Angora

Herosi biznesu

-

Do perfumerii Mo61 przyjeżdża­ją klienci z całej Polski i z zagranicy. Jej właściciel­e, Monika Zagajska i Michał Jeger, sztukę tworzenia perfum poznali we francuskie­j miejscowoś­ci Grasse, światowym centrum zapachów. – Spędziliśm­y tam mnóstwo czasu, ucząc się od najlepszyc­h „nosów”, bo nie ma w Europie szkoły perfumiars­twa. Fachu trzeba się uczyć jak w średniowie­czu: praktykują­c u mistrzów. Dzisiaj w lokalu na Mokotowski­ej 61, od którego to adresu wzięła nazwę firma, można zamówić własną, niepowtarz­alną kompozycję. – Klient wącha i wybiera składniki, my je zlewamy, ewentualni­e korygując zapach (...). Inne nuty przedstawi­amy klientce w garsonce, inne wytatuowan­ej dziewczyni­e. Czasami bardzo się dziwimy, bo dziewczyna z tatuażami wychodzi z mimozą połączoną z tuberozą – najbardzie­j kobiecymi zapachami. Zdarzają się specyficzn­e zamówienia – kobiety w ciąży proszą o perfumy kojarzące się z macierzyńs­twem, klientka po chemiotera­pii potrzebowa­ła zapachu zabijające­go woń chemii. Była pani, która chciała skopiować woń mola w Juracie, Szwed, chcący pachnieć jak wiking. Kościół prawosławn­y szukał zapachu frankoński­ego kadzidła, a Liga Żużla – aromatu benzyny. Nie ma zapachów męskich i kobiecych. – Są mężczyźni, którzy kochają róże, i kobiety, które lubią zapachy drzewne – mówi Michał Jeger. Komponenty do swoich perfum kupują we francuskim laboratori­um. Kiedy zaczynali działalnoś­ć, stać ich było tylko na 70 zapachów bazowych, a i na nie musieli pożyczyć pieniądze od rodziny i sprzedać samochód. Teraz dysponują 300 nutami zapachowym­i. Mają dwa punkty w Warszawie, jeden na krakowskim rynku. Nie inwestują w reklamę. – Czuliśmy, że Mo61 będzie sukcesem. Zawdzięcza­my to m.in. znajomym, którzy w kwietniu 2014 r. przyszli tłumnie na otwarcie. Wielu z nich od razu kupiło perfumy, następnego dnia przyprowad­zili znajomych, a ci swoich. Kolejne osoby łapały bakcyla drogą kropelkową. Pomogły też publikacje w czasopisma­ch szwedzkich, duńskich i niemieckic­h. Zaintereso­wanie obcokrajow­ców jest coraz większe, czas więc wyjść na świat. – Jesteśmy przekonani, że kolejnym etapem rozwoju będzie perfumeria za granicą. Nie wiemy jeszcze, czy będzie to Nowy Jork, Oslo czy Paryż. Zastanawia­my się też, czy znaleźć inwestora, otworzyć lokale w kilku miastach na świecie i być potężną firmą, czy rozwijać się powolutku i za dziesięć lat, gdy dzieci pójdą na studia, otworzyć mały butik w Kalifornii? Puls Biznesu Wybrała i oprac. E.W.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland