Alcatraz kontra bibliotekarze #4 Zakon rozbitej soczewki
Fragment książki Następny robot uniósł pręt w powietrze, szykując się do wbicia go w ziemię. Przyłożyłem dłonie do okularów i dotknąłem oprawek z obu boków, skupiając całą swoją moc na soczewkach. Naprężyłem się i zacisnąłem zęby. O dziwo, szkło zajaśniało i musiałem zamknąć oczy przed tym światłem. Głos mojego dziadka, wcześniej słaby, przybrał na sile i znowu był słyszalny.
...na lustrowanych Lovecraftów, co za pasztet! Mówiłem, że prawie ich przekonałem. Zabiorę ich tam, chłopcze, i wszystkich innych, których zdołam. Będziemy tam. Wytrzymajcie do rana! Słyszysz mnie, Alcatrazie? Rano, z pierwszym brzaskiem.
Ekhem. No nie, spóźnię się. Jak zwykle. Ale rano z drugim brzaskiem już na pewno. Najpóźniej z trzecim. Obiecuję!
Robot wbił pręt w ziemię. Głos dziadka znowu zrobił się niewyraźny, a ja spróbowałem posłać w soczewki następną falę mocy, ale przesadziłem. Mój talent zdołał się przedrzeć, wymieszany z moją mocą okulatoryjną. Miałem problem z oddzieleniem jednego od drugiego. Były to jakby dwie farby w jaskrawych kolorach, które mieszały się i buzowały w moim wnętrzu. Gdy używałem jednej, zawsze chciało się też wydostać trochę drugiej.
Talent przepłynął przez moje ręce, zanim zdałem sobie sprawę, co robię, i oprawki soczewek rozpadły się. Niezdarnie złapałem spadające szkła. Niestety, poczuwszy już ten opór, wiedziałem, że nie będą działać, dopóki te bibliotekarskie pręty wchodzą im w paradę. Z ociąganiem wsunąłem soczewki z powrotem do kieszeni.
288 stron. Cena 29,90 zł. Wydawnictwo IUVI.