgowi. Czyli: jakkolwiek by patrzeć – padło na mózg.
Jakieś zmiany mogłyby nastąpić tylko wtedy, gdyby się na mózgi zamienili. To też będzie możliwe – może jeszcze nie w tej kadencji PiS-u, ale będzie. W Przeglądzie neurolog prof. Adam Stępień daje się namówić na rozważania o możliwym przeszczepie mózgu i nieoczekiwanie oraz mocno ryzykownie jak na lekarza zdradza swą fascynację fantastyczno-naukowym filmem Stanleya Kubricka „Mechaniczna pomarańcza”. Występuje tam świnia z głową człowieka.
Czy ona zachowuje się jak człowiek, a myśli jak świnia, czy myśli jak człowiek, a zachowuje się jak świnia? I na czym by przeszczepiającym bardziej zależało?