Brutalny mord
Fajbusiewicz na tropie
Pierwszy raz zajmowałem się tą sprawą w 2002 roku na prośbę rodziny zamordowanych w bestialski sposób Zofii i Jerzego Gierów – mieszkających na Mazowszu w niewielkim Wiktorowie.
„Śledztwo prowadzone było w sposób skandaliczny. Nie przesłuchano nawet jedynego świadka zbrodni, tj. mojej matki Zofii Giery, która – choć okrutnie pobita – była cały czas przytomna, świadoma i rzeczowo opisywała tok zdarzeń. Niestety, 14 dni po napadzie zmarła”.
Wiktorów to niewielka wioska w gminie Leszno. Mało tu zwartej zabudowy, skromne gospodarstwa położone są dość daleko od siebie. Większość jej mieszkańców pracuje w pobliskich miastach. Niewielu żyje z pracy na roli. Do tej grupy należał 58-letni Jerzy, który mieszkał z 98-letnią matką. Ich gospodarstwo to dom mieszkalny, obora i stodoła. Za- budowania stoją na uboczu wsi, otoczone polami. Do gospodarstwa prowadzi wąska, nieutwardzona droga.
Giera ożenił się w 1988 roku, ale jego małżeństwo trwało krótko. Był człowiekiem bardzo pracowitym i sam prowadził kilkunastohektarowe gospodarstwo. Jego matka, mimo bardzo podeszłego wieku, była fizycznie sprawna, ale prawie nie słyszała. Miała 500 złotych emerytury. Podstawowym źródłem ich dochodów była sprzedaż mleka, które codziennie odbierała spółdzielnia mleczarska. Nie były to zbyt wielkie dochody. Jerzy był bardzo oszczędny, co pozwoliło mu na rozpoczęcie budowy w sąsiedniej wsi domu dla jego kilkunastoletniego syna. Dom ten stawiali mu robotnicy z Rosji.
9 listopada 2000 roku Jerzy widziany był rano około godziny 9, kiedy przy asfaltowej drodze wystawiał bańki z mlekiem. Ostatni widział go żywego sąsiad, kiedy Jerzy prowadził z pastwiska krowy.